Wystawiany na Broadwayu musical „Matylda” doczekał się swojej premiery także w Kleczy Dolnej. Jego adaptację przygotował teatr Nasz, a występujące w nim dzieci i młodzież znów udowodniły, że drzemie w nich prawdziwy talent.
Potwierdza to Marta Bizoń, aktorka krakowskiego Teatru Ludowego. Jak mówi, jest to spektakl przemyślany od początku do końca, nie tylko przez reżysera Pawła Jarosza, ale też przez jego młodych aktorów. – Widzę zarówno to, ile pracy i serca Paweł włożył w przedstawienie, jak i to, że uzdolnione wokalnie dzieci świetnie poradziły sobie z niewiarygodnie trudnym materiałem muzycznym, z którym problemy mógłby mieć nawet profesjonalista – przekonuje M. Bizoń i dodaje, że wielu widzom pewnie wydaje się, iż wykonywane na scenie piosenki każdy może zaśpiewać. – A ja wiem, że tak nie jest. Co więcej, oglądając musical, złapałam się na tym, że oceniałam dzieci jak zawodowców, a przecież to są amatorzy, z których Paweł wydobywa wszystko, co najlepsze. Z zachwytem patrzyłam, że to nie są dzieci, które gubią się na scenie i nie wiedzą, co mają grać, tylko aktorzy, którzy grają z miłością do tej sztuki i z radością w oczach, że mogą ją tworzyć – zauważa artystka, która swoje pierwsze aktorskie szlify zdobywała na przełomie lat 80. i 90. XX w. na deskach teatru Logos w Domu Katolickim w Wadowicach. – Graliśmy razem z Pawłem, którego do dziś traktuję jak brata, u młodego wówczas ks. Ireneusza Okarmusa. On uczył nas teatru, a my nie mieliśmy telefonów, tylko biegaliśmy na próby i byliśmy szczęśliwi, że mamy siebie i ten czas, który teraz wydaje kolejne owoce. Bo Paweł przekazuje tajniki tej sztuki następnemu pokoleniu i sprawia, że dzieci nie siedzą z telefonem w ręce, ale uczą się ciekawości świata i wrażliwości na drugiego człowieka – nie ma wątpliwości M. Bizoń.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.