Rok temu ks. Marcin Napora wpadł na niecodzienny pomysł – by na Światowe Dni Młodzieży do Lizbony pojechać na dwóch kółkach. Teraz postanowił, że za to, co wtedy się wydarzyło, trzeba podziękować, jadąc do Rzymu, by tam znów spotkać się z papieżem.
Do stolicy Lizbony ks. Marcin pojechał wraz z dwoma młodymi góralami – Bartkiem Michulcem i Marcinem Kidoniem, których poznał, gdy przez kilka lat był wikariuszem w parafii Przenajświętszej Trójcy w Czarnym Dunajcu. Gdy inni zbierali pieniądze na bilety lotnicze na ŚDM, oni szlifowali kondycję, trenując pokonywanie różnych tras i sprawdzając, czy aby na pewno nie jest to pomysł zbyt szalony, jak wiele osób im wtedy mówiło. Nie był zbyt szalony. Pewnie też dlatego, że ks. Marcin oraz jego towarzysze oddali całą wyprawę w ręce Boga, zakładając, że podczas drogi modlitwa będzie dla nich odpoczynkiem i sposobem na regenerację sił – tych fizycznych i tych duchowych. W efekcie na rowerach spędzili 22 dni, pokonując nawet 170 km dziennie (a przy okazji także wiele swoich słabości), czyli łącznie ponad 3600 km, i przemierzając aż 7 krajów. Jak później mówili – jadąc, chcieli dawać świadectwo wiary, a kolejne kilometry zamieniali m.in. na Różańce odmawiane we wszystkich spakowanych do serca intencjach. Gdy wrócili do Polski, przepełniała ich ogromna wdzięczność, że plan udało się w całości zrealizować. Było to możliwe także dzięki ludziom dobrej woli, którzy wspierali rowerową inicjatywę, pomagając m.in. dobrać odpowiedni sprzęt. A skoro apetyt rośnie w miarę jedzenia, to było jasne, że za rok trzeba zorganizować kolejną eskapadę. Na horyzoncie rysował się Rzym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.