Kalwaria pożegnała o. Stanisława Górniego

Magdalena Dobrzyniak

publikacja 18.06.2020 15:03

- Ojciec Stanisław nigdy nie był głosicielem złej nowiny. Jego pasją było głoszenie Ewangelii, czyli Nowiny Dobrej - mówił bp Damian Muskus OFM o zmarłym współbracie.

Kalwaria pożegnała o. Stanisława Górniego O. Stanisław Górni zmarł nagle w niedzielę w Zakopanem. Miał 74 lata. Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość

W Mszy św. pogrzebowej uczestniczyli licznie współbracia zmarłego, kapłani diecezjalni i siostry zakonne, którym służył jako spowiednik i rekolekcjonista, przedstawiciele wielu wspólnot modlitewnych, które prowadził oraz najbliższa rodzina. Obecni byli wierni z rodzinnego Lubnia i mieszkańcy Zakopanego w regionalnych strojach góralskich.

Zapewnienie o bliskości i łączności duchowej przekazał uczestnikom uroczystości bp Kazimierz Górny, z którym ojciec Górni był spokrewniony. Hierarcha przebywa na kwarantannie i z tego powodu nie mógł uczestniczyć w pogrzebie.

O. Antoni Kluska OFM, gwardian klasztoru i proboszcz parafii św. Antoniego z Padwy w Zakopanem, gdzie zmarły zakonnik spędził ostatnie lata swojego życia, wspominał go jako oddanego, zaangażowanego w wiele dzieł kapłana. - Zawsze można było go znaleźć w konfesjonale. Służył ludziom i pomagał im. Będzie zapamiętany jako dobry, życzliwy człowiek - opowiadał.

Przywołał również ostatnie godziny życia o. Stanisława, który zdążył jeszcze przygotować i poprowadzić nowennę do św. Antoniego, ale nie dożył odpustu ku jego czci. - Na jego biurku zostało kazanie, które miał głosić w niedzielę. Nie zdążył. Doznał rozległego zawału i zmarł o 2.15 w nocy - opowiadał. - Będzie nam go bardzo brakowało - dodał.

Homilię, na specjalne życzenie zmarłego, wyrażone kilka godzin przed śmiercią, wygłosił bp Muskus. Rozpoczął ją tak, jak swoje kazania zwykł rozpoczynać o. Stanisław, od słów "Niech Pan was obdarzy pokojem". - Pokoju nie da się wprowadzić bez miłości. Bez miłości Boga i człowieka, bez zachwycenia się stworzeniem i bez zjednoczenia z Panem, pokój jest ułudą. Wprowadzanie pokoju to zadanie na całe życie, wypełniane krok po kroku, często w zmaganiach z własną słabością, z przeciwnościami losu, ze zwykłym ludzkim zmęczeniem - wyjaśniał.

Jak podkreślał, słowa te nie były w ustach ojca Stanisława prostym naśladownictwem św. Franciszka, ale wyrażały szczere pragnienie wprowadzania pokoju w serca ludzi, do których głosił słowo Boże. - Te słowa w jego ustach były głośno wypowiadaną deklaracją: "chcę być apostołem pokoju, mimo słabości, mimo niełatwych doświadczeń, mimo słabnących sił” - mówił.

Bp Muskus podkreślał, że zmarły nigdy nie koncentrował się na piętnowaniu ludzkich wad, nie uprawiał polityki na ambonie, nie ekscytował słuchaczy opowieściami o swoich przygodach i bogatych doświadczeniach, nie głosił też siebie. - Wiedział, że jego powołaniem jest głosić Chrystusa, opowiadać o Jego miłości do ludzi, zachęcać do życia w prawdzie. Ojciec Stanisław nigdy nie był głosicielem złej nowiny. Jego pasją było głoszenie Ewangelii, czyli Nowiny Dobrej - zaznaczył.

Hierarcha mówił także, że ojciec Stanisław z wielu rzeczy był w stanie zrezygnować, ale nigdy z głoszenia słowa Bożego. Nie przeszkodziła mu w tym nawet ciężka choroba, której doświadczył zaraz po studiach na KUL-u i która zostawiła trwały ślad w jego życiu. 
- Czy przesadą będzie gdy powiem, że przeszedł przez życie jako człowiek pokoju? Z pełną odpowiedzialnością za słowo i z całą mocą mówię: to był człowiek niezwykłej dobroci, prawdziwej radości i czynionego pokoju - wspominał zmarłego przyjaciela.

- Dla wielu cierpienie, przeciwności, łzy, to krok do rozpaczy. Dla niego to wciąż droga nadziei; nadziei, że za tym co trudne i bolesne, jest szczęście. Nawet dwukrotnie przeżyte ciężkie choroby, które często prowadzą do śmierci, nie zawróciły go z drogi nadziei. Z podniesionym czołem, wytrwale, niósł przez życie ten swój cichy krzyż - dodał krakowski biskup pomocniczy i współbrat o. Górniego.

- Czego możemy nauczyć się z zamkniętej już księgi życia ojca Stanisława? Przede wszystkim powinniśmy posiąść zdolność dostrzegania dobra w rzeczach najprostszych i umieć jak dziecko tym dobrem się cieszyć. Ta księga zawiera wskazania, jak się modlić i adorować Pana, jak stawać się znakiem pojednania i pokoju, jak pokorą zawstydzać pysznych, jak godzić się z tym, co trudne i bolesne, jak akceptować siebie, jak czynić pokój, jak się uśmiechać, jak wyrażać troskę o bliźnich, jak towarzyszyć bliźnim na ich drogach, jak nie zagubić franciszkańskiego powołania do bycia mniejszym - wymieniał.

Na zakończenie bp Muskus ze wzruszeniem zwrócił się do zmarłego. - Stasiu, przyzwyczaiłeś nas do swoich wyjazdów i powrotów do Kalwarii. Tym razem wróciłeś tu na dobre. Za chwilę po raz ostatni udasz się w stronę dróżek. W dłoniach trzymasz owoce dobra i pokoju, które wzrosły z sianego przez Ciebie ziarna. Pokaż je Ojcu Niebieskiemu, bo to klucz, który otwiera bramy Rajskiego Placu - mówił.

Homilię zakończył słowami, którymi zamykał swoje przepowiadanie ojciec Stanisław: "Zrzuć swą troskę na Pana a On cię podtrzyma". 

Ojciec Górni spoczął na cmentarzu zakonnym przy kalwaryjskich dróżkach.

Homilia bp. Damiana Muskusa: 

Czytaj także: