Znana krakowska artystka plastyczka, projektantka wnętrz, wybitna portrecistka i karykaturzystka, działaczka społeczna zmarła 7 września w Krakowie w 81. roku życia.
Była bardzo ceniona i lubiana. Trudno ją było przeoczyć na ulicy czy na wystawie. Zwracały uwagę jej uroda, elegancja ubioru i "burza" długich blond włosów. Urodziła się 17 grudnia 1944 r. we Lwowie. Jej ojcem był Feliks Barański (1915-2006), matematyk, należący do słynnej Lwowskiej Szkoły Matematycznej, po wojnie profesor Politechniki Krakowskiej i wykładowca Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Po ekspatriowaniu ze Lwowa rodzina Barańskich osiadła na stałe w Krakowie. Ewa ukończyła tam wpierw Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych (1963), a następnie Akademię Sztuk Pięknych na kierunku architektura wnętrz (1970). Od 1973 r. była żoną Attili Leszka Jamrozika (1944-2019), artysty plastyka, działacza społecznego, prezesa zarządu okręgu krakowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków na początku lat 80. ub. wieku. Wraz z mężem była autorką projektów aranżacji wnętrz 100 obiektów użyteczności publicznej - banków, domów wczasowych, muzeów i szpitali. Spod ich ręki wyszedł m.in. projekt aranżacji wnętrz Ośrodka Rehabilitacyjno-Leczniczego Instytutu Pediatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego w krakowskim Prokocimiu.
Byli zaangażowani w ruch kultury niezależnej w okresie stanu wojennego. Wspierali także działalność powstałej w 1989 r. Społecznej Szkoły Podstawowej nr 1 im. J. Piłsudskiego oraz rodzącego się na początku lat 90. XX w. Muzeum Armii Krajowej. Związani z klasztorem ojców kapucynów byli aktywnymi członkami Towarzystwa Ratowania Kaplicy Loretańskiej. Zostali za to odznaczeni przez ojców kapucynów Krzyżem św. Franciszka. "Z żoną Ewą, artystką jak i on, najświetniejszą polską autorką karykatur, artystką jakże subtelną i precyzyjną, stanowiącą wspaniały model inteligencji, kobiecości i malowniczości, stanowili jedność" - wspominał po śmierci A. L. Jamrozika poeta i pieśniarz Leszek Długosz.
- Kiedy powstawała nasza szkoła, od razu wraz z Attilą aktywnie ją wspierali, poświęcając jej czas, bezinteresownie wykonując rozmaite projekty, biorąc czynny udział w życiu naszej placówki. Powtarzali często, że nie mając własnych dzieci, uczniów naszej szkoły traktują jak swoje. Ewa była jak miasto, w którym się urodziła - Lwów, semper fidelis - zawsze wierna. Prawdziwa miłośniczka ojczyzny. Mieszkała w Krakowie na Półwsiu Zwierzynieckim. I będąc lwowianką, mogłaby równocześnie, jak Zygmunt Nowakowski, powiedzieć "mój Kraków". Znaliśmy się ponad 40 lat. Współpracowaliśmy w trudnych latach PRL i zawsze można było na nią liczyć. Wiernie sekundowała naszej pierwszej niepublicznej szkole podstawowej w Polsce (i w Krakowie, oczywiście!). Od jej zarania, aż po ostatnie dni żyła jej życiem. Narysowała kilkanaście karykatur pracowników szkoły i jej przyjaciół, m.in. prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego i kard. Franciszka Macharskiego, portrety patrona szkoły podstawowej - Józefa Piłsudskiego i niegdysiejszego gimnazjum - Zbigniewa Herberta. Urocza i odważna, utalentowana i wybitnie inteligentna. Zawsze dyskretnie w cieniu swojego męża Attili Jamrozika. Stanowili niezapomnianą parę. - wspomina Jerzy Giza, założyciel i dyrektor Społecznej Szkoły Podstawowej nr 1 im. Józefa Piłsudskiego w Krakowie oraz Społecznego Gimnazjum nr 1 im. Zbigniewa Herberta.
Od 1990 r. głównym wyrazem twórczości artystki stały się rysunkowe portrety i karykatury osobistości życia publicznego, m.in. uczonych, artystów, duchownych, polityków, działaczy społecznych. Wykonała ich bardzo wiele. Na pewno ponad tysiąc. Publikowała je m.in. na łamach "Czasu Krakowskiego", "Arki", "Arcanów", "Dziennika Polskiego", a także w publikowanych przez wydawnictwo Biały Kruk, z którym była związana, książkach i czasopiśmie "WPiS". Karykatury E. Barańskiej-Jamrozikowej były także wręczane laureatom wyróżnień przyznawanych przez działające w Krakowie Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski oraz Federację Regionalnych Związków Gmin i Powiatów Małopolski. - Kreska artystki jest na tych rysunkach rozpoznawalna już na pierwszy rzut oka, bo potrafiła stworzyć swój własny, niepowtarzalny styl. W niewielu kreskach zdołała zawsze uchwycić i uwypuklić najbardziej charakterystyczne cechy portretowanego - mówi Jarosław Kazubowski, krakowski historyk sztuki i publicysta.
Wybór rysunków zmarłej artystki umieszczono m.in. w wydanym 20 lat temu przez Białego Kruka albumie kalendarzu "Portrety Polaków", gdzie umieszczono 12 plansz z karykaturami. Każdą z nich opatrzono dwuwyrazową charakterystyką danej postaci pióra prezesa wydawnictwa Leszka Sosnowskiego. Znaleźli się tu "kardynał podobłoczny" Franciszek Macharski z ptasim wyrazem swojej ascetycznej twarzy, "bracia wiodący" Jarosław i Lech Kaczyńscy, jako bliźniacy jednojajowi umieszczeni w skorupce jednego jajka, "polityk pyszny" Jan Rokita, z atrybutami czarta polskiego, "fotografik celujący" Adam Bujak, celujący z obiektywu w kształcie jajka wielkanocnego (był na planszy kwietniowej), "reżyser nienaganny" Andrzej Wajda, wystylizowany z racji swoich zainteresowań japońskich na samuraja, "poeta przedni" Czesław Miłosz, z zaroślami krzaczastych brwi, "wyrocznia potoczysta" Władysław Bartoszewski, z podkreślonymi ustami, którymi tak wiele mówił, "piechur niedościgniony" Robert Korzeniowski, "kompozytor maksymalny" Krzysztof Penderecki, "liryk udatny" Marek Skwarnicki, "fantasta optymalny" Stanisław Lem oraz "ojciec budujący" dominikanin Jan Góra. Portretowani uznali swoje wizerunki za bardzo udane. "Cóż na to zrobię, /że podobam się sobie. /Taki jestem w naturze /jak na karykaturze. /Włosów niewiele /na ustach wesele, /oczko wpatrzone /w Jamrozika żonę /z wdzięcznością, że ruchem ręki /uświetniła me wdzięki" - napisał wówczas wdzięczny poeta M. Skwarnicki. Poeta L. Długosz nazwał zaś te portrety Polaków w karykaturze "teatrem twarzy".
Portrety wykonywane przez artystkę nie były pochlebcze, ale nigdy nie były także złośliwe. "Karykatura portretowa jest królową portretów; tu trzeba portretować jeszcze lepiej, niż robić rysunki realistyczne. Karykatura powinna być wyrazistsza. Karykatura nie znosi jednego, co pojawia się w portretach rysowanych przez różnych artystów, czyli pewnego schlebiania, nie znosi fałszu. Posiada zaś te cechy, które często umykają w zwykłym, realistycznym portrecie. Każdy portrecista powinien wydobyć nie tylko podobieństwo fizyczne, ale wydobyć także elementy psychiki portretowanych" - mówiła w 2023 r. w audycji radiowej.
Działalność E. Barańskiej-Jamrozikowej m.in. w okresie stanu wojennego, gdy angażowała się w Krakowie w rozmaite niezależne działania artystyczne, została doceniona przez prezydenta Andrzeja Dudę, który odznaczył ją w 2022 r. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.