– Jeśli nie będziemy bronić świętej przestrzeni, do której przychodzimy, by spotkać się z Bogiem, nastąpi desakralizacja kościołów – mówi ks. Grzegorz Lenart, przewodniczący Archidiecezjalnej Komisji Muzyki Kościelnej oraz duszpasterz muzyków kościelnych archidiecezji krakowskiej.
Monika Łącka: Chcę zorganizować koncert charytatywny w jednym z krakowskich kościołów, który słynie z dobrej akustyki i pięknego wnętrza. Wystarczy zgoda proboszcza i mogę działać?
Ks. Grzegorz Lenart: Zgoda proboszcza, aby – uwaga! – zorganizować w kościele koncert muzyki religijnej lub sakralnej, nie żadnej innej, jest niezbędna, ale nie daje jeszcze zielonego światła do działania. Jeśli proboszcz uzna, że idea jest słuszna, musi wystąpić do metropolity krakowskiego z prośbą, by taki koncert mógł się odbyć w przestrzeni sacrum. Do prośby trzeba dołączyć program koncertu (czyli pełną listę utworów, jakie mają być zagrane) oraz wykaz artystów, którzy wystąpią. Po zapoznaniu się z wnioskiem i opinią Archidiecezjalnej Komisji Muzyki Kościelnej decyzję podejmuje abp Marek Jędraszewski. Gdy w repertuarze znajdują się utwory, których nie powinno się wykonywać w miejscu świętym, trzeba dokonać korekty programu. Oznacza to, że proboszcz ma obowiązek skontaktować się z organizatorami koncertu i jeśli poprawki zostaną uwzględnione, prośba ponownie trafia do metropolity. Warto przypomnieć, że zgoda nie jest wymagana, gdy podczas koncertu występują grupy działające przy parafii, chór, schola lub gdy jest to koncert solowy organisty, który na co dzień pracuje w parafii.
A jeśli ktoś dostał zielone światło od proboszcza, ale ten „zapomniał”, że o zgodę musi poprosić swoich przełożonych, lub też podanie złożył za pięć dwunasta? Przykładów na to jest wiele – chociażby koncert dobroczynny, który pod koniec lutego odbył się w jednym z krakowskich kościołów.
Prośby o zgodę na zorganizowanie koncertu należy składać z wyprzedzeniem, by zarówno metropolita, jak i komisja mogli bez presji czasowej zapoznać się ze złożonym wnioskiem. Sytuacja, w której koncert został już przygotowany i wszystko jest dopięte na ostatni guzik, lecz bez uzyskania odpowiedniego zezwolenia, nie powinna mieć miejsca, bo to nie jest uczciwe załatwienie sprawy. Podczas ostatniej kongregacji księży, zgodnie z prośbą abp. Jędraszewskiego, wszyscy proboszczowie zostali poinformowani o wymaganiach stawianych przez Kościół organizatorom koncertów. Niestety, zarówno w świadomości wiernych, jak i kapłanów czasami brakuje wrażliwości na sacrum w kościele.
To prawo obowiązuje nie od dziś.
Instrukcja Kongregacji Kultu Bożego o koncertach w kościele powstała w 1987 r., czyli za czasów Jana Pawła II. Z kolei Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski o muzyce kościelnej została zatwierdzona w 2017 roku. To dwa najważniejsze dokumenty (oprócz Kodeksu prawa kanonicznego), które w jasny sposób mówią, że kościół jest przeznaczony do sprawowania kultu, dlatego nie możemy traktować go jak sali koncertowej. A skoro jest to dom Boży, to nie ma w nim miejsca na muzykę świecką, zrodzoną bez inspiracji religijnej.
A co z muzyką klasyczną? Wiele osób, także duchownych, uważa, że kościół to odpowiednie miejsce, by brzmiały w nim wszystkie utwory wszystkich wielkich kompozytorów.
Albo chociaż tych kompozytorów, o których wiemy, że byli chrześcijanami. To jest błędne założenie. W kościele nie wolno zagrać nawet najpiękniejszej symfonii, jeśli nie powstała ona z inspiracji religijnej. Są twórcy, którym nie śniło się, że ich utwory będą grane w świątyniach, bo nie mieli takiej intencji, a niektórzy nie mieli z Kościołem nic wspólnego! Koncert w przestrzeni sakralnej ma służyć ewangelizacji, a nie rozrywce, bo nie chodzi o to, by słuchaczowi dostarczono tylko źródła wzniosłych emocji, ale o to, by muzyka sakralna, dzieła sztuki wypełniające świątynię czy też odpowiednie rozważania podprowadziły człowieka do spotkania z Bogiem. Instrukcja o muzyce kościelnej odróżnia też muzykę kościelną od każdej innej. Co więcej, dzieli ją na muzykę liturgiczną, uznaną za taką przez autorytet Kościoła (np. pieśni mszalne, części stałe Eucharystii), sakralną (np. „Msza żałobna”, „Reqiuem” W.A. Mozarta) i religijną (to np. piosenki, które powinny być wykonywane poza Mszą św.).
W krajobraz Podhala wrosły koncerty, podczas których w świątyniach grana jest muzyka góralska. Wszyscy ją lubimy i dlatego nikt nie protestuje?
Repertuar, który często przedstawiają takie kapele, trudno uznać za religijny, bo nawet jeśli słowa utworu zrodziły się z inspiracji religijnych, to melodia została zaczerpnięta z regionalnych przyśpiewek i na pewno nie kojarzy się z sacrum. Na to nie ma zgody, bo Sobór Watykański II kładł duży nacisk na to, by oddzielić sacrum od profanum. Ważne są też instrumenty używane podczas koncertu – ani w czasie liturgii, ani poza nią nie powinny być wykorzystywane fortepian, saksofon i perkusja, bo one jednoznacznie kojarzą się z muzyką świecką, a wchodząc do świątyni, wchodzimy w inną, Boską rzeczywistość. Niewiele osób zwraca na to uwagę.
W całej archidiecezji nie brakuje też koncertów wielkopostnych, pasyjnych (a nieco wcześniej kolędowych), przeplatanych muzyką popularną lub klasyczną, z których robi się duże wydarzenia medialne. Podobnie było z niedawnym koncertem Skaldów, którzy w sanktuarium Najświętszej Rodziny w Nowym Bieżanowie, ustawieni przed ołtarzem, zaśpiewali swoje największe przeboje.
Osobiście uważam, że ten koncert nie powinien się odbyć. Obawiam się, że takie sytuacje to owoce, jakie w nasze życie wnosi postmodernizm. To egocentryzm powoduje, że człowiek koncentruje się na sobie tak bardzo, iż zapomina o tym, co święte, i o tym, że w kościele najważniejszy jest Pan Bóg. Nie do przyjęcia jest tłumaczenie, że „zespół musi gdzieś wystąpić, a w okolicy nie ma lepszego miejsca”. To są argumenty, które mają zadowolić człowieka i które wpisują się w to, co dzieje się wokół nas, czyli w kryzys wiary i sacrum. Jeśli więc sami nie zadbamy o sacrum w kościele i jeśli kapłani nie będą odpowiednio formować wiernych, to szybko i u nas stanie się to, co obserwujemy na Zachodzie, gdzie ludzie częściej przychodzą do kościoła na koncert niż na liturgię.
Tam nikt nie widzi problemu w tym, że słuchacze są odwróceni od ołtarza i głośno wyrażają swoje emocje, zapominając, gdzie się znajdują. Choć i w Krakowie sytuacji, gdy miejsca słuchaczy są ustawione tyłem do ołtarza, jest wiele.
Tak było chociażby podczas wspomnianego już wcześniej koncertu dobroczynnego pod koniec lutego. Przypomnę więc – za to, gdzie znajduje się miejsce dla artystów, i za to, w jaki sposób ustawione są krzesła dla słuchaczy, odpowiadają organizatorzy oraz proboszcz (zarządca) świątyni. Również proboszcz musi dopilnować tego, by podczas przygotowań do koncertu nie dochodziło do znieważania Najświętszego Sakramentu. Wszystko to musi odbywać się godnie, a podczas koncertu muzycy nie mogą wchodzić do prezbiterium ani wykorzystywać miejsc służących liturgii. Zaś oklaski najlepiej zostawić na koniec występu lub zupełnie z nich zrezygnować, bo koncert odbywający się w kościele to nie jest show danego artysty, ale wydarzenie organizowane na chwałę Boga.
Wiele osób powie teraz, że „Kościół się czepia i utrudnia czynienie dobra”, bo przecież sporo takich koncertów jest połączonych ze zbiórką pieniędzy dla chorej osoby czy dla różnych ważnych organizacji.
Nawet najbardziej szczytny cel (np. kwesta na rzecz hospicjum) nie powinien być kartą przetargową, poprzez którą stawia się proboszcza pod ścianą, „bo przecież nie wypada odmówić tak szlachetnej inicjatywie”. To trudne, ale prawdziwe, bo cel nie uświęca środków. Koncert charytatywny można zorganizować w każdym innym miejscu, nie w kościele (np. w plenerze albo w auli parafialnej – wiele wspólnot posiada odpowiednią przestrzeń) i wtedy nikt nikogo nie będzie ograniczał w kwestii repertuaru. Problem w tym, że kościoły stały się modnym miejscem dla takich wydarzeń. Może dlatego, że ktoś zakłada, iż do świątyni przyjdzie więcej osób (bo nie trzeba kupować biletów, wystarczy wrzucić datek do puszki), a może dlatego, że wynajęcie sali koncertowej sporo kosztuje.
Jak więc powinniśmy reagować my, redakcja katolicka, gdy dostajemy prośbę o patronat medialny dotyczący koncertu, który budzi nasze wątpliwości?
Wszyscy, którzy jesteśmy odpowiedzialni za kulturę chrześcijańską – w szerokim tego słowa znaczeniu – musimy współpracować. Nie może być zgody na to, by w przestrzeni sakralnej pojawiał się nieodpowiedni repertuar. Jeśli więc nie będziemy reagować we właściwy sposób, bronić świętej przestrzeni, przeznaczonej do tego, by oddawać cześć Bogu i doświadczać piękna Jego miłości, to nastąpi desakralizacja kościołów i każdy będzie chciał robić to, co uzna za słuszne. Potrzeba tylko jednego – by w naszych świątyniach wciąż przywracać Panu Bogu należne Mu pierwsze miejsce, a wówczas nie trzeba będzie sięgać do dokumentów, które niestety muszą nam o tym przypominać.• monika.lacka@gosc.pl
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się