Gdy wszyscy wokoło śpiewali „Alleluja”, Ola zaczęła się przewracać… – Okazało się, że jest śmiertelnie chora, lecz Bóg nie pozwolił, bym się za to na Niego obraziła. Dziś żyjemy nadzieją wielkanocnego poranka i chodzimy po śladach Miłosiernego – zapewnia Jola Kuc.
Przekonuje też, że przez wszystkie lata, odkąd usłyszała słowa: „zespół Leigha”, ta nadzieja płynąca z pustego grobu nie została jej odebrana. – Musimy jednak przejść wszystkie tajemnice Różańca (przeszłyśmy już tajemnice bolesne i światła) i wciąż mierzymy się z drogą krzyżową, a w naszym życiu częściej od Wielkiej Nocy dokonuje się Wielki Piątek – zamyśla się Jola.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.