O tym, jak w ostatnich latach zmieniały się rodziny, do których dociera Szlachetna Paczka, o historiach, które najbardziej wzruszają, oraz o biedzie, która ma dziś twarz samotnej kobiety, opowiada dyrektorka tej akcji.
Monika Łącka: Baza Rodzin otwarta, tegoroczna Szlachetna Paczka nabiera rozpędu i już ponad 7600 rodzin znalazło swoich darczyńców. Gdy czytałaś historie osób, do których dotarli wolontariusze, na pewno były takie, przy których zatrzymałaś się na dłużej i które mocno utkwiły w sercu?
Agnieszka Grzechnik: Natychmiastowym skojarzeniem są historie dwóch rodzin. Bardzo wzruszyła mnie sytuacja pewnej starszej pani z niepełnosprawnością intelektualną. Jest zupełnie sama, bo jakiś czas temu zmarła jej mama, a w tym roku odszedł też tato. Dopóki żył, ta pani jakoś sobie radziła, ale teraz nie dałaby rady bez pomocy sąsiadów i przyjaciół, ponieważ nie ma mocy, aby podjęła pracę zarobkową. Gdy wolontariusze zapytali, o czym najbardziej marzy, powiedziała, że o dobrych, ciepłych zimowych butach, ponieważ każdego dnia musi przejść kilka kilometrów, by na cmentarzu odwiedzić grób rodziców i zapalić im świeczkę. Tylko w ten sposób może mieć z nimi jakiś kontakt. Druga historia dotyczy mamy, która samotnie wychowuje nastoletnią córkę. Jeszcze chwilę temu wydawało się, że wszystko jest fantastycznie. Niestety, okazało się, że córka była prześladowana przez rówieśników, ale nie przyznawała się do tego, tylko pewnego dnia... wyskoczyła z VII piętra. Przeżyła, ale została sparaliżowana i wymaga całodobowej opieki. Dla jej mamy runął cały świat, a koszty pielęgnacji córki przekraczają w tym momencie jej możliwości. Przeraża fakt, że współczesne pokolenie nastolatków dorasta w świecie, który jest bardziej skomplikowany od tego, gdy my wchodziłyśmy w dorosłość. Jest coraz więcej hejtu, dlatego dzieci często proszą o rzecz, dzięki której nie będą odstawać od rówieśników, by oni ich nie wyśmiewali. Nie da się też ukryć, że czytając wiele historii, w pewnym sensie przeglądam się w nich, ponieważ mam świadomość, że dotyczą one równolatków mojej mamy, tylko że wiele osób nie ma kogoś, kto może zadbać o starszych rodziców. I to mnie smuci, bo takich starszych, samotnych osób przybywa.
Dawniej wśród "paczkowych" rodzin dominowały te wielodzietne, które z trudem wiązały koniec z końcem, oraz te, w których była jakaś niepełnosprawność. Dziś to się zmieniło?
Zatrważająco przyrasta grupa osób, które są w grupie samotnych seniorów. Mówi się, że bieda w Polsce ma twarz kobiety i to jest prawda. To są wdowy, które często (z różnych przyczyn) nie wypracowały sobie nawet minimalnej emerytury, więc dzisiaj funkcjonują w tragicznych warunkach. Nie ma jeszcze pełnych danych, ale możliwe, że w tym roku ta grupa osób (starszych, samotnych, prowadzących jednoosobowe gospodarstwa) będzie stanowiła ponad 40 proc. rodzin w naszej bazie. Dlatego odwiedziny wolontariusza oznaczają tam nie tylko pomoc materialną, ale też możliwość rozmowy z kimś, kto daje swój czas i uwagę. Statystyki mówią, że takich osób będzie jeszcze bardziej przybywać...
Zmienia się profil rodzin, zmienia się otaczająca nas rzeczywistość, a czy jest coś, co się w Paczce nie zmienia?
To właśnie fakt, że za każdą cyfrą w naszej bazie kryje się konkretny człowiek, konkretna historia i że tego człowieka odwiedzają nasi wolontariusze, że podstawą jest tutaj fizyczne, osobiste spotkanie, czyli weryfikacja sytuacji i potrzeb. Dla większości osób, nie tylko dla samotnych seniorów, możliwość rozmowy, wypicia z kimś herbaty, opowiedzenia o swoim losie jest naprawdę bezcenna.
Ogromna liczba trudnych historii może przytłaczać i spowodować, że już więcej nie chce się ich poznawać. A Ty co roku mówisz, że ta praca wciąż jest Twoją pasją. Jak to możliwe?
Myślę, że przed wypaleniem nas wszystkich chroni świadomość, że Szlachetna Paczka niesie konkretną, realną pomoc, i że często dzięki niej ktoś odbija się od dna i wychodzi na prostą. To daje poczucie sensu tego, co robimy, i z tego powodu praca w Stowarzyszeniu "Wiosna" nigdy nie jest i nie będzie tylko zwykłą pracą. Od pierwszych moich chwil w Paczce zachwycały mnie również możliwość poznania historii rodziny, której pomagam, i fakt, że nie ma tutaj pomocy uniwersalnej, tylko ma ona wymiar indywidualny. Tam, gdzie organizowane są duże akcje (np. przy okazji powodzi), słyszy się później, że zostały hektolitry wody albo tony nikomu niepotrzebnych ubrań. A my pytamy o to, czego ktoś naprawdę potrzebuje, by zmienić swoją sytuację.
Pamiętasz swoje początki w Paczce i to, co wtedy najmocniej Cię wzruszało?
Na pewno był to fakt, że ja, wychowana w Krakowie, wielkim mieście, nagle zderzyłam się z przygnębiającym krajobrazem m.in. Podgórza, które znajduje się rzut beretem od ścisłego centrum miasta, i w którym bieda i wtedy miała się dobrze, i nadal istnieje. Wiele jest tam przybudówek do starych kamienic, w których nadal może nie być kanalizacji, i w których pali się w starych piecach. Dawniej paliło się czymkolwiek... Dla mnie zderzenie z tą prawdą (był rok 2008 i akcja nazywała się wtedy Świąteczną Paczką, dopiero później stała się Szlachetną Paczką) było momentem wytrącenia ze strefy komfortu, bo okazało się, że bieda nie jest odległa, że ona mieszka po sąsiedzku, i że w Krakowie nie brakuje osób, które nie mają toalety, za to mają grzyba na ścianie i przeciekający dach. To bardzo zmienia optykę. Jeszcze gorzej było w miejscowościach znajdujących się tuż obok Krakowa, które odwiedzałam jako wolontariuszka, i ta prawda pokazała mi bardziej prawdziwy obraz Polski, który nie ma nic wspólnego z bańką, w której żyjemy.
Pewnie do dziś przechowujesz w pamięci jakieś historie z tamtego czasu?
To m.in. historia pani Zofii, czyli mojej pierwszej "paczkowej" rodziny. Tę ok. 80-letnią kobietę spotkałam właśnie w Podgórzu. Miała zimno w mieszkaniu - ogrzewała go wiekowym piecykiem, zwanym "kozą", i nie miała czajnika, a bardzo chciała ugościć nas herbatą. Do dziś mam obrazek z Matką Bożą Częstochowską, który mi dała. Od tamtego spotkania minęło już wiele lat, a ja wciąż i niezmiennie apeluję do wszystkich o nieobojętność, bo każdy ma coś, czym może się podzielić z innymi. A dobro powraca i może się kiedyś okazać, że i my będziemy potrzebować pomocy i ktoś wyciągnie do nas rękę. Szlachetna Paczka naprawdę zmienia życie, a najlepiej przygotowywać ją w jak największej grupie osób. Szczegóły tego, jak zostać darczyńcą, można znaleźć na www.szlachetnapaczka.pl - zachęcam, by odwiedzić tę stronę i wybrać "swoją" rodzinę. Do Weekendu Cudów, czyli do 13 i 14 grudnia, będą w nas wielkie napięcie i niepewność, ale mam nadzieję, że każda z naszych rodzin znajdzie swojego darczyńcę.
Tegorocznej 25. już edycji Szlachetnej Paczki patronuje m.in. "Gość Krakowski".