"Mandaciki dobra" nad Jeziorem Czorsztyńskim przejdź do galerii

Ponad 20 km przeszła wokół całego Jeziora Czorsztyńskiego grupa kilkunastu osób, by w przedostatni dzień wakacji nagłośnić akcję wsparcia dla chorego Damiana, 42-latka.

jg

|

GOSC.PL

dodane 31.08.2025 15:02

Na pomysł akcji wpadła góralka Michalina Marek z Kluszkowiec, zajmująca się promocją regionu i prowadzeniem swojego turystycznego obiektu. - Jesteśmy grupą przyjaciół, a jednego z nas dotknęła straszna choroba. Damian cierpi na nowotwór podścieliskowy przewodu pokarmowego - GIST, który w dodatku zdążył rozsiać się do wątroby, miednicy i po całym podbrzuszu. Przechodzi teraz trzecią chemię. Niestety dwie pierwsze nie dały rezultatu. Jedyną szansą na wyleczenie jest terapia dostępna tylko poza granicami naszego kraju - mówiła Michalina Marek podczas pierwszego postoju nad Jeziorem Czorsztyńskim.

A tak o swojej chorobie pisze sam Damian: "Jestem po pierwszych konsultacjach, które kwalifikują mnie do leczenia, którego nie ma w Polsce. Ogromną nadzieję wiążę z Izraelem, który przoduje w opiece nad najtrudniejszymi pacjentami onkologicznymi. Są tam wyspecjalizowane placówki, które przygotowały konkretny plan na leczenie mojego przypadku. Muszę pilnie działać, nie mam czasu do stracenia...”. Dodaje, że dotychczasowym leczeniu stawiał czoła wspólnie z żoną. "Jednak teraz, w obliczu terapii nierefundowanej, z dala od domu, wiemy, że to za mało. Szacowane koszty konsultacji, obiecującego leczenia, operacji i kosztów okołomedycznych na pewno będą oscylować w granicach miliona złotych" - pisze Damian.

Wśród wędrowców wspierających Damiana był Niko. - Mieszkamy z żoną niedaleko stąd, bo w Nowym Targu. Nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy zawieść naszą przyjaciółkę Michalinę i nie wyruszyć na wspólny spacer, podczas którego rozdajemy "mandaciki za przekroczenie dobra". Otrzymują je wszyscy, którzy wsparli akcję dla Damiana i wrzucili coś do puszki - cieszył się Niko. A puszka niemal z każdym kolejnym kilometrem szybko się zapełniała. Dzielnie towarzyszył im też Grzegorz z Limanowej. 

Wędrowcy mieli na sobie koszulki z napisem "spacer dla Damiana" i kodem QR, przy użyciu którego można poznać więcej szczegółów na temat całej akcji.

Po drodze były przystanki na odpoczynek i posiłki, ale także uczestnicy mieli do wykonania ciekawe zadania, np. musieli się na czas przebrać w strój góralski. Najłatwiej ze wszystkich miał Krystian Nowak, bo on szedł w stroju góralskim już od początku. - Każdy z nas ma swoje biznesy, plany, każdy jest w sile wieku. Nie wyobrażam sobie, by nie pomóc Damianowi, nie tylko tutaj nad jeziorem, ale również w naszych miejscach pracy i wszędzie, gdzie tylko się da - mówił zakopiańczyk, ale też stały bywalec amerykańskiego Chicago.

W wesołej grupie wędrowców była także Julia Mąkosa. - Jak widać, dajemy sobie radę, za nami już trochę trasy i poranna pobudka, bo wyszliśmy po godzinie 6. Humory dopisują, więc wszystko gra. Dla mnie w ogóle to niesamowite, bo też wybierałam się na długi spacer, ale wzdłuż autostrady w okolicach Łodzi, ale po telefonie Michaliny Marek, by dołączyć do akcji, zmieniłam szybko plany i tu jestem - mówiła z dumą i radością Julia. Dodała, że na pewno całą akcję będzie chciała nagłośnić w swoich rodzinnych stronach. - Choć moje możliwości sięgają jeszcze dalej, bo jestem pilotem wycieczek po Europie. Dla mnie ważne jest to, byśmy sobie pomagali, bez względu na to, co się dzieje obecnie na świecie; byśmy się wspierali tam, gdzie to jest tylko możliwe - przekonywała Julia.

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy