Pod hasłem "Jezus i Maryja, to nadzieja moja" trwa XVII Góralska Pielgrzymka Rowerowa z Giewontu na Hel. Tatrzański szczyt pątnicy zaliczyli w sobotę 19 lipca, a 20 lipca przejechali z Zakopanego do Ludźmierza, skąd wyruszyli do Oświęcimia.
W sanktuarium Królowej Podhala pątnicy uczestniczyli w Mszy św. w bazylice mniejszej. Przewodniczył jej duszpasterz pielgrzymkowy ks. Tadeusz Skupień, który pochodzi z Podhala, a obecnie jest proboszczem w Sułkowie koło Wieliczki. - Jesteśmy trochę jak Marta z dzisiejszej Ewangelii, która przyjęła Jezusa w swoim domu, ale martwiła się o wiele rzeczy. Wiadomo, że są obawy o rower, kondycję, pogodę. Tymczasem weźmy sobie do serca słowa Chrystusa i zostawmy rozterki na boku, by cieszyć się w pełni tym, co nas czeka - zaznaczył ks. Skupień. Eucharystię koncelebrowało kilku kapłanów, którzy też wyruszyli na pielgrzymkowy szlak, m.in. ks. Józef Milan, proboszcz z podkrakowskich Mogilan i ks. Jarosław z Gdańska.
Jan Blańda i Kazimierz Bielak z Towarzystwa Cyklistów "Orzeł” ze Spytkowic przekazali na zakończenie Mszy św. ludźmierskim duszpasterzom i siostrom zakonnym tegoroczne materiały pielgrzymkowe oraz specjalne podziękowanie. Ofiarowali także ciekawą pozycję albumową, która zawiera opis wszystkich dotychczasowych pielgrzymek rowerowych z Zakopanego na Hel. Pątnikom patronuje Związek Podhalan.
Rowerzyści uczestniczyli przed wyjazdem w modlitwie przed figurą św. Jana Pawła II w Maryjnym Ogrodzie Różańcowym. Każdy z nich miał na sobie specjalny strój rowerowy z trasą pielgrzymki i hasłem "Jezus i Maryja, to nadzieja moja”. Odśpiewali też hymn pielgrzymki. "Z Boskom pomocą, Ludźmierskiej Pani, nad samo morze - rowerami. W drodze Kalwaria i Cęstochowa, Licheń, a potem do Swarzewa. Chcemy upytać Matke Nojświętsza o zdrowie, zgodę, miłość więksom, dlo sobie samyk i swoik bliskik, nasyk rodakow, no i syćkik" - tak śpiewali gwarą rowerowi pątnicy.
Na Hel jadą Helena Olejniczak z Kościeliska i Ewa Naruszewicz z Zielonej Góry z parafii św. Urbana. - Pracuję w turystce, ciężko było zgrać terminy, ale w tym roku postanowiłam, że rzucam wszystko i jadę. To będzie zapewne świetny czas na przemyślenia, wyciszenie, bo jestem gadułą, a do tego mam intencje w sercu - mówiła Helena Olejniczak. Dla Ewy Naruszewicz pielgrzymka jest sporym wyzwaniem. - Pewnie, że się obawiam i to każdego odcinka. Ale co tam! Jedziemy! Cała naprzód! Przecież nie jestem tutaj sama, są bracia i siostry, damy radę - przekonywała Ewa Naruszewicz. Na pielgrzymkę wybrała się też 13. już raz Wiktoria Bachula. - Mój tata, śp. Wiktor Bachula, wszystko to zapoczątkował. Jemu ten trud dedykuję - przyznała ze wzruszeniem rowerzystka.
Wśród pątników byli górale z Jabłonki - pan Bogusław i pan Piotr. - Boguś jedzie pierwszy raz, w końcu go namówiłem, ja wyruszam 5. raz z kolei, mam zatem taki mały jubileusz. Jesteśmy przygotowani kondycyjnie, bo robiliśmy sobie wyprawy rowerowe. Liczymy jednak na dobrą pogodę, byle nie padało, bo jak człowiek cały mokry, woda leje się do butów, to naprawdę trudno się wtedy jedzie. Choć dla mnie te pielgrzymki, przyznam szczerze, to trochę forma uzależnienia od dobrych ludzi, pozytywnych rozmyślań, świetnej atmosfery - zauważył góral z Jabłonki.
Podczas wyjazdu z Ludźmierza rowerzystom towarzyszyli członkowie rodzin, znajomi, przyjaciele.
Pielgrzymka podzielona jest na 9 odcinków. Rowerzyści w pierwszym dniu wyszyli na Giewont, a w drugim po przejechaniu z Zakopanego do Ludźmierza, ruszyli dalej do Oświęcimia. Stamtąd pojadą na Górę św. Anny. 22 lipca wyjadą do Trzebnicy, potem ich celem będzie Wieleń Zaobrzański, kolejnym Lubasz. Z Lubasza udadzą się do miejscowości Zamarte. Zamarte-Gniewino to najdłuższy odcinek dla pątników, bo liczy on 166 km. 27 lipca wyruszą z Gniewina na Hel. Po trudzie pielgrzymkowym będzie czas na rekreację nad Bałtykiem.