We wtorek rano 22 października wezwano pilnie straż pożarną do kościoła Bożego Ciała na krakowskim Kazimierzu. Na zewnątrz ognia nie było widać, tylko trochę dymu unosiło się z otwartego okna wieży, ale wnętrze zadymione było poważnie.
Od razu uspokajamy Czytelników. Ognia nie było, a dym pochodził ze strażackich dymiarek. Strażacy Państwowej Straży Pożarnej odbywali w kościele Bożego Ciała ćwiczenia. Pożar był symulowany, ale akcja strażaków była taka sama, jak w czasie prawdziwego zagrożenia.
Użyto aparatów powietrznych do przebywania strażaków w strefie zadymienia, rozwinięto linie gaśnicze (tyle że beż podawania wody do wnętrza kościoła, ale już z wysięgnika lano wodę na dach i ścianę wieży bez taryfy ulgowej), ewakuowano rannych pozorantów i udzielano im pomocy, zabezpieczano i wynoszono ze strefy niebezpiecznej sprzęty liturgiczne i obiekty sztuki sakralnej. Przećwiczono także wjazd wysięgnikiem do okna wieży i ewakuację stamtąd człowieka. Strażacy szczegółowo przeszukali wnętrze bazyliki, w tym jej zakamarki, nieużywane na co dzień klatki schodowe i pomieszczenia. Niczego nie pozostawiono przypadkowi.
W ćwiczeniu wzięło udział ok. 40. strażaków, dwa wozy z wysięgnikami, auta dowodzenia, karetki pogotowia i standardowe wozy bojowe straży. - To były tylko ćwiczenia, ale w sytuacjach wystąpienia konfliktów zbrojnych powinniśmy wiedzieć, jak się zachować. Szczególnie dotyczy to zarządców obiektów sakralnych, a tych mamy w Krakowie całkiem sporo - powiedział po akcji st. kpt. Bartłomiej Rosiek, rzecznik krakowskiej straży pożarnej.