W Muzeum Krakowa, w pałacu Krzysztofory, można obejrzeć wystawę czasową prezentującą nabytki placówki z lat 2020-2024.
Muzeum przypomina kolekcjonera maniaka. Cały czas stara się powiększyć swoje zbiory, dodać coś do tego, co już ma. Najsłynniejszy krakowski kolekcjoner-maniak, Feliks Manggha Jasieński posuwał się nawet do okradania malarzy i w tym celu sprawił sobie specjalny, obszerny płaszcz, pod którym wynosił z ich pracowni obrazy.
Muzeum Krakowa do tak drastycznych i nielegalnych metod się nie ucieka, ale otwarta w Krzysztoforach wystawa uświadamia nam, że zbiory są cały czas uzupełniane i pracownicy nie ustają w wysiłkach, namawiają na czynienie darowizn na rzecz muzeum (wiele eksponatów na wystawie to właśnie podarki prywatnych osób, często anonimowe), a w ostateczności kupuje obiekty za pieniądze przyznawane m.in. przez Narodowy Instytut Muzeów w ramach programu "Rozbudowa zbiorów muzealnych" czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z programu "Narodowa kolekcja sztuki współczesnej".
Na wystawie w sali Fontany na pierwszym piętrze pałacu Krzysztofory zobaczymy około osiemdziesięciu spośród dwudziestu tysięcy artefaktów, które uzupełniły liczący ponad 200 000 pozycji zbiór w ciągu ostatnich pięciu lat.
Zobaczymy rzeczy, jakich spokojnie można się spodziewać w muzeum, a więc obrazy m.in. Sroki, Dwurnika, Hoffmana, Chomicza czy Tetmajera, szopkę Jakuba Zawadzińskiego ale także na przykład kłódki z kładki Bernatka, których nie można uznać za eksponaty rzadkie, ale które na pewno są dokumentem czasu teraźniejszego miasta, a to właśnie dokumentacją tego czasu Muzeum Krakowa zajmuje się już od 125 lat.
Wystawa będzie można oglądać do 26 stycznia przyszłego roku.