W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego otwarto dziś nową Galerię Sztuki Europejskiej. Można w niej zobaczyć najlepsze przykłady sztuki Europy ze zbiorów krakowskich.
Wśród nich dzieła malarzy i rzeźbiarzy - od Canovy, poprzez młodszego Pietera Brueghela i młodszego Łukasza Cranacha, a skończywszy na Gustavie Vigelandzie. A obiekty te są w zbiorach MNK od zawsze, ponieważ muzeum, choć narodowe, zbierało nie tylko polską, ale przede wszystkim dobrą sztukę.
Znaczną część tych dzieł prezentowano od roku 2013 w galerii Europeum przy pl. Sikorskiego, choć nie wszystkie. Po latach rozmaitych zawirowań z dość w sumie pobocznej lokalizacji wylądowały w najbardziej prestiżowym miejscu - w Gmachu Głównym. Przy okazji do ekspozycji dołączyły artefakty dotąd prezentowane np. w Sukiennicach. Czy to słuszne, czy nie - niech się spierają historycy sztuki i muzealnicy. Dyrektor Andrzej Szczerski powiedział w czasie konferencji prasowej, że "ta inauguracja jest nie tylko zakończeniem tegorocznych otwarć roku, który zapowiada się rekordowo pod względem frekwencji", ale też bardzo ważnym fragmentem dziejów muzeum i gromadzonej przez nie - dzięki zakupom i darowiznom - kolekcji. - Od początku swojej historii nasze muzeum kolekcjonowało nie tylko sztukę polską, ale także europejską. Właśnie po to, aby pokazać, że historia sztuki polskiej działa się w kontekście historii sztuki europejskiej. I te zbiory, które nigdy nie były szczególnie wielkie ani ważne w stosunku do zbiorów sztuki polskiej, jednakowoż ideowo są kluczowe - dodał profesor.
Nie da się ukryć, że darowizny hojnych sponsorów były w dużej mierze fundamentem zbiorów (w końcu w katalogu muzeum pod numerem pierwszym figuruje "Pochodnie Nerona" - dar Siemiradzkiego). Dla oddania im honoru pierwsze eksponaty od wejścia do galerii to portrety utrzymane w manierze młodopolskiego realizmu takich dobroczyńców, jak: Wiktor Osławski, Henryk Bukowski, Konstanty Schmidt-Ciążyński, Ferdynand Bryndza, Edmund Łoziński, Jan Matejko, Feliks "Manggha" Jasieński.
Ciekawostką ekspozycji jest fakt, że od wejścia prezentowane są dzieła sztuki bardziej współczesnej, a najstarsze - średniowieczne drewniane Madonny - spotykamy dopiero na końcu, w ostatniej sali. - Staraliśmy się tak tę wystawę zaprojektować, aby dawała możliwość kontaktu z przeszłością poprzez obrazy i rzeźby, stąd też ten odwrócony układ chronologiczny - powiedziała Katarzyna Płonka-Bałus z zespołu kuratorów galerii.
Jak zawsze w takich razach, kiedy się czegoś szuka, znajduje się przy okazji coś, czego się wcale nie szukało. Miłosz Kargol, jeden z kuratorów, opowiedział dziennikarzom, że w czasie kwerendy w magazynach "udało się odkryć dotychczas nieznane dzieła, jak na przykład obraz Hansa Friesa - późnogotyckiego artysty, jednego z najważniejszych szwajcarskich artystów tego okresu - który przez ponad 100 lat w zbiorach muzeum znajdował się właśnie w magazynach i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia".
Na tym szczęśliwym przypadku zyskali po równo Hans Fries i Muzeum Narodowe.