- Najbardziej żałuję chwil, kiedy nasi goście przychodzą nad Morskie Oko i nic nie widzą - mówiła Maria Łapińska, prowadząca Schronisko PTTK nad Morskim Okiem, podczas Wieczoru w Willi Czerwony Dwór. Odbyło się ono w poniedziałek 5 sierpnia. Wykład na temat tego najczęściej odwiedzanego schroniska w Tatrach, które w tym roku obchodzi 150-lecie, wygłosił dr Marek Kot, przewodnik i ratownik.
Wszystkich licznie zgromadzonych w poniedziałkowy wieczór 5 sierpnia przywitała Małgorzata Wnuk z Centrum Kultury Rodzimej w zakopiańskiej Willi "Czerwony Dwór" i przekazała głos M. Kotowi, który przybliżył ciekawostki związane z tym najpopularniejszym schroniskiem górskim w naszym kraju. - Mało kto dzisiaj pamięta, że otoczenie Morskiego Oka jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zupełnie inne i nie chodzi o jakieś przeobrażenia, po prostu pasły się tam owce - cakle. Słychać było dzwoneczki, czuć było przyjemny zapach, pasterstwo pełną parą - mówił M. Kot. Przypomniał m.in. postać Emauela Homolacsa, który postawił przy Morskim Oku pierwsze schronisko tatrzańskie, służące turystom przez prawie 40 lat. Niemal od samego początku współtworzyło go Towarzystwo Tatrzańskie, które w 1950 r. przejęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.
Górale Anna i Sebastian Bury postanowili też zbudować swoje własne schronisko nad Morskim Okiem. Miało ono charakter szałasu, działało do 1930 roku. Odwiedzali je chętnie poeci, m.in. Jan Kasprowicz, który nawet jeden ze swoich utworów poświęcił właścicielce namiętnie palącej fajki. - Pamiętajmy również, że to były zupełnie inne czasy, podróż nad Morskie Oko wymagała sporo wysiłku, nie było konnych fasiągów, co najwyżej wierzchowce - przypomniał M. Kot.
W spotkaniu uczestniczyła M. Łapińska, która od lat 80. ub. wieku prowadzi z rodziną Schronisko nad Morskim Okiem. - To już jest taki samograj, każdy wie, co ma robić. Nawet niedźwiedzie, odkąd mamy pastucha elektrycznego, przestały nas nachodzić - żartuje pani Maria. - W wakacje na każdy dzień to jakieś 10-12 blach szarlotki musimy mieć gotowych - wyliczała. Wspominała też, jak politykowi PRL Józefowi Cyrankiewiczowi taternicy zrobili żart. - Był przygotowany dla niego nasz pstrąg w galarecie. Proszę sobie wyobrazić, że poszliśmy po niego, a w galarecie same ości... - śmiała się pani Maria.
Marek Kot przypomniał, że Morskie Oko odwiedzali wielcy tego świata, na czele ze św. Janem Pawłem II. Byli też politycy, obecny angielski król Karol III, a nawet Raul Castro, brat Fidela Castro. Jego wizytę bardzo dobrze pamiętała M. Łapińska. - Wspólne zdjęcie w schronisku z tym politykiem uratowało mojego przyjaciela himalaistę, który postanowił objechać Kubę dookoła. Miał tam wiele problemów. Gdy się skontaktował ze mną, to nie mógł uwierzyć, że Raul Castro gościł w naszym schronisku. Kiedy wysłałam mu zdjęcie na potwierdzenie, wszystkie drzwi się tam przed nimi otwierały - śmiała się M. Łapińska.
Według szacunków tatrzańskich służb, do Morskiego Oka w ciągu jednego wakacyjnego dnia może docierać od 10 do 15 tys. turystów. Właśnie stamtąd prowadzi wiele znanych górskich szlaków. - Dzisiaj ta turystyka też się zmienia. Schronisko staje się celem wędrówki dla niektórych osób udających się w Tatry - dodał M. Kot, którego często turyści pytają: "A ile jeszcze do schroniska?".