Trwają obchody 65. rocznicy obrony Krzyża Nowohuckiego. Mają charakter modlitewny, edukacyjny i artystyczny.
Ich centrum jest parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie, na nowohuckim os. Teatralnym, w miejscu gdzie niegdyś stał krzyż, w którego obronie stanęli 27 kwietnia 1960 r. mieszkańcy a szczególnie mieszkanki Nowej Huty. Obok świątyni parafialnej otwarto 12 kwietnia wystawę plenerową "Krzyż - symbol wiary i wolności. 65. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie" przypominającą dramatyczne wydarzenia sprzed lat, przygotowaną przez krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Odprawiono także Mszę św. w intencji ofiar komunizmu, w trakcie której do świątyni wprowadzono relikwie bł. ks. Michała Rapacza. - Wydarzenia, które wspominamy dzisiaj, są dla nas wspaniałą lekcją historii, a jednocześnie wspaniałą nauką dla nas, jacy mamy dziś być. Ich cierpienie, prześladowanie i ból to wielkie zobowiązanie dla nas na przyszłość, by w Chrystusowym krzyżu widzieć dla siebie i całego świata prawdziwe zbawienie - powiedział abp Marek Jędraszewski.
W trakcie otwarcia wystawy, którą będzie można obejrzeć do końca września bieżącego roku, nie zabrakło głosów topniejącego już grona uczestniczek i naocznych świadków wydarzeń sprzed 65 lat. Wzruszające były wspomnienia Haliny Sławczyńskiej: o postrzeleniu jej ojca i aresztowaniu w dwa tygodnie później, podczas którego jej matka doznała zawału serca. Głos zabrała także Janina Kantorowicz, jedna z pierwszych obrończyń krzyża. 27 kwietnia wracała z nabożeństwa i zobaczyła robotników drążących wykop przy krzyżu. - Pobiegłam do sąsiadki, wołając: "Krzyż wykopują!". Ona pobiegła zaś do sklepu, gdzie było dużo ludzi i poinformowała ich o wszystkim. Wkrótce przy krzyżu było dużo osób, najwięcej kobiet. Robotników odpędzono. Przy krzyżu zaś modlono się i pilnowano go. Ludzi rozpędzano ale oni wciąż wracali - wspominała p. Janina.
- Pamięć o tym, co działo się tutaj 65 lat temu, jest w naszej parafii wciąż żywa. Modlimy się w intencji obrońców krzyża. Fragmenty oryginalnego, drewnianego krzyża, znalazły się potem w "kotwicy" bieńczyckiej Arki Pana, pierwszej świątyni w Nowej Hucie. Bo wprawdzie władze nie zezwoliły ostatecznie na zbudowanie kościoła w miejscu, gdzie stanął krzyż, ale w kilka lat później zgodzono się na budowę Arki Pana. Ofiara obrońców nie poszła więc na marne - mówi ks. Andrzej Scąber, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego, która powstała w tym miejscu w 1982 r., zaś kościół parafialny wybudowano w latach 90. ub. wieku.
O tamtych wydarzeniach pamiętał dobrze Ojciec Święty Jan Paweł II. "Dziękuję Chrystusowi za to, że znów jestem tutaj wspólnie z wami, z którymi połączyły mnie całe lata wspólnego budowania Nowej Huty na fundamencie krzyża. (...) Od krzyża w Nowej Hucie zaczęła się nowa ewangelizacja, ewangelizacja nowego millennium" - powiedział w Mogile podczas pielgrzymki do ojczyzny w 1979 r. - Obok kościoła stoi na co dzień wykonana w 1972 r. kopia krzyża sprzed lat. Teraz, od końca ub. roku znajduje się jednak w katedrze na Wawelu, gdzie zostanie do zakończenia obchodów Roku Jubileuszowego w grudniu bieżącego roku. Zaleceniem Stolicy Apostolskiej było bowiem, by w tym Roku Jubileuszowym szczególnie wyeksponować krzyż, który ma jakąś wartość duchową lub historyczną dla danej diecezji. Ksiądz abp Marek Jędraszewski słusznie zauważył, że szczególne znaczenie dla naszej archidiecezji ma Krzyż Nowohucki, bo jest on znakiem konkretnego działania Pana Boga na ludzi, którzy w niedalekim momencie historii potrafili walczyć o krzyż i wartości chrześcijańskie. W 2007 r. obok świątyni gdzie stał pierwotny, drewniany krzyż, stanął monument projektu prof. Stefana Dousy - pomnik Krzyża Nowohuckiego. My zaś zapraszamy na zakończenie obchodów rocznicowych w niedzielę 27 kwietnia. Będziemy się modlili w trakcie Mszy św., zaś artystycznym wyrazem obchodów będzie koncert chóru Vox Populi pod dyrekcją Rafała Marchewczyka, który rozpocznie się w naszym kościele przy ul. Ludźmierskiej 2 o godz. 16.30 - informuje ksiądz proboszcz.
Starcia na os. Teatralnym w dniu 27 kwietnia 1960 r. przybrały krwawy charakter. Przysłani przez władze robotnicy usiłowali wówczas wykopać wysoki, 8-metrowy drewniany krzyż, który stanął 3 lata wcześniej u zbiegu ówczesnych ulic Marksa i Majakowskiego (obecnie Ludźmierska i Obrońców Krzyża), w pobliżu Teatru Ludowego. W tym miejscu miał stanąć kościół, ale władze zmieniły decyzję i postanowiły zbudować tu szkołę.
Mieszkańcy Nowej Huty, przede wszystkim kobiety i robotnicy z kombinatu, obronili jednak krzyż. Doszło przy tym do starć ze sprowadzonymi oddziałami milicji, wiele osób zostało poranionych i aresztowanych. W obronie krzyża nowohuckiego brał udział m.in. Adam Macedoński, wówczas młody plastyk i poeta, obecnie zaś 94-letni kawaler Orderu Orła Białego, Honorowy Obywatel Miasta Krakowa. - Gdyśmy podeszli nieco bliżej krzyża otoczonego przez milicjantów, spotkaliśmy się z grupą robotników. Szybko zdecydowaliśmy, że trzeba atakować. Wziąłem kilka kawałków gruzu, którego było pełno na jezdni. Ruszyliśmy szybko w kierunku krzyża, wołając: "Won spod krzyża, won spod krzyża!" - wspomina A. Macedoński.
Po spacyfikowaniu protestu milicja przeszukiwała klatki schodowe domów i strychy, nie zapomniano także o hotelach robotniczych. Aresztowano wpierw 147 osób, potem zatrzymano kolejnych 200. Do identyfikacji uczestników obrony krzyża wykorzystano m.in. 900 zdjęć wykonanych przez agentów i funkcjonariuszy SB. Wszczęto 170 dochodzeń sądowych, w wyniku których zapadły wyroki od 6 miesięcy do 5 lat. Skierowano także 166 wniosków do kolegiów ds. wykroczeń. - Kary więzienia były z reguły obniżane w II instancji. Trzeba przy tym zaznaczyć, że część z nich otrzymali zwykli chuligani, którzy skorzystali z okazji, by porozrabiać. Z drugiej strony wymierzane przez kolegia ds. wykroczeń grzywny przekraczały niekiedy kilkakrotność zarobków miesięcznych. Średnia pensja w 1960 r. wynosiła 1560 zł. Nie pisano jednak do tej pory, że jedną z form represji miały być... wysiedlenia z Nowej Huty. Powstała specjalna grupa milicyjna, która typowała osoby do karnych przenosin z osiedla. Doszło do nich prawdopodobnie w przypadku tych spośród wytypowanych osób, które mieszkały w hotelach robotniczych. W ramach represji wyrzucano też z pracy - mówi Wojciech Paduchowski, krakowski historyk, autor monografii naukowej "Karły pod krzyżem. Nowohucki kwiecień ‘60". Przy czym tytuł książki nie jest przypadkowy. Bowiem prześmiewczo pogardliwe określenie "Karły", było kryptonimem specjalnej sprawy operacyjnej założonej przez komórkę Służby Bezpieczeństwa w Nowej Hucie. W jej ramach funkcjonariusze mieli za zadanie rozpoznać organizatorów zajść nowohuckich i w rezultacie doprowadzić ich przed sądy i kolegia do spraw wykroczeń.
Historyk postawił hipotezę dotyczącą prawdopodobnych przyczyn próby usunięcia krzyża w tym właśnie terminie. - Od końca lat 50. znów "dokręcano śrubę" Kościołowi, m.in. cofając zgody na budowę nowych świątyń. Pretekstem była w tym przypadku budowa szkoły "tysiąclatki". W 1960 r., przy okazji obchodów 10-lecia Huty im. Lenina i dorocznych Dni Hutnika. miały się odbyć uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę tej szkoły, z udziałem W. Gomułki, I sekretarza KC PZPR. Przypuszczam, że nie chciano dopuścić do tego, by Gomułka wmurowywał ów kamień w cieniu wielkiego, ośmiometrowego krzyża - powiedział uczony. - Motywy próby usunięcia krzyża były więc ideologiczne. Czytałem pisma do Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych, która zarządzała tym terenem, z pytaniem, czy krzyż przeszkadza w budowie szkoły. Odpisano, że nie. Co ciekawe, a nie było znane do czasu, gdy przystąpiłem do pracy nad książką, dwie brygady robotników odmówiły wykonania tego zadania. Kolejna została sformowana z partyjnych, którzy otrzymali polecenie nie służbowe, lecz partyjne, by wziąć w tym udział - dodaje W. Paduchowski.
Negocjacje z władzami dotyczące uspokojenia sytuacji prowadził bp Karol Wojtyła. Widać w dokumentach, że już 28 kwietnia rozmawiał z władzami miejskimi. Odrzucił ich sugestie o winie strony kościelnej za zaistniałą sytuację. "Przyczyna wypadków nie leży w wystąpieniu ks. Satory [proboszcza bieńczyckiego, który poinformował wiernych o zamiarach usunięcia krzyża], ale w tym, że nie zrealizowano dla ludności przyrzeczeń władz. Ludność wystąpiła w obronie rozpoczętych prac pod budowę kościoła i w obronie krzyża, który jest dla nich synonimem tego, w co wierzą" - stwierdził bp Wojtyła w odezwie do wiernych parafii Bieńczyce, wydanej kilka dni po obronie krzyża.
Obronę krzyża nowohuckiego przypominała m.in. powstała w 1979 r. w Nowej Hucie Chrześcijańska Wspólnota Ludzi Pracy, której założycielami byli Jan L. Franczyk, Franciszek Grabczyk i Adam Macedoński. Wydawała ona poza cenzurą czasopismo "Krzyż Nowohucki".
Po 1989 r. przyszedł czas na dalsze przypominanie historii obrony krzyża. Filmowiec Jerzy Ridan nakręcił w 1996 r. film dokumentalny pt. "Na rogu Marksa i Obrońców Krzyża". Napisał także wydaną w 2006 r. książkę "Krzyż Nowohucki. Dzieje walk o wiarę i wolność".