Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Takie pytanie psychoterapeuta i delegat prowincjała zakonu dominikanów ds. ochrony małoletnich i osób w duszpasterstwie o. Tomasz Franc OP postawił swoim rozmówcom podczas dyskusji panelowej w ramach sympozjum zorganizowanego przez Centrum Ochrony Dziecka przy Uniwersytecie "Ignatianum".
Pytanie jest uzasadnione, bo Kościół mierzący się z prawdą o zjawisku wykorzystania seksualnego przypomina przepełnionego lękiem pacjenta, próbującego zaprzeczyć, przemilczeć lub niezbyt trafnie zdiagnozować istotę problemu. - Gdyby przyszedł do mnie Kościół, najpierw pracowałbym z nim nad tym, by przestał się bać - odpowiedział psychiatra i terapeuta prof. Bogdan de Barbaro. Jak podkreślał, ten, kto jest opanowany lękiem, buduje wokół siebie twierdzę i jest nieufny.
Przyznał, że nie dziwi się temu lękowi, bo "ponowoczesność jest groźna dla Kościoła". - Powiedziałbym mu: "Kościele, zaryzykuj spotkanie, bo to, kim jesteś, obliguje cię, żebyś się nie bał" - mówił. Jego zdaniem, Kościół ma duchową moc, by podejść do świata z odwagą. - Zachęcałbym tego pacjenta, żeby wracał do źródeł, do idei wolności i miłości, by zrezygnował z polityki i nie dawał się uwikłać czy korumpować moralnie - podkreślał.
Współtwórczyni inicjatywy Zranieni w Kościele, psychoterapeutka i dyrektorka Pracowni Dialogu dr Barbara Smolińska również zwracała uwagę na konieczność uwolnienia Kościoła od lęku. - Trzeba ten lęk rozbroić, zobaczyć, co się za nim kryje, i dojść do miłości - mówiła. Ojciec Franc dodał, że uwolnienie z lęku pomaga walczyć z klerykalizmem, wyzbywać się dystansu, protekcjonalizmu, niedowierzania świadectwu osób skrzywdzonych, a to z kolei pozwala na to, by dzielić się wzajemnie doświadczeniem, co daje "poczucie równości i wzajemności".
Opowieść skrzywdzonych
Rozmówcy zgodnie podkreślali, że "ofiara" to określenie zamykające i odbierające poczucie sprawczości osobie, która doświadczyła wykorzystania seksualnego. Odwołując się do doświadczeń prowadzonego przez inicjatywę Zranieni w Kościele telefonu zaufania, B. Smolińska mówiła, że jego twórcom towarzyszyło od początku pytanie o słowa opisujące to doświadczenie. - Ofiara to ktoś, kto nic już nie może. Wolę definicję opisującą: osoba skrzywdzona, wykorzystana - wyjaśniała.
Profesor de Barbaro zwrócił uwagę na to, że człowiek postrzega siebie przez opowieści, a opowieścią osób skrzywdzonych jest trauma przemocy seksualnej. - Słowo "zbrodnia" jest nieprzesadne. Boję się ludzi, nie ufam im, czuję wstręt do siebie, boję się zranienia - te przeżycia, które są konsekwencją traumy, tworzą opowieść osób skrzywdzonych. Słowo "ofiara" czyni z nich kogoś biernego i bezradnego. Osoba skrzywdzona ma poczucie zdewastowanej sprawczości, a sprawczość, czyli poczucie, że mam wpływ na to, co się dzieje, jest czynnikiem warunkującym zdrowie - tłumaczył.
Osoby skrzywdzone nie mówią o swojej traumie od razu. Nie zgłaszają w terapii tego doświadczenia jako głównego problemu. Zwykle mówią o depresji, bezradności, kłopotach w relacjach z bliskimi. - Dopiero w trakcie terapii, gdy zbudowane zostaną więź i zaufanie, ujawniają swoją krzywdę - mówiła B. Smolińska. Zdarza się, że dopiero w trakcie terapii osoba odkrywa, że została skrzywdzona. - Czasem naprawdę tego nie pamięta, tak działa mechanizm obronny - przekonywała szefowa Pracowni Dialogu, która towarzyszy także duchowo w rekolekcjach ignacjańskich. I właśnie na takich rekolekcjach pewien zakonnik, już pod koniec, przypomniał sobie, że był wykorzystany jako mały chłopiec przez księdza.
Profesor de Barbaro potwierdza te obserwacje. - Pacjenci przychodzą z depresją, z bezradnością, konfliktami, a po pewnym czasie, gdy się poczują bezpieczniej, mówią o traumie. Działa tu mechanizm wytłumiania, zaprzeczania, choć jest to doświadczenie, które rzutuje na całe życie, relacje ze światem, postrzeganie siebie - dodał.
Potęga słowa
Terapeuci zwracają uwagę na to, że osoby skrzywdzone seksualnie mierzą się z "dramatem nieopowiedzianej historii". - Zadzwoniła do nas kiedyś 80-letnia kobieta, która nigdy nikomu nie mówiła o tym, że jako kilkuletnia dziewczynka została skrzywdzona. Ona niczego nie oczekiwała. Po prostu chciała o tym opowiedzieć - wspominała B. Smolińska, podkreślając, że słuchanie osób zranionych jest najważniejsze.
- To są rzeczy, o których przez wiele lat się nie mówiło. W tych rozmowach jest dużo ciszy, oszczędnie dawkowane są słowa, czasem bardzo szczegółowe opowieści. Czasami ktoś dzwoni i nie potrafi nic powiedzieć - opisywała terapeutka. Rolą słuchających jest wówczas podtrzymanie kontaktu i więzi.
- Ważne jest to, by mówić im: nie jesteś winny, tylko doznałeś krzywdy. I druga ważna rzecz to zapewnienie: wierzę ci. Trzeba to mówić, nawet jeśli osoba skrzywdzona o to nie pyta - podkreślała. Jak dodał w tym kontekście o. Franc, terapeuta dysponuje potężnym narzędziem - jest nim "słowo, które odbarcza, wyjaśnia, wspiera".
Pytanie o tożsamość
W procesie zdrowienia ważne jest doświadczenie wspólnoty, która wspiera. Barbara Smolińska opowiada o działającej od dwóch lat grupie wsparcia złożonej z kobiet z całej Polski. Niektóre są już po terapii i poszukują osób z podobnymi doświadczeniami, są też osoby przed terapią, poszukujące wsparcia, ale także takie, które już zgłosiły swoją sprawę i swoją energią zachęcają do tego inne.
- Sieć społeczna, w której możemy bez wstydu otwierać coś bolesnego i tworzyć nowe, bezpieczne więzi, jest ważnym czynnikiem zdrowienia - podkreślał prof. de Barbaro.
Ważną kwestią jest odtabuizowanie problemu wykorzystania seksualnego. - Złe tajemnice trzymają rodziny w kleszczach. Gdy sprawa zostanie ujawniona, czują ulgę. Otwarcie tematu ma dobre skutki - twierdzi terapeuta.
Paneliści zastanawiali się także nad obrazem Boga zdeformowanym u osoby skrzywdzonej przez doświadczenie wykorzystania. Jak zauważyła B. Smolińska, są osoby, które nie odchodzą do Kościoła mimo traumy, co więcej - nie chcą o niej mówić komuś, kto jest wrogi Kościołowi. - Stawiają sobie pytanie, jak Bóg mógł na to pozwolić, które się komplikuje, gdy duchowny krzywdziciel używa argumentacji mistycznej. Wiele osób jednak pragnie ocalić swoją wiarę i odróżnić ją od krzywdy, która je spotkała - dodała.
"Skąd się bierze zło? Jak to skąd /z człowieka" - cytował wiersz Tadeusza Różewicza prof. de Barbaro. Przytoczył przykłady trzech swoich pacjentów, którzy zostali skrzywdzeni w Kościele. Jedna z tych osób jest księdzem, druga uczestniczy w ruchach kościelnych, a trzecia - jak określił - "jest energicznie religijna", w sporze z Panem Bogiem. - Kontakt z Nim trzyma ją przy życiu. Jak to się dzieje? To dla mnie tajemnica - mówił.
- Skrzywdzeni mają swoje słowo w Kościele, ale to nie jest ich życiowa tożsamość - stwierdził o. Franc.
- Ludzie poszukują osób z podobnymi doświadczeniami, ale dążenie do zdrowia oznacza wyjście z tej bańki. Poruszamy się tu między dwiema skrajnościami: z jednej strony ktoś w ogóle nie chce się identyfikować ze swoją krzywdą, a z drugiej ktoś inny próbuje budować nową tożsamość "zranionego w Kościele" - dodała B. Smolińska.
Dyskusja "Ofiara pedofilii - perspektywa terapeutyczna" odbyła się w ramach konferencji pt. "Zbrodnia czynów pedofilnych - aspekty społeczne, terapeutyczne i prawne", którą Centrum Ochrony Dziecka zorganizowało z okazji 10-lecia działalności.