W tym roku rocznicę Bitwy Warszawskiej obchodzono skromnie, po raz pierwszy od wielu lat nie było defilady wojskowej.
Gdy 12 sierpnia 1920 r. armia radziecka stanęła na przedpolu Warszawy, wyglądało na to, że upadek stolicy, a co za tym idzie - młodego polskiego państwa, jest nieunikniony, zwłaszcza wobec znacznej przewagi liczebnej bolszewików. Jednak w bitwie pod Radzyminem zwyciężyło wojsko polskie, odpierając Rosjan, broniąc Polski i zastawiając armii Budionnego drogę do wnętrza Europy. Bitwa Warszawska odwróciła losy wojny. Takich batów Armia Czerwona nie dostała nigdy przedtem i długo potem. Data tego zwycięstwa stała się więc datą Święta Wojska Polskiego.
W tym roku pod Wawelem, oprócz Mszy w katedrze, głównym punktem obchodów był uroczysty apel na pl. Matejki przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Odczytany został list ministra obrony narodowej do żołnierzy, w którym wicepremier Mariusz Błaszczak dziękował wojsku za "odwagę, poświęcenie i profesjonalizm" w warcie pełnionej na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego w tych trudnych czasach agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Z przemówieniem wystąpił także wojewoda Łukasz Kmita. Cytując gen. Józefa Hallera, powiedział: "Być mężnym a żołnierzem polskim to jedno. Waleczność naszego żołnierza jest odwiecznie polska".
W czasie uroczystości wojewoda odznaczył orderami i medalami przyznanymi przez Prezydenta RP oraz Medalami Stulecia Odzyskanej Niepodległości zasłużonych działaczy społecznych, samorządowych oraz ludzi pomagających uchodźcom z Ukrainy.