Uważny dokumentalista życia Krakowa od ponad 30 lat, w tym wydarzeń religijnych, zmarł w sobotę 16 grudnia w wieku 71 lat.
Był czynny prawie do końca życia. Jeszcze 31 października fotografował uroczystości pogrzebowe Wandy Półtawskiej, 11 listopada - uroczystości patriotyczne i Lekcję Śpiewania na Rynku Głównym, a w kolejnych dniach m.in. osadzanie Chochoła w Bronowicach 21 listopada. Ostatnie materiały - fotorelację z Mszy św. przy relikwiach św. Szarbela w sanktuarium Jana Pawła II na Białych Morzach - otrzymaliśmy od niego 29 listopada.
Kraków był miastem rodzinnym A. Wojnara i wielokrotnie gościł w jego obiektywie. Były to zarówno relacje z uroczystości religijnych i patriotycznych, wystaw w krakowskich muzeach, pokazów szopek krakowskich, miejskie scenki rodzajowe, portrety krakowian oraz osobistości odwiedzających podwawelski gród, w tym koronowanych głów. - Zamiłowanie do rzeczy pięknych wyniósł z domu. Ojciec był rzeźbiarzem i fotografem. Adam uczył się w słynnej Szkole Powszechnej Męskiej nr 4 im. św. Jana Kantego na Smoleńsku w jednej klasie z Antonim Leonem Dawidowiczem, późniejszym znanym profesorem matematyki. Studiował na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych. Nie był jakimś automatycznym pstrykaczem. Jego zdjęcia nie były tylko rezultatem sprawności technicznej fotografującego. On bowiem wiedział nie tylko, jak sfotografować ludzi, budynki, sceny, ale wiedział także doskonale, co fotografuje, przy czym ta wiedza była nierzadko głęboka - mówi Jarosław Kazubowski, krakowski historyk sztuki i publicysta, współpracujący niegdyś ze zmarłym fotoreporterem. - Miał do niego duży sentyment kard. Franciszek Macharski, bo ojciec Adama chodził do szkoły z przyszłym hierarchą. Dlatego też liczne wizerunki kardynała, powstające przez pryzmat Adamowego obiektywu, nosiły serdeczny charakter. On zresztą nigdy nie robił złośliwych ujęć. Na otaczający świat patrzył z sympatią - dodaje J. Kazubowski.
Był powszechnie lubiany, m.in. ze względu na niezwykłą uczynność. Przyjaźnił się z nim i cenił go mistrz fotografii Adam Bujak. Jego zdjęcia można było zobaczyć nie tylko na łamach "Gościa Krakowskiego", z którym współpracował od prawie 30 lat, lecz także innych tytułów prasowych, m.in.: "Czasu Krakowskiego", "Wieści", "Żródła", "Dziennika Polskiego", "Gazety Krakowskiej" i "WPiS". Współpracował także z wydawnictwem Biały Kruk oraz Biurem Prasowym Archidiecezji Krakowskiej. - Był niegdyś posiadaczem chyba najdłuższej wizytówki w Polsce. Figurowały bowiem na niej jednocześnie winiety kilku tytułów prasowych, z którymi współpracował. W pracy dawał z siebie wszystko. Obserwowaliśmy często w akcji jego sylwetkę potężnej postury, objuczoną wielką torbą lub plecakiem ze sprzętem fotograficznym, z dwoma ciężkimi aparatami fotograficznymi na szyi naraz. Było tak nawet wtedy, gdy zaczął mieć problemy zdrowotne z kręgosłupem i biodrami - wspomina Jarosław Szarek, dyrektor Muzeum Armii Krajowej, były prezes Instytutu Pamięci Narodowej, niegdyś dziennikarz "Czasu Krakowskiego".
Widywano go bardzo często w katedrze na Wawelu. Był wierny w fotografowaniu jej wnętrz oraz dziejących się tam wydarzeń. - Mogliśmy na niego zawsze liczyć przy obsłudze w katedrze finałów kolejnych edycji Konkursu o Złote Lilie Jadwigi Andegaweńskiej - wspomina Stanisława Buczek, prezes Zarządu Rodziny Szkół im. św. Jadwigi Królowej. Niektórzy z kolegów fotoreporterów zazdrościli mu trochę dobrych wejść przy relacjonowaniu pogrzebów rozmaitych znakomitości. Był bowiem fotograficznym współpracownikiem firmy pogrzebowej "Karawan".
Miał zrozumienie dla gromadzenia i prezentowania dziedzictwa fotograficznego. Był związany m.in. z Muzeum Fotografii tworzonym przez Władysława Klimczaka. Z dużą sympatią patrzył także na obecne Muzeum Fotografii w Krakowie. Podarował mu m.in. kilkadziesiąt oryginalnych klisz szklanych z fotografiami Stanisława Muchy (1895-1976), przedstawiających Kraków w latach 20. i 30. XX wieku. "Może i to, co po mnie fotograficznego zostanie, też trafi do muzeum?" - zastanawiał się.
Warto jednak dodać, że nie ograniczał się do fotografowania Krakowa. Jeździł z aparatem po wszystkich zakątkach archidiecezji. Sam zresztą w pewnym momencie życia przeniósł się z krakowskiej Woli Justowskiej do podkrakowskiego Cholerzyna. Z miłością przyhołubił tam mądrą suczkę Czarusię oraz rozmaite koty, które czekały na niego, gdy późnym wieczorem wracał z pracy.
2017 r. Adam Wojnar (w okularach i szaliku) był na fotograficznym posterunku m.in. przy sarkofagu Władysława Łokietka w trakcie ingresu do katedry abp. Marka Jędraszewskiego. Jan Głąbiński /Foto Gość