Dzisiaj zmarł w wieku 89 lat Aleksander Łodzia-Kobyliński, legendarny "Makino", bard krakowskiego Półwsia Zwierzynieckiego i Zwierzyńca, zaangażowany również w działalność społeczną, laureat medalu "Cracoviae Merenti".
Był piosenkarzem, kompozytorem i autorem tekstów. Stał się propagatorem i odnowicielem krakowskiego folkloru zwierzynieckiego. Na 69 kolejnych gitarach, m.in. "Pięknej Alfredzie" i "Dużej Baśce", wykonywał często popisowy numer z udatnym naśladowaniem brzmienia wawelskiego "Zygmunta". "Jakoś nigdy nie odczuwałem pokusy, by zamienić moje ukochane Błonia na Pola Elizejskie, a widok z okna kamienicy na placu Na Stawach - na jakieś dech zapierające obce pejzaże. Nigdy zresztą na własnej skórze nie sprawdziłem, czy da się w ogóle żyć z dala od stadionu Cracovii. Bo jestem tak silnie krakowski jak Barbakan albo Brama Floriańska. Tak głęboko zwierzyniecki jak Kopiec Kościuszki albo Lajkonik" - stwierdził w 2010 r. we wstępie do poświęconej mu książki Katarzyny Siwiec "Andrusów król".
Jego legendę literacką zbudował swoimi wierszami zwierzynieckimi Jerzy Harasymowicz. "Jak pociąg który wypadł z toru/ Makino zjawia się wśród kiziorów/ Na świecie mieszka kątem/ Ma apartament na Monte/ Makino to jest lepszy gość/ I zwierzyniecki trzyma fason" - pisał poeta w słynnym "Kinderskim tangu". "Makino" śpiewał przez wiele lat, ubrany w andrusowską kraciastą marynarkę i kaszkiet, piosenki do jego wierszy sławiących Półwsie Zwierzynieckie i Zwierzyniec. "Każde miasto ma swoich wybitnych obywateli, służących jego społeczności, rozsławiających jego imię na świecie. Ale mało jest takich indywidualności, które by tak zapisywały się w pamięci społeczeństwa jak Aleksander Łodzia-Kobyliński »Makino«. Swoimi występami ocalał ginący krakowski folklor miejski. Wraz z założoną przez siebie kapelą »Andrusy« dał 6 tys. koncertów na trzech kontynentach" - mówił o nim 1 czerwca 2022 r. w Nowohuckim Centrum Kultury w trakcie jubileuszu artysty ówczesny prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski.
O życiu i dokonaniach jubilata mówili wówczas m.in. wieloletni redaktor "Przekroju" Mieczysław Czuma, który z jubilatem chodził do jednej klasy szkolnej, Leszek Mazan, w 1975 r. ojciec chrzestny "Andrusów", i Katarzyna Siwiec, autorka biografii Kobylińskiego pt. "Andrusów król". Takim określeniem, zaczerpniętym z wodewilu Konstantego Krumłowskiego "Królowa przedmieścia", nazywano go bowiem powszechnie. Jubilatowi śpiewali m.in. Andrzej i Jacek Zielińscy z zespołem Skaldowie. "Andrzej i Jacek to chłopoki z Półwsia. Miszkoli my na jednej ulicy - Stachowicza" - zaznaczył gwarą zwierzyniecką "Makino".
Rodzinne miasto uhonorowało go w 2022 r. brązowym medalem "Cracoviae Merenti", przyznawanym za zasługi dla podwawelskiego grodu. "Jestem wdzięczny za to, że Kraków dał mi Merenti, a ja dałem mu swoje serce. Bo ja dla was całe życie śpiewałem i wywoływałem uśmiech na waszej twarzy. Byłem szczęśliwy" - powiedział 22 czerwca 2022 r. "Makino", dziękując za wyróżnienie.
Jego wielką miłością był klub sportowy z Półwsia Zwierzynieckiego - Cracovia. Starał się chodzić na wszystkie mecze piłkarskie, napisał hymn klubu, swoją gitarą żegnał na cmentarzach, naśladując dźwięk słynnego dzwonu wawelskiego, zawodników Cracovii oraz jej wiernych kibiców, m.in. aktora Mariana Cebulskiego i dziennikarza Andrzeja Stanowskiego.
Nie unikał także zaangażowania społecznego. Co roku kwestował na odnowę starych nagrobków na cmentarzu Rakowickim. Przez ponad 40 lat kwestowania uzbierał 3 mln zł. Współpracował też z opiekującym się młodzieżą Stowarzyszeniem "Siemacha", brał udział w licznych koncertach dla dzieci.
Czytaj także: