Hala "Hutnika" zatrzęsła się dziś w posadach! Tak mocno zabrzmiało bowiem uwielbienie oraz modlitwa o wylanie Ducha Świętego i uzdrowienie.
- Panie Jezu, Nowa Huta jest tak duża, a przyszła nas tu garstka… Spraw jednak, by to spotkanie miało wielki rozmach. Bo chcemy Cię uwielbiać w mieście, które miało być bez Ciebie. W mieście, które miało być bez kościołów, a teraz jest ich tak wiele. Uwielbiamy Cię dziś w tych, którzy się do tego przyczynili - w niezłomnych robotnikach, kapłanach i wszystkich, którzy przed laty bronili krzyża - mówili prowadzący modlitwę, a z każdą chwilą halę sportową "Hutnika" wypełniali kolejni uczestnicy spotkania.
Ci, którzy przyszli, w większości mówią o sobie: "Jesteśmy wierzący i zewangelizowani, ale szukamy czegoś więcej. Jeszcze mocniej chcemy spotkać Boga". - Tu można poczuć Jego obecność, znaleźć sens życia i swoją drogę. Tu jest żywy Kościół - my wszyscy. Chcieliśmy przyjść na to spotkanie, bo idziemy w stronę Boga, a takie wydarzenia tylko to ułatwiają - przekonują Marta i Waldek. - Przyszliśmy wczoraj i spotkaliśmy Kościół, który się modli. Jesteśmy i dziś - wtórują ją Ania i Grzegorz.
Po uwielbieniu i modlitwie o wylanie Ducha Świętego, który przemienia serca i uzdrawia - na ciele i duchu, zebrani w hali "Hutnika" posłuchali konferencji ks. Eugeniusza Plocha z diecezji opolskiej, który przekonywał, że Bóg chce byśmy byli zdrowi i zbawieni. Musi to jednak nastąpić w sposób całościowy. Ks. Ploch zastąpił Donalda Turbitta, który w ostatniej chwili musiał odwołać swój przyjazd do Krakowa.
- Prawdziwe uzdrowienie następuje, gdy człowiek szczerze wyznaje swoją wiarę w Chrystusa. Bo tylko On może uzdrawiać - zarówno człowieka siedzące przy biblijnej sadzawce Betesda, jak i każdego z nas. Tylko Jezus jest żywą wodą, źródłem, które daje nowe życie - mówił ks. Ploch. Jak dodał, do świadczenia o Bogu każdy człowiek jest wezwany nie tylko wtedy, gdy wszystko dobrze się układa, ale zwłaszcza wtedy, gdy dotyka nas cierpienie.
- Uwielbiać mamy zawsze i każdego dnia, także w swojej żonie, mężu, rodzinie. Jednak gdy widzę ludzi obłożnie chorych, których ręce są oplecione różańcem, to wiem, że oni są wręcz z Bogiem zjednoczeni i uwielbiają Go nawet w chorobie. 3 tygodnie temu poznałem w szpitalu Anię, młodą, ponad trzydziestoletnią kobietę. Jest żoną, mamą dwojga dzieci. Ania umiera, a gdy klękam przy niej podając jej Jezusa, mówi, że ma pokój w sercu. I nawet, jeśli nie zdążę znów do niej przyjść, to ona będzie czekała na mnie w niebie. Ona tak bardzo uwielbia Boga, że przyjęła to cierpienie, choć po ludzku patrząc nie ma ono sensu - opowiadał. Pytań nie zadaje też mąż Ani, Darek, ale ufa i modli się razem z żoną, by zrozumiał, co ma z tej choroby wyniknąć.
- 17 lat nie wiedziałem, co to znaczy uwielbiać. A tak naprawdę wystarczy tylko przyzywać imienia Jezusa i chwalić Go. Do tego nie potrzeba słowa "uwielbiam". Jezus chce po prosty słyszeć, że w Niego wierzymy, a nam często tej wiary brakuje. Boimy się powiedzieć, że chromi będą chodzić, a chorzy mogą być uzdrowieni. A przecież On nam to obiecał i takie cuda się zdarzają. Każdego dnia - tłumaczył ks. Ploch.
Przykłady na to mnożyć może kard. Stanisław Dziwisz, który również pojawił się w hali "Hutnika". - Cuda, które czynił i nadal czyni Bóg obserwowałem służąc u boku św. Jana Pawła II. Widzę je również teraz, gdy on jest już w niebie. Łaski za jego wstawiennictwem otrzymują m.in. rodzice modlący się o dar dziecka, czy chorzy, a nawet konający, którzy ku zdumieniu lekarzy budzą się na nowo do życia - mówił metropolita krakowski.
O tym, jak namacalnie działa Bóg, przekonała się także Monika, która na spotkanie przyszła z całą swoją rodziną. - W ub. roku jeszcze bardziej odnalazłam Boga, gdy trafiłam do Odnowy w Duchu Świętym. Od tego czasu odkrywał Kościół charyzmatyczny i widzę, jak niesamowite rzeczy czyni Bóg. Widzę Go w nowym, głębszym wymiarze i to jest piękne i wzruszające - mówi. Kilka tygodni temu, w maju, wraz z rodziną jechała na spotkanie z Marią Vadią, amerykańską charyzmatyczką. Zadzwoniła wtedy do niej mama mówiąc, że u pewnej młodej kobiety, żony i mamy, lekarze wykryli guza trzustki. - Dziś go szukają. Zniknął. Tak wielka jest siła modlitwy. Prosiłam Boga o zdrowie dla niej, i poprzez modlitwę wstawienniczą prosiła też wspólnota Marii Vadii. Guz był na zdjęciach, dziś ta kobieta jest zdrowa. A ja cieszę się, że dziś mogę o tym opowiedzieć, na chwałę Bożą - opowiada Monika.
Przeczytaj także: