Do czasu ingresu kard. Grzegorza Rysia do katedry wawelskiej będzie on pełnił funkcję administratora diecezji.
Po ogłoszeniu decyzji papieża Leona XIV, podczas spotkania z dziennikarzami w krakowskiej kurii, abp Marek Jędraszewski podkreślił, że wielką łaską było dla niego pełnienie roli pasterza Kościoła krakowskiego. Przypomniał też dzień, w którym Ojciec Święty Franciszek poprosił go o objęcie archidiecezji krakowskiej.
- Pojutrze minie od tamtej chwili dokładnie 9 lat. Byłem wtedy w Rzymie, w Kolegium Polskim, z okazji konferencji związanej z działalnością Konferencji Episkopatów Europy. Miałem tam wygłosić jeden z wykładów. Niespodziewanie, w porze "świętej sjesty", zadzwonił telefon. Pomyślałem, kto może dzwonić w czasie odpoczynku i nie reagowałem, ale telefon uparcie dzwonił. W końcu odebrałem i z niedowierzaniem usłyszałem w słuchawce głos papieża Franciszka, który powiedział, że chciałby się ze mną spotkać. Zapytałem, czy teraz, od razu, czy później, a gdy stwierdził, że można od razu, 40 minut później byłem już u niego w Domu Świętej Marty, choć nawet nie miałem ze sobą sutanny. Na szczęście papież stwierdził, żebym się nie przejmował brakiem oficjalnego stroju - opowiadał metropolita krakowski.
Z jeszcze większym zaskoczeniem przyjął pierwsze słowa papieża, czyli "Vorrei chiedere", co znaczy: "Chciałbym poprosić". - Chodziło o to, abym przyszedł do Krakowa. Ojcu Świętemu się nie odmawia, więc poprosiłem go, by się za mnie dużo modlił, a on szybko wyznaczył datę ogłoszenia tej nominacji na 8 grudnia 2016 r. Ucieszyłem się, bo z Matką Bożą jestem bardzo związany, i uznałem, że to szczególny znak miłości Pana Boga i Matki Najświętszej - zaznaczył arcybiskup.
Podsumowując 9 lat swojego urzędowania mówił także, że prawdopodobnie nie ma w Polsce innej archidiecezji, w której byłoby tyle wydarzeń, co tutaj, i gdzie życie kościoła, ale także życie kulturalne, byłoby tak intensywne. Trudno nie wspominać chociażby wielkiej wiary ludu Bożego gromadzącego się w Kalwarii Zebrzydowskiej - zarówno w Wielki Piątek, jak i podczas uroczystości związanych z Wniebowzięciem Najświętszej Marii Panny. Trudno również nie nawiązywać zarówno do terenu Podhala i ludzi gór, jak i do terenu okolic Chrzanowa, Trzebini, Libiąża oraz jego mieszkańców, których wiara umacnia. - To jest to moje wielkie doświadczenie Kościoła krakowskiego i z tym wspomnieniem będę szedł aż do końca moich dni - zapewniał abp Jędraszewski.
Pośród różnych wydarzeń, które w ostatnim czasie szczególnie zasługują na uwagę, wymienił on czas pandemii oraz początek wojny w Ukrainie. - COVID był momentem dramatycznej sytuacji całego społeczeństwa, ale także Kościoła i wszystkich wiernych, którzy z dnia na dzień zostali pozbawieni możliwości uczestniczenia w liturgii, w Eucharystii. Moja wdzięczność wobec kapłanów, którzy rozumieli moje sygnały, żeby zachowywali się zgodnie z wyczuciem sytuacji i rozsądkiem, a nie patrzyli na literę prawa, jest wielka - przekonywał abp Jędraszewski. - Trudno też nie wspomnieć o chwili napaści Rosji na Ukrainę, gdy przyjechała do nas ogromna fala uchodźców, przerażonych kobiet i dzieci, niekiedy z jedną torbą w ręce. Widziałem taki pociąg ewakuacyjny i widziałem zaskoczenie ludzi z Zachodu Europy, którzy nie rozumieli, jak to możliwe, że nie ma u nas obozów dla uchodźców. Nie było ich, ponieważ Polacy, także mieszkańcy Krakowa, otwarli swoje serca i wykazali się wielką gościnnością i solidarnością, a uchodźcy znaleźli u nas swój dom. Za to też jestem wdzięczny - również różnym instytucjom oraz urzędom - podkreślał metropolita.
Ze wzruszeniem mówił także o wielu wydarzeniach o charakterze patriotycznym - m.in. odbywających się w katedrze na Wawelu, którym przewodził jako głowa Kościoła krakowskiego. - Gdy wiosną 2024 r. żegnałem się z papieżem Franciszkiem przed zbliżającym się złożeniem mojej rezygnacji z racji osiągnięcia wieku emerytalnego, powiedziałem, że dziękuję, że mnie posłał do pracy pasterskiej właśnie tutaj, do Krakowa, na południe Polski, gdzie przywiązanie do Kościoła, do tradycji, do nauczania Kościoła, do patriotyzmu, jest tak silne. Ponieważ Ojciec Święty Leon XIV mianował mojego następcę w osobie kardynała Grzegorza Rysia, do tej pory arcybiskupa łódzkiego, to z zaskoczeniem zauważam, jak prowadzą nas drogi Opatrzności. Ja do Krakowa przyszedłem z Łodzi, a do Łodzi z Poznania. On do Łodzi poszedł z Krakowa, i z Łodzi do Krakowa wraca. Proszę więc wszystkich o modlitwę za niego, a Boga proszę, by nie szczędził mu łask - apelował arcybiskup.
Na pytanie dziennikarzy, w jakiej kondycji jest dziś Kościół krakowski, odpowiedział zaś, że na pewno należy on do czołówki diecezji w Polsce, jeżeli chodzi o liczbę dominicantes (osób uczestniczących w niedzielnych Mszach św.) oraz comunicantes (przystępujących do Komunii Świętej). - Czas, który obecnie mamy, jest jednak pełen wyzwań, także pod względem problemów z liczbą powołań kapłańskich i do życia zakonnego - przyznał metropolita, dodając że przychodząc do Krakowa nie stawiał sobie konkretnych celów do zrealizowania, wierząc że wydarzenia, które mają miejsce we wspólnocie Kościoła, tworzą jego tkankę. Dlatego bycie pasterzem powinno w jakiejś mierze oznaczać poddanie się fali tego, co się dzieje, i na co trzeba reagować, kierując się duchem Bożym oraz troską o zbawienie dusz ludzkich. - Ja starałem się nadać temu bardziej osobisty rys poprzez hasło biskupie, którym od lat się kieruję, czyli "Znać Chrystusa", a to znaczy stawiać Go zawsze na pierwszym miejscu. Podobnie zresztą uważał Jan Paweł II, który powtarzał, że aby człowiek zrozumiał siebie, musi najpierw poznać Chrystusa - nie ma wątpliwości arcybiskup.