To będzie prawdziwy dom!

Monika Łącka

publikacja 26.03.2015 13:48

Pierwszy w Polsce Dom Ronalda McDonalda, czyli "dom poza domem w czasie choroby dziecka" zostanie otwarty już za pół roku. A dziś rośnie w oczach!

To będzie prawdziwy dom! Ekipa budująca pierwszy w Polsce Dom Ronalda McDonalda cieszy się, że prace tak szybko postępują Monika Łącka /Foto Gość

Jego budowa na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu rozpoczęła się 26 września, gdy w blasku fleszy wmurowane zostały akt erekcyjny i kamień węgielny.

Bardzo łagodna aura pozwoliła, by prace trwały nie tylko jesienią, ale także zimą, dzięki czemu budynek o powierzchni 1253,5 mkw. jest już z grubsza gotowy. Dlatego otwarcie domu planowane jest już na październik. Od przyszłego tygodnia ruszą prace związane z wstawianiem okiem (będzie to nadzorować z dobrego serca Anna Wolska z Aluminium Design), a potem zacznie się wielkie wykańczanie i upiększanie domu, który ma pomagać leczyć - zwłaszcza dzieci chore onkologicznie. To one w szpitalu przebywają najdłużej i staje się on dla nich i ich rodziców (śpiących nierzadko na podłodze) drugim domem.

26 marca dziennikarze i ci, którym bliska jest idea Domów Ronalda McDonalda, zostali zaproszeni do obejrzenia tego, co już udało się zrobić.

Wchodząc przez główne wejście od razu znajdujemy się w kuchni. - Kuchnia i jadalnia będą sercem tego domu. Po lewej stronie będzie więc miejsce, w którym rodziny chorych dzieci będą sobie gotować posiłki. Tam też będą mogli wspólnie zjeść, napić się kawy, porozmawiać, posiedzieć - opowiada Katarzyna Nowakowska, dyrektor wykonawczy Fundacji Ronalda McDonalda. - Bo ideą domu jest bycie razem, dlatego w jadalni będą duże stoły. Razem łatwiej rozmawia się o problemach i przechodzi przez trudną sytuację, jaką jest choroba dziecka - dodaje.

Dla tych rodziców, którzy będą potrzebowali odrobiny intymności, będą też - rzecz jasna - mniejsze stoły.

- Parter jest tak pomyślany, by rodzice spędzający w szpitalu święta, również mogli poczuć, że są one rodzinne, domowe. Dlatego jest tu miejsce na ustawienie choinki, a za oknem stanie duża choinka, którą wszyscy razem będziemy ubierać. W takich chwilach rodzice bardzo potrzebują tego, co sprawi, że nie będą czuć się samotni - zauważają przedstawiciele fundacji.

Idąc w głąb domu docieramy do bawialni, z której do ogrodu pełnego zieleni i kwiatów, prowadzić będzie taras ze zjazdem dostosowanym także do potrzeb osób niepełnosprawnych. - Być może w ogrodzie uda się zasadzić warzywniak, by po marchewkę nie trzeba było iść do sklepu - mówi K. Nowakowska.

W bawialni będzie się mogło bawić się zdrowe rodzeństwo, które przyjedzie w odwiedziny do chorej siostry czy brata. Obok będzie też salon, w którym rodzice usiądą w wygodnych fotelach, by poczytać książkę, a nawet zdalnie pracować doglądając jednocześnie gotowanej dla dziecka zupy. Bo ta ulubiona, przyniesiona przez mamę do szpitala, smakuje przecież najlepiej, a po smacznym posiłku łatwiej łykać lekarstwa…

Kawałek dalej będzie też sala telewizyjna, pokój z zapleczem dla wolontariuszy, część recepcyjna oraz biura fundacji i duży magazyn. W nim będą przechowywane rzeczy przywożone przez rodziców, a także dary dla domu - np. przekazywane przez różne firmy środki czystości.

- Na piętro możemy jechać windą podarowaną nam przez firmę WarBud, a wykona ją dla nas firma Schindler, za symboliczną złotówkę. Wszyscy tu łączą siły dla wspólnego sukcesu - cieszy się Katarzyna Nowakowska.

Na piętrze zaprojektowanych zostało 18 pokoi (2 apartamenty dla rodziców niepełnosprawnych) będą na parterze. Wszystkie oddzielone będą od siebie ścianami o wysokiej akustyczności, a niektóre pokoje - dzięki dodatkowym drzwiom - da się nawet łączyć. I najważniejsze - w każdym pokoju będzie kompaktowa łazienka z prysznicem, toaletą, umywalką i lustrem.

- W domu obowiązuje zasada "korzystasz - sprzątasz", więc rodzice o pokoje dbają sami, jednak nie może im to zabierać za dużo czasu. Chcą go przecież spędzać przy dziecku, w szpitalu. Dlatego do pomocy, by to nie był hotel, ale prawdziwy dom, będą mieli wolontariuszy. To oni ogarną część wspólną domu, ogród, a nawet ugotują rodzicom kolację, czy upieką ciasto. By rodzice czuli, że nie są sami, że ktoś o nich dba - tłumaczy Katarzyna Nowakowska dziękując wszystkim ludziom dobrej woli, którzy zaangażowali się w ten projekt.

Bo firm, które włączyły się w budowę (i byłoby dobrze, gdyby zostały na stałe, bo sprzęt się przecież zużywa i dom trzeba odnawiać) jest już kilkadziesiąt. - Ich szefowie rozumieją, że choroba zmienia perspektywę i że z chorobą trzeba walczyć w drużynie, a nie solo. Proszę o bardzo wiele, a nikt mi nie odmawia. Polacy lubią pomagać - podkreśla K. Nowakowska.

Na otwarcie Domu Ronalda McDonalda czekają przede wszystkim rodzice chorych dzieci, przyjeżdżający do Prokocimia z całej Polski. Tak, jak tata małego chłopca, który razem z żoną ostatnich 8 miesięcy spędził przy łóżku syna. O czym wtedy marzyli? O łóżku na odpoczynek, prysznicu, by się odświeżyć, i możliwości zrobienia dziecku czegoś dobrego do zjedzenia.

Na całym świecie Domów Ronalda McDonalda jest obecnie 337, w Europie - ok. 100. Czy w Polsce będzie ich więcej? To również zależy od ludzi dobrej woli. Warto dodać, że idea domów była bardzo bliska św. Janowi Pawłowi II, który co roku, w sierpniu, spędzał tydzień wakacji w Domu Ronalda McDonalda we Włoszech, powstałym w Casa Del Clero, nad Morzem Śródziemnym. W pokoju nr 19 miał swoje łóżko, stolik, krzesło. Rodzice chorych dzieci kochali go bardzo...

Przeczytaj także: Dom, który pomoże leczyć