Maleńka figurka Jezusa Koletańskiego w kościele bernardynek w Krakowie od 200 lat przyciąga ludzi poszukujących ratunku w trudnych sytuacjach życia.
Historia Dzieciątka Koletańskiego nie zaczęła się 200 lat temu. Pochodzenie i wczesne dzieje tej figurki nie są jednak znane. Najstarszy i zarazem jedyny dokument został napisany dopiero na początku XVIII w. na polecenie o. Bonawentury Świerklińskiego, prowincjała ojców bernardynów. Dokument ten jest wiarygodny, gdyż autorka, jedna z sióstr koletek, opisuje wydarzenia, których sama była świadkiem, a także te, które przekazały starsze siostry, m.in. s. Druzjanna, jedyna koletka, która przeżyła epidemię zarazy szerzącą się w Krakowie ok. 1630 roku.
Z dokumentu wynika, że figurka dotarła do Krakowa unoszona nurtem Wisły. Zatrzymała się przy brzegu naprzeciw klasztoru sióstr koletek, żyjących według reguły św. Franciszka z Asyżu. Siostry wydobyły ją z wody, przyniosły do klasztoru i umieściły na ołtarzyku w refektarzu. Od samego początku figurka słynęła wielkimi łaskami. W sobotę 4 stycznia 1823 r. ostatnie dwie siostry koletki – s. Nepomucena Walewska i s. Apolonia Smagalska – po likwidacji klasztoru św. Kolety przeniosły się do klasztoru św. Józefa mniszek bernardynek. Po ich przybyciu odśpiewano dziękczynne „Te Deum laudamus”, a o. Dydak Majkowski, wikary stradomski, odprawił uroczystą Mszę św. Jako największy swój skarb siostry przyniosły ze sobą cudowną figurkę Dzieciątka Jezus.
Tak rozpoczyna się historia kultu Jezusa, zwanego odtąd Koletańskim, u św. Józefa. Maleńka figurka, umieszczona w bocznym ołtarzu niewielkiej świątyni, od 200 lat przyciąga pielgrzymów z Krakowa i całej Polski. Jezus Koletański wykonany jest w drewnie. Ubrany jest w królewskie szaty – sukienkę i płaszczyk, a na głowie ma koronę. Prawą rączkę wznosi do błogosławieństwa, zaś w lewej trzyma jabłko – symbol władzy królewskiej.
Ludzie przychodzą do Dzieciątka prosić o uzdrowienie z chorób, m.in. uleczenie nowotworu. Jedna z sióstr, które są opiekunkami figurki, opowiada, że małżeństwa przychodzą tu, by wyprosić narodziny dziecka. Mniszki towarzyszą im swoimi modlitwami – wiele z nich zostało wysłuchanych. Koletański Jezus pomaga również ofiarom nieszczęśliwych zdarzeń. Kroniki dokumentujące nadzwyczajne wydarzenia obfitują w opisy przeróżnych sytuacji, mniej i bardziej dramatycznych, w których interwencję ludzie przypisują Dzieciątku. To przypadki uzdrowienia, powrotu do wiary, ale także bardziej przyziemne, choć spędzające sen z powiek, jak poszukiwanie pracy czy mieszkania. Czasem po prostu chodzi o nabranie sił. Jedna z bohaterek naszych artykułów ma dwoje dzieci z zespołem Leigha. Gdy ze szpitala w Krakowie wynosiła na rękach swoje półprzytomne dziecko, myślała tylko: „Przecież ostatnie słowo ma Bóg”. Babcia jej męża powiedziała o cudownej figurce Dzieciątka Koletańskiego w kościele św. Józefa u krakowskich bernardynek. Młodzi rodzice zawierzyli Marysię małemu Jezusowi i modlili się o cud. Ktoś powie – cudu nie ma, bo zarówno Marysia, jak jej młodsza siostra Ania są nieuleczalnie chore. Z zaufania Bogu ich rodzice czerpią jednak siły do zmagań z codziennością, a dziewczynki – mimo cierpienia – są pogodnymi i szczęśliwymi dziećmi.
Czcicielem Dzieciątka Koletańskiego jest bp Janusz Mastalski. – Wiem, że tutaj dzieją się cuda. Mogę zaświadczyć, że wiele spraw powierzonych Dzieciątku zostało tutaj „załatwionych” – przekonuje krakowski biskup pomocniczy. – W takich chwilach, kiedy jest ciężko, kiedy czujemy się opuszczeni, jest pokusa odejścia. Dlatego Dzieciątko przychodzi do nas i mówi: „Jestem siłą w pokusach!”. Każdy z nas ma swoje kłopoty, lęki. Siła, którą w takich chwilach obdarza nas Jezus, to dzielność i odwaga, determinacja i czuwanie, by nie odejść za daleko i nie zniechęcać się – mówi. Biskup odprawił Mszę św. na rozpoczęcie jubileuszu. Podkreślił, że ma on się rozegrać w ludzkich sercach, i wskazywał, że warto zawierzyć malutkiemu Jezusowi spotkanych w życiu ludzi – zarówno bliskich, jak i tych, którzy się pogubili, stracili wiarę lub nas zdradzili czy zranili. – Warto wyjść z tej świątyni ze świadomością, że Dzieciątko Jezus nas nie zostawia i mimo że jest słabe, niewinne, malutkie, jest potężną łaską – powiedział. – Kto pierwszy raz przyjdzie do Dzieciątka Koletańskiego, kto pierwszy raz spotka się z siostrami bernardynkami, ten musi tu wrócić. To miejsce, które przemienia, to miejsce, z którego człowiek wychodzi umocniony – zaznaczył. Siostry bernardynki informują, że przez cały jubileuszowy rok – poza marcem, majem, czerwcem i październikiem – w każdy czwartek o 18.00 będzie odprawiane nabożeństwo do Dzieciątka Jezus Koletańskiego z odczytywaniem podziękowań i próśb, a po nim – Msza św.
– Dzieciątko i św. Józefa, który tu jest czczony jako patron Krakowa, łączy miłość, a w miłości może być tylko dobra rywalizacja. Jeśli się ścigają, to w tym, kto będzie bardziej kochany – mówią.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się