Najmłodszy góralski ratownik: Chcę mieć więcej siły!

Igor Jasiński to 14-latek, uczeń 8 klasy Szkoły Podstawowej nr 2 im. M. Kopernika w Nowym Targu. Góral brał udział w akcji ratowania mieszkańców Paczkowa na Dolnym Śląsku.

Igor Jasiński towarzyszył swojemu tacie Markowi Jasińskiemu z Wodnego Pogotowia Ratunkowego (WPR), które zajmuje się zabezpieczeniem akwenów wodnych (m.in. Jeziora Czorsztyńskiego) w Małopolsce.

- Mamy wiele baz w różnych miejscach w Polsce, w tym w Paczkowie na Dolnym Śląsku, gdzie wzięliśmy udział w ostatniej akcji związanej z powodzią w tamtym rejonie. Jesteśmy ratownikami, było to dla nas oczywiste, że tam jedziemy - wspomina M. Jasiński, który jest nie tylko ratownikiem wodnym, ale i medycznym, ma także doświadczenie alpinistyczne.

Wśród ekipy walczącej z żywiołem na Dolnym Śląsku był m.in. 14-letni Igor Jasiński, będący tam najmłodszym ratownikiem.

- Poszedłem w ślady taty, mam już odpowiednie umiejętności w pływaniu, brakuje mi jeszcze siły fizycznej, ale i ona przyjdzie. Po prostu chcę i muszę jej mieć więcej. Ten wyjazd dał mi możliwość zdobycia kolejnego doświadczenia w pomaganiu ludziom na różne sposoby. Oczywiście, że się bałem, że pojawił się stres, ale to przecież jest normalne w takiej sytuacji. Zajmowałem się także sprzętem, jego wydawaniem, zabezpieczeniem od strony technicznej. Nie wyobrażałem sobie, bym nie mógł pojechać z tatą na miejsce i zaangażować się w niesienie pomocy - dodaje Igor, obecnie uczeń klasy 8 w Szkole Podstawowej nr 2 im. Mikołaja Kopernika w Nowym Targu. Placówka może być z niego naprawdę dumna!

Ratownicy WPR szykują się do dalszej akcji związanej z falą powodziową. - Wszystko, co mogliśmy zrobić w Paczkowie i innych miejscowościach, zrobiliśmy. Przegrupowujemy swoje siły i udajemy się w okolice Wrocławia i wyżej, gdzie będziemy czekać na wytyczne z Regionalnych Sztabów Kryzysowych - wyjaśnia M. Jasiński.

Ratownik WPR apeluje na koniec, by nie siedzieć z założonymi rękoma i nie komentować wydarzeń z pozycji wygodnego fotela. - Każda para rąk jest potrzebna. Czasami i my, ratownicy, nie jesteśmy w stanie nic zrobić, pozostaje nam czekać jak woda przejdzie. Potem dopiero się zaczyna…, kiedy odsłoni się obraz wielkich zniszczeń, tak jak to było teraz. Trzeba zakasać rękawy i po prostu pomóc, tak jak jechaliśmy z pomocą na Ukrainę czy do pożarów w Szwecji i Chorwacji - wspomina M. Jasiński. Apeluje też o bardzo odpowiedzialne podejście do tematu ewakuacji.


Więcej o działaniach Wodnego Pogotowania Ratunkowego na Dolnym Śląsku napiszemy w numerze "Gościa Krakowskiego" na 29 września.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..