Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Sekret świętości

To był wstrząs dla całej Polski – 6 lat temu w Boliwii została zamordowana wolontariuszka misyjna z Libiąża. Dziś trwają przygotowania do jej procesu beatyfikacyjnego, a ludzie, którzy wcześniej nie znali Helenki, inspirują się jej życiem.

Wie o tym postulator procesu beatyfikacyjnego Heleny Kmieć ks. Paweł Wróbel SDS. – Rodzice czasem na jej grobie znajdowali kartki, listy z podziękowaniami. Ludzie piszą maile, czasem zamieszczają komentarze pod różnymi postami w mediach społecznościowych, czasem ktoś pisze, że będąc pod wrażeniem życia Heleny i jej śmierci, modlił się, prosząc o jej wstawiennictwo, i wydarzyły się konkretne łaski – opowiada.

Jakie to są wydarzenia? – Ktoś wrócił do Kościoła, ktoś prosił o pomoc w nawróceniu bliskiej osoby, ktoś inny prosił o wstawiennictwo w chorobie – wymienia salwatorianin. Takie informacje docierają również z boliwijskiej Cochabamby, gdzie zginęła Helenka. Siostra Savia Bezak, służebniczka dębicka, była świadkiem tragicznych wydarzeń sprzed 6 lat. Teraz opowiada o dobru, które dzieje się w Boliwii – jak wierzą ludzie – za wstawiennictwem dziewczyny z Polski. Przykładem jest świadectwo Polki, która wyszła za Boliwijczyka i mieszkała w pobliżu Cochabamby. Miała problemy z zajściem w ciążę, a bardzo pragnęła drugiego dziecka. Opowiadała, że prosiła o pomoc polską wolontariuszkę. Urodziła córeczkę, której dała na imię Helenka, bo poczęcie i narodziny tego dziecka przypisuje jej orędownictwu. Jednak o wpływie Helenki na życie zwykłych ludzi nie świadczą wyłącznie nadzwyczajne wydarzenia. Adam Paturej jest rówieśnikiem Heleny, przedsiębiorcą, mężem i ojcem czwórki dzieci. Z Helenką zetknął się niemal dwa lata temu na Mszy św., która była odprawiona z okazji poświęcenia szkoły nazwanej jej imieniem na warszawskich Kabatach.

– To był kulminacyjny moment mojego dojrzewania duchowego. Czytaliśmy w rodzinie książki o niej, świadectwa. Niezwykle zaimponowała mi jej bezinteresowna chęć pomocy drugiej osobie – mówi mężczyzna. Jego zdaniem, taka postawa dziś nie jest popularna, zwłaszcza w biznesie, który rządzi się zasadą: „A co ja z tego będę miał?”. – Sam zresztą to pytanie zadawałem. Postawa osoby, która nie kalkuluje w ten sposób, rzuca pracę i jedzie w nieznane, na misje, jest niezwykła – komentuje. Helenki nie znała wcześniej Justyna Dalasińska, zaangażowana w Wolontariat Misyjny „Salvator”, dzięki któremu libiążanka wzięła udział w czterech wyjazdach misyjnych: na Węgry, do Rumunii, Zambii, gdzie pracowała z dziećmi ulicy, i w końcu – do Boliwii, która okazała się ostatnim przystankiem jej życia.

– Mnie osobiście uderza najbardziej to, w jaki sposób wykorzystywała talenty, których miała wiele. Potrafiła pięknie śpiewać i dzieliła się tym darem, pomagając ludziom się modlić, bawić się i cieszyć. Znajomość języków wykorzystywała po to, by jeszcze lepiej komunikować się z dziećmi na misjach. Sekretem jej świętości nie jest to, ile potrafiła, ale to, że nie zatrzymywała tych talentów dla siebie. Wszystko, co robiła, robiła dla dobra drugiego człowieka – mówi o inspiracji Helenką J. Dalasińska. Od kilku lat nad pielęgnowaniem pamięci o dziewczynie z Libiąża czuwa fundacja jej imienia. Marta Omieczyńska, która stoi na jej czele, była koleżanką Helenki. Fundacja od kilku lat jeździ po całej Polsce z wystawą o niej. – Wszędzie, gdzie trafiamy, ludzie znają Helenkę: od Świnoujścia, przez Dębicę, Białystok, po Szklarską Porębę. Historii Heleny wysłuchały w tym czasie tysiące osób – opowiada M. Omieczyńska. Jak podkreśla, ludzie poznają ją i dzięki temu przekonują się, jak można na co dzień żyć Panem Bogiem i robić to w zwyczajny sposób. Fundacja im. Heleny Kmieć prowadzi kilka projektów, których celem jest – jak mówi M. Omieczyńska – wbicie klina dobra w zło, które się dokonało w Cochabambie.

Jej członkowie nie chcą stawiać Helence pomników. Pragną, by pamięć o libiążance była żywa w działaniach i w ludziach, którzy będą mogli inspirować się jej pięknym życiem. Dlatego wznoszą w podkrakowskiej Trzebini Centrum Wolontariatu Misyjnego nazwane jej imieniem. Fundacja wspiera programem stypendialnym najmłodszych mieszkańców Boliwii, Zambii, Tanzanii i Meksyku. W Polsce prowadzi coroczny konkurs dla dzieci i młodzieży „Podaj dobro dalej”. Z inicjatywy fundacji powstał na YouTubie cykl rozmów „Kawa z Helen”, przeprowadzonych z ludźmi, którzy znali Helenkę. Jego owocem jest książka wydana pod tym samym tytułem. – Mam nadzieję, że w trakcie procesu beatyfikacyjnego uwypuklimy cechy, które Helenę charakteryzowały jako osobę mającą bliską i piękną więź z Bogiem, i będziemy mogli pokazać jej realność – że nie jest człowiekiem odległym, ale żyjącym tak jak my i potrafiącym dotrzeć do świętości – podsumowuje ks. Wróbel.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy