Do wielkiego finału tegorocznej Szlachetnej Paczki został już tylko tydzień

Czas więc na wielką mobilizację, bo na swoich darczyńców wciąż czeka ponad 4700 rodzin, natomiast swoich dobrodziejów znalazło już blisko 15 tys. rodzin.

- Razem z rodzinami, które odwiedzamy, płaczemy i śmiejemy się, a najbardziej boli nas epidemia samotności - mówi Dorota Bugajska, wolontariuszka od 13 lat.

Gdy trafiła do Szlachetnej Paczki, przeżywała trudny czas, bo akurat zmarła jej przyjaciółka. - Zadawałam sobie pytanie, czy na pewno zrobiłam wszystko, by jej pomóc, gdy chorowała, i czułam, że bardzo chcę pomagać innym, a wiedziałam już, że wolontariusze Szlachetnej Paczki zmieniają czyjeś życie na lepsze - zamyśla się Dorota. Po roku z wolontariuszki awansowała na liderkę wolontariuszy w swoim rejonie i w Paczkę wsiąkła na dobre. - Zaczęłam też poznawać Paczkę z różnych perspektyw, bo ona z roku na rok się zmieniała. Zmieniały się też profile rodzin potrzebujących pomocy. Zrozumiałam także, że nie ma możliwości, by przyjść do rodziny, a potem zapomnieć o poznanej historii. One wszystkie gdzieś w nas są, w serduchu i w głowie, zwłaszcza wtedy, gdy widzimy namacalne, dobre skutki pomocy, z której ktoś umiejętnie skorzystał - przekonuje i dodaje, że w Paczce zamierza zostać jeszcze trochę lat, bo uważa, że sporo jest do zrobienia, szczególnie dla osób samotnych. I tych młodszych, i tych starszych, bo epidemia samotności dosięga wszystkich, bez względu na wiek.

- Zmieniły się też potrzeby rodzin - 13 lat temu był to przede wszystkim węgiel, czy sprzęt AGD. Oczywiście, że rzeczy takie jak pralka, lodówka czy zmywarka były, są i będą na liście potrzeb, ale dziś wiele osób zrozumiało, że Szlachetna Paczka ma być dla nich trampoliną do lepszego jutra i do zmiany rzeczywistości, w której żyją. Myśląc praktycznie i przyszłościowo, proszą więc o opłacenie np. kursu na stylistkę paznokci, kursu szycia na maszynie czy kursu prawa jazdy, by nie tylko łatwiej znaleźć pracę, ale też do niej dojechać - opowiada D. Bugajska.

Również ona ze szczególnym sentymentem wspomina kilka rodzin, które spotkała na swojej drodze wolontariusza. Pierwsza z nich to małżeństwo z dwójką dzieci. - Na dzień dobry zapadły mi w pamięci uśmiech tej pani i to, jak serdecznie nas wyściskała. Uprzedziła nas - była ze mną wolontariuszka Danusia - że syn jest niepełnosprawny i że chociaż ma 19 lat, porusza się, przesuwając się po podłodze. Chwilę później okazało się, że również ona jest chora (była po nowotworze jelita), a jeszcze chwilę później - że bardzo chory jest także jej mąż. Miał za sobą walkę z rakiem krtani i dopiero w naszej obecności przyznał się, że boi się pójść do lekarza, bo znów wyczuł w szyi guzek - wspomina Dorota. Na domiar złego, również 12-letnia córka miała problemy z jelitami. Słysząc o takim nagromadzeniu nieszczęść i chorób, Dorota niepewnie zapytała, czy jest coś, o czym ta rodzina szczególnie marzy, i co chciałaby dostać jako ekstrapodarunek. - Zapadła cisza, aż w końcu 12-latka ze łzami w oczach powiedziała, że marzy, aby wszyscy byli zdrowi. Teraz już wszyscy płakali, my też. Wiedziałam już, że zrobię wszystko, by ta rodzina miała superdarczyńcę. W Weekend Cudów pani powitała nas, czekając na śniegu z pączkami, które usmażyła, a syn, do tej pory nieufny, przełamał się i pokazał, abym to ja odpakowała prezent dla niego. Tego dnia znów było dużo łez, ale tym razem to były łzy wzruszenia - wspomina wolontariuszka. Niestety, pełnego happy endu tam nie było, ponieważ okazało się, że u mężczyzny rzeczywiście była wznowa raka i kolejnej Szlachetnej Paczki już nie doczekał... - Mimo to przez ten rok rodzina miała czas, by poukładać wiele spraw. Dzięki Paczce poczuli się bezpieczniej, byli "zaopiekowani". Do dziś, gdy o nich myślę, coś ściska za gardło - przyznaje D. Bugajska.

Dorota wzrusza się również, mówiąc o pewnej 80-letniej pani, która najbardziej na świecie potrzebowała bliskości - żeby ktoś do niej przyszedł i porozmawiał z nią. Owszem, trzy razy w tygodniu odwiedzała ją opiekunka z MOPS, ale poza tym ta pani była sama i w wielkim wieżowcu czuła się samotna, jakby dla sąsiadów nie istniała. - Opowiedziała nam całe życie, także ten czas, gdy zachorowała, i gdy pochowała syna, a my, widząc, ile radości daje jej ta rozmowa, nie miałyśmy śmiałości pytać o to, czego potrzebuje. W Weekend Cudów dostała jednak kilka rzeczy, które zmieniły jej codzienność - np. małą lodówkę, by już nie musiała trzymać żywności na parapecie okna - opowiada Dorota.

W ubiegłym roku mocno w pamięć zapadły jej z kolei rodziny z Kłodzka, ponieważ pojechała tam, gdy po powodzi potrzebne były każde ręce do pracy, i zobaczyła dramat ludzi, którym żywioł zabrał wszystko.

- W Szlachetnej Paczce piękne jest też to, że możemy obserwować, jak rodziny zastanawiają się, co zrobić, by coś się u nich zmieniło, i jak potem zaczynają walczyć o tę zmianę. My je wspieramy całościowo, podpowiadając wiele rzeczy. Widzimy również, że wiatru w żagle dodaje fakt, iż paczka została zrobiona przez zupełnie obcych ludzi, którzy tak po prostu postanowili im pomóc i podarować piękne święta. A zrobienie paczki często łączy ludzi, którzy też wcześniej się nie znali - ktoś na przykład ogłasza na Facebooku, że kompletuje zespół do działania, i zgłaszają się znajomi, a potem znajomi znajomych, nawet z innych miast - cieszy się Dorota i zachęca, by i w tym roku żadna rodzina nie została bez darczyńcy. Jest jeszcze chwila, by zrobić Szlachetną Paczkę, choć odliczanie do Weekendu Cudów trwa. Szczegółowe informacje można znaleźć na www.szlachetnapaczka.pl.

Akcję wspiera medialnie "Gość Krakowski".

« 1 »

E-BOOK DLA WSZYSTKICH SUBSKRYBENTÓW

ADWENTOWA SZKOŁA MODLITWY