Nowy numer 17/2024 Archiwum

Kiedy chłopaki płaczą, czyli o męskiej depresji

Zaburzenia depresyjne u mężczyzn wciąż są społecznym tabu.

Jedną z osób publicznych, które otwarcie mówią o swoich zmaganiach z depresją, jest Michael Phelps. Zdobywał kolejne medale olimpijskie, był u szczytu sportowych możliwości, odnosił sukcesy, ale przeżywał wewnętrzne cierpienie. „Są takie dni, kiedy czuję się absolutnie bezwartościowy. Kiedy całkowicie się zamykam, ale mam w sobie ten kipiący gniew” – mówił ten wybitny pływak na łamach serwisu sportowego ESPN. 

Jak mężczyźni przeżywają depresję? – Zaczyna się w niezauważalny sposób. Mężczyzna robi się nerwowy, drażliwy, co prowadzi do konfliktów w najbliższym otoczeniu. Podejmuje działania neutralizujące negatywne emocje poprzez aktywność. Nagle więcej biega, chodzi na siłownię, sięga po używki – tłumaczy prof. Krzysztof Krajewski-Siuda, ceniony psychiatra i psychoterapeuta. Wśród innych objawów wymienia m.in. spadek koncentracji i nastroju, zaburzenia snu i jedzenia, anhedonię, czyli nieumiejętność cieszenia się życiem.

Jego obserwacje potwierdza Szymon Żyśko, dziennikarz, który doświadczył dwóch epizodów depresyjnych. – Nagle postanowiłem śpiewać i zapisałem się do chóru. Szukałem rzeczy, dzięki którym nie zostanę sam ze swoimi myślami – opowiada. Nie mógł spać, był zdenerwowany i smutny. Czuł, że zawodzi w wielu sferach, nie miał siły na wypełnianie zadań. Temat depresji wciąż jest społecznym tabu, a depresja u mężczyzn to niemal terra incognita. Książka „Męska depresja. Jak rozbić pancerz”, którą napisał wraz z prof. Krajewskim-Siudą, ma zapełnić poważną lukę w psychoedukacji polskiego społeczeństwa.

– Szymon przekonał mnie jednym zdjęciem wrzuconym do Facebooka. Na tej fotografii był uśmiechnięty, a opisał ją zdaniem: „Tak może wyglądać facet w depresji”. W sieci zawrzało, a on obiecał mi, że w książce opowie o swoich doświadczeniach. Pomyślałem, że to szansa, by nie był to tylko poradnik, ale rozmowa, która ma w sobie walor autentyczności – opowiada psychiatra.

Statystyki mówią, że na jedną kobietę popełniającą samobójstwo przypada sześciu mężczyzn. – Kiedy jakaś znana osoba popełniała samobójstwo, ówczesny szef portalu, w którym pracowałem, zlecał mi, bym o tym pisał, bo wiedział, że mam wyczucie tematu. W pewnym momencie pomyślałem, że nie chcę być specjalistą od samobójstw, ale sprawić, że choć jedna osoba wybierze życie – wyjaśnia dziennikarz otwartość w publicznym opowiadaniu o swoim doświadczeniu.

Problem z męską depresją polega m.in. na tym, że kultura wybacza więcej mężczyznom – oni mają prawo być agresywni czy sfrustrowani. – Przepracowany ojciec to w polskich rodzinach norma, a jest to objaw wskazujący na depresję – zauważa S. Żyśko. Mężczyźni wstydzą się prosić o pomoc, co wiąże się – według wielu z nich – ze zrzuceniem pancerza silnego, twardego faceta.

– Często to najpierw kobiety przychodzą po pomoc dla swojego partnera, brata czy przyjaciela. One pierwsze zauważają niepokojące zmiany zachowania – opowiada prof. Krajewski-Siuda. Jak podkreśla, sygnałem alarmowym jest przedłużające się przygnębienie. – Smutek to uczucie krótkotrwałe, ulega pocieszeniu. Jest też uczuciem dojrzałym, reakcją na niedoskonałość świata. Depresja trwa długo, upośledza nasze funkcjonowanie, z którym sobie nie radzimy – wyjaśnia. Gdy negatywne objawy, a więc smutek, spadek koncentracji i zainteresowania światem, a także agresja i nerwowe zachowania, trwają dłużej niż dwa tygodnie, trzeba się zwrócić po pomoc.

Do kogo najpierw? Do terapeuty czy psychiatry? – Najpierw lekarz – stanowczo radzi profesor. Lekarz potrafi rozpoznać, kiedy zaburzenie depresyjne jest objawem choroby somatycznej, a kiedy potrzebna jest pomoc psychiatry i farmakologia. Bywa zresztą i tak, że pacjent nie ma siły na terapię – wtedy potrzebuje wzmocnienia lekami. 

– Sam miałem opory przed psychiatrą. Ale kiedy w końcu się zdecydowałem, powiedział mi, że jestem w takim stanie, że nie będzie mnie otwierał. Najpierw leki. Zaufałem mu i to był dobry kierunek. Gdybym najpierw poszedł na terapię, mogłoby być różnie – dodaje S. Żyśko. – Już nie pamiętałem, jak to jest czuć się dobrze. Tak długo źle się czujesz, że przyzwyczajasz się do tego. A tu nagle odkrywasz, że masz zdolność cieszenia się życiem, że ono zależy od ciebie – przekonuje dziennikarz.


Tekst powstał na podstawie spotkania z autorami książki „Męska depresja. Jak rozbić pancerz”, zorganizowanego w Krakowie przez wydawnictwo Mando i Stowarzyszenie „All In UJ”. Więcej w „Gościu Krakowskim” nr 18.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy