Na scenie Teatru Bagatela odbył się jubileusz Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, która na tejże scenie debiutowała 58 lat temu w sztuce Agnieszki Osieckiej "Niech no tylko zakwitną jabłonie".
Teresa Budzisz-Krzyżanowska, obecnie stateczna 80-latka, jest wybitną aktorką teatralną i filmową, mistrzynią słowa, szafarką emocji i niezmiennie od lat fascynującą kobietą. Studia aktorskie ukończyła w Krakowie w 1964 r. Razem z nią na jednym roku studiów byli m.in. Anna Seniuk i Jan Nowicki. Po studiach w latach 1964-1966 grała w Teatrze Rozmaitości (tak nazywała się wówczas obecna Bagatela). Następnie w latach 1966-1972 występowała na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego, zaś w latach 1972-1983 kreowała wielkie role w Starym Teatrze. Potem przeniosła się do Warszawy. Obecnie jest aktorką Teatru Narodowego.
Na jubileuszu stawił się 5 grudnia wieczorem niemal cały Kraków. Składano kwiaty, wręczano prezenty, informowano o przyznanych nagrodach pieniężnych, odczytywano listy i adresy hołdownicze. Przywoływano wzruszające wspomnienia. Przebiegu całej imprezy, która trwała trzy godziny, nie da się opisać w krótkim tekście. Wspomnimy tylko o tekście napisanym przez krytyka Jana Bończę-Szabłowskiego; zabawnym poemacie skomponowanym z tytułów sztuk, w których występowała jubilatka, imion granych przez nią postaci i czytelnych aluzji do kwestii wypowiadanych przez te postacie. Tekst pod nieobecność autora odczytała Lidia Bogaczówna, koleżanka ze sceny, działaczka Związku Artystów Scen Polskich, który był organizatorem wydarzenia. Wspomniała swoje poruszenie, kiedy odkryła wiele lat temu, że gra w sukni, w której pierwotnie grała Budzisz-Krzyżanowska. Co więcej, znalazła gdzieś w archiwum teatru jej zdjęcie w tej sukni i zdobyła na nim dedykacje jubilatki.
Z pozostałych występujących wymieńmy jeszcze Krzysztofa Góreckiego, wiceprezesa Zarządu Głównego ZASP, który oprócz pamiątkowej podkowy poinformował także o nagrodzie finansowej, Roberta Piaskowskiego, który zjawił się z odznaczeniem Honoris Gratia od prezydenta Krakowa, gospodarza miejsca dyrektora Bagateli Andrzeja Wyrobca, jak zawsze praktyczną Annę Dymną, która pojawiła się z flaszką nalewki i dobrym słowem, oraz Annę Polony, z jej słynną miną i nie mniej słynnymi złośliwościami.
Muzycy kwartetu wiolonczelowego Doroty Imiełowskiej grali jak szaleni (także napisane specjalnie przez Imiełowską dla jubilatki tango „Teresita”), dawno niewidziany Zbigniew Paleta, niegdyś grający w „Piwnicy pod Baranami”, wmaszerował znienacka na scenę ze skrzypcami i „Rebeką”, a także z wiązanką niezwykle osobistych wspomnień o wydarzeniach niekoniecznie artystycznych.
Nad całością tego pozornego chaosu czuwał prof. Józef Opalski wspomagany przez Grzegorza Łukawskiego. Jednym słowem: działo się!