Henry James zmarł 15 lutego, miał trzy dni.
Informację o śmierci chłopca potwierdziła w piątkowy wieczór rzeczniczka szpitala, Maria Włodkowska.
Rodzice pięcioraczków za pośrednictwem szpitala przekazali list. Jak piszą, są zdruzgotani śmiercią synka, który przegrał walkę o życie. Jak zapewniają, po czasie smutku pozostaną pozytywni, będą wspierać pozostałych 11 dzieci i pomogą im w zrozumieniu wiadomości o ich bracie Henrym Jamesie. "Zapamiętamy małego Henry'ego w naszych sercach, szanując to, że pojawił się w naszym Świecie" - napisali Dominika i Vince Clarkowie.
Rodzice podziękowali szpitalowi za wszystko, co zrobił do tej pory, i za opiekę nad pozostałą czwórką dzieci. "Cieszyliśmy się każdą sekundą, którą mogliśmy z nim spędzić. Proszę, uszanujcie nasze prawo do opłakiwania go w ciszy, z szacunkiem. Prosimy jedynie o wasze modlitwy" - apelują. Są pod opieką specjalistów ze Szpitala Uniwersyteckiego, którzy pomagają im przejść przez bolesny czas.
Czytaj też: W Krakowie znów urodziły się pięcioraczki
Pięcioraczki - Charles Patrick, Henry James, Elizabeth May, Evangeline Rose oraz Arianna Daisy - urodziły się 12 lutego w 28 tygodniu ciąży, przez cesarskie cięcie. Noworodki w chwili narodzin ważyły od 710 do 1400 gramów; każdy z nich mierzył ok. 40 centymetrów. Wszyscy trafili pod opiekę zespołu Oddziału Klinicznego Neonatologii, kierowanego przez prof. Ryszarda Lauterbacha,
Taka ciąża mnoga zdarza się raz na 52 miliony przypadków.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się