Harce Lajkonika odbywają się w Krakowie od bardzo dawna. W tym roku jednak sytuacja była szczególna - po raz pierwszy trasa tradycyjnego pochodu została zmieniona.
Scenariusz przemarszu jest ustalony od dawna. Wszystko zaczyna się na dziedzińcu krakowskich Wodociągów (Mariusz Glonek, który po raz drugi odegrał rolę Lajkonika, jest pracownikiem tej firmy), stamtąd orszak zawsze szedł na Salwator do klasztoru norbertanek, gdzie na dziedzińcu odbywał się pierwszy taniec z chorągwią malinową, a potem ulicami Kościuszki i Zwierzyniecką na Rynek.
A w tym roku nic z tego: remont ulicy, wszystko rozwalone, kupy żwiru pod pierwsze piętro, całość zagrodzona i "Teren budowy. Wstęp wzbroniony!". Tak tedy Lajkonik przeszedł dziś tylko kawałek w stronę Salwatora i po odwiedzinach na targu i w niektórych sklepach skręcił w ul. Mlaskotów i tam, na dziedzińcu Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 18, odbył pierwszy taniec z chorągwią. Zanim tam doszedł, nieźle się namachał buławą, bo - wiadomo - każdy chce mieć szczęście przynajmniej na rok, a nic nie gwarantuje go lepiej niż uderzenie Lajkonikową buławą. Szczęście jednak ulatuje, jeśli się nie odda Lajkonikowi haraczu, ale... oszczędni krakowianie od dawna próbują, czy nie uda się złapać trochę szczęścia bez ponoszenia kosztów. Jeden ze straganiarzy z pl. Na Stawach, który próbował wrzucić do koszyka Lajkonika 2 zł, zamiast uderzenia buławą, otrzymał radę, żeby "se te dwa złote w buty wsadził". Trochę wstydu było...
Pochód Lajkonika to jedna z najstarszych, oprócz mariackiego hejnału, tradycji krakowskich. Legenda mówi, że włóczkowie, czyli flisacy ze Zwierzyńca, wiosłami i bosakami zatłukli Tatarów szykujących się do napadu na Kraków, a potem - ubrawszy się w zdobyte na nich stroje - wkroczyli triumfalnie do miasta. Jak tam było naprawdę, historycy wolą się nie wypowiadać, bo wiadomo, że legenda to rzecz święta i niezmienna, a prawda historyczna jest w najlepszym razie względna.
W tym roku Lajkonik przeszedł do bulwaru Rodła, a następnie dotarł bulwarem do skweru Konika Zwierzynieckiego, skąd - po krótkim odpoczynku w antykwariacie Abecadło i karczmie Smil’y - udał się przez bulwar Czerwieński, pl. Wielkiej Armii Napoleona, ul. Podzamcze, Planty do skrzyżowania pod Filharmonią Krakowską, gdzie odtańczył drugi taniec z chorągwią malinową. Na koniec dotarł do Rynku Głównego, gdzie na scenie pod Wieżą Ratuszową miał miejsce finał imprezy. Prezydent Aleksander Miszalski nie chciał, rozpoczynając kadencję, narazić się lokalnemu szafarzowi szczęścia, jak nieszczęsny straganiarz, więc haracz od miasta odebrał Lajkonik obfity i po wypiciu z prezydentem toastu za pomyślność miasta i odtańczeniu specjalnego tańca "Urbem salutare", będącego pokłonem dla Krakowa, na trochę miękkich ze zmęczenia nogach (9 godzin trwa pochód, a strój Lajkonika wraz z koniem to ponad 30 kilo!) podreptał na zasłużony odpoczynek. A Kraków kolejny rok szczęścia ma zapewniony!