Wylatując do Zambii 19 marca, wierzyli, że będą tam pod opieką św. Józefa. Wygląda na to, że święty wywiązał się z zadania, bo choć Daniel Andrysiak i Jonasz Lenart zderzyli się z twardymi prawami Afryki, to do Polski wrócili z przekonaniem, że mieszkańcom Czarnego Lądu bardzo się przydali.
Co było najtrudniejsze dla lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu podczas trwającego trzy miesiące wolontariatu medycznego w szpitalu Najświętszego Serca Pana Jezusa, który w Katondwe prowadzą siostry z Polski, służebniczki starowiejskie? – Zdecydowanie były to umierające dzieci, które miałyby szansę na wyzdrowienie w innej (polskiej) rzeczywistości medycznej, oraz ciężko chorzy dorośli pacjenci oczekujący na śmierć, bo ich leczenie nie było już możliwe. W tak trudnych sytuacjach ważne jest, aby nie bać się być przy cierpiącym człowieku, zadbać o jego podstawowe potrzeby, zastosować odpowiednie leczenie przeciwbólowe oraz towarzyszyć pacjentowi i jego bliskim – mówią. – Chodzi m.in. o noworodki z poważanymi wadami serca, które w Polsce ratuje się zaraz po urodzeniu, np. z tetralogią Fallota, rozpoznawaną albo podczas badań prenatalnych, albo tuż po przyjściu dziecka na świat. W Polsce mamy leki, które pozwalają wydłużyć czas oczekiwania na operację. W Zambii, gdy u 3-miesięcznego dziecka zdiagnozowaliśmy takie schorzenie, nie mieliśmy szans, by przetransportować je do innego szpitala i miasta. Co więcej, w Polsce na intensywnej terapii noworodka dysponujemy pełnym wyposażeniem. Tam mieliśmy z tyłu głowy myśl, że w momencie, gdy stan dziecka się pogorszy, nic więcej nie zrobimy, musimy się zatrzymać. I to było trudne – zamyśla się dr Jonasz i dodaje, że pobyt w Zambii „przewietrzył jego umysł”, pozwolił inaczej spojrzeć na wiele spraw. – Inaczej to znaczy bardziej doceniając to, co mamy w Polsce, bo diagnozując tutaj chore dziecko, w kilka sekund mogę zlecić tyle badań, ile potrzeba, by nie było wątpliwości, co się dzieje. W Afryce oznaczenie nawet najbardziej podstawowych parametrów bywa czasem abstrakcją. Dlatego tym większa jest w nas wdzięczność, że dzięki ludziom dobrej woli na zrzutce, jaką założyliśmy na rzecz szpitala w Katondwe, udało się zebrać aż 84 tys. zł, a to pozwoliło na zakup sprzętu, który wiele tu zmieni – podkreśla J. Lenart.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.