W warszawskim szpitalu w wieku 67 lat zmarł dziś znany krakowski muzyk Zbigniew Wodecki. Przeszedł niedawno ciężki udar mózgu.
Instrumentalista i wokalista estradowy był rodowitym krakowianinem. Pod Wawelem ukończył m.in. z wyróżnieniem Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w klasie skrzypiec.
Gdy zaczął z czasem śpiewać, dużą popularność cieszył się w jego wykonaniu utwór "Zacznij od Bacha".
"Ja naprawdę zacząłem od Bacha! Grałem go na skrzypcach nie tylko w szkole ale także później pod batutami niezapomnianych mistrzów dyrygentury: Kazimierza Korda, Jerzego Maksymiuka i Stanisława Wisłockiego w zawodowych orkiestrach wykonujących repertuar klasyczny: krakowskiej „Radiówce” i Krakowskiej Orkiestrze Kameralnej. Zacząłem zaś od Bacha, bo w młodości powiedziano mi, że u progu kariery najlepiej związać się z artystą o znanym nazwisku" - żartował artysta 24 marca 2013 r. w trakcie koncertu w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, poświęconego ks. Jerzemu Bryle, duszpasterzowi artystów krakowskich, którego odznaczono wówczas Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Wodecki dał wówczas prawdziwy show estradowy. Śpiewał swoje znane utwory m.in. "Zacznij od Bacha", grał na trąbce i skrzypcach.
Od lat 60. grał na skrzypcach w kabarecie "Piwnica pod Baranami", zespole "Anawa" Marka Grechuty i zespole muzycznym towarzyszącym Ewie Demarczyk. - Pamiętam go dobrze z czasów "piwnicznych" i gry wraz z Grechutą.
W jego grze słychać było, że to facet o dobrej klasycznej szkole instrumentalnej. Podobnie było potem, gdy zaczął śpiewać. Nigdy nie był "wyjcem", wrzaskiem zakrywającym braki warsztatowe.
- Zamiłowania muzyczne wyniósł z domu, bo rodzice byli muzykami. Rozmawialiśmy o tym czasem podczas spotkań w barze "Vis-a vis" przy krakowskim Rynku Głównym - wspomina Zbigniew Suflita, krakowski konserwator dzieł sztuki. - Opowiadał mi, że do "Anawy" trafił przypadkiem. Marek Grechuta wybrał się do szkoły muzycznej przy ul. Warszawskiej, by zwerbować jakichś instrumentalistów. Zaczepił na korytarzu Wodeckiego wracającego z lekcji ze skrzypcami w futerale. Ten nie tylko się zgodził na współpracę ale namówił także koleżankę wiolonczelistkę - dodaje Suflita.
Szerszą popularność Wodecki zdobył dopiero gdy zaczął śpiewać. Jako multiinstrumentalista śpiew łączył z błyskotliwą grą na skrzypcach, trąbce i fortepianie. Z czasem sam zaczął komponować. Prócz wspomnianego utworu "Zacznij od Bacha", dużym powodzeniem cieszyła się również piosenka "To była Izolda", "Chałupy" oraz piosenka dla dzieci o "Pszczółce Mai".
Artysta nie odmawiał nigdy udziału w koncertach dobroczynnych. Kwestował również przez wiele lat na rzecz odnowy nagrobków na krakowskim cmentarzu Rakowickim. Żartował, że jego samego też czeka "M-4 na Rakowicach".
Wspomina go również Dariusz Domański, znany krakowski publicysta teatralny
- Zbigniew Wodecki zagrał Janosika w benefisie śląsko-tatrzańsko-krakowskim, który przygotowałem w ubiegłym roku w Hotelu Tatra w Zakopanem. Od razu powiedział, że to dobra rola dla niego i wspomniał, jak to przyczynił się do tego, by w kultowym filmie o Janosiku wystąpił Marek Perepeczko. Zbyszek to dla mnie połączenie wielkiej klasy z talentem i ktoś kto najpełniej rozumie słowa - dobro człowieka . To po prostu nie tylko wybitnie utalentowany muzyk, skrzypek, trębacz, pieśniarz, kompozytor - ale przede wszystkim człowiek gołębiego serca. A przy tym wszystkim tytan pracy i ulubieniec kilku już pokoleń widzów - wspomina Domański.
- Poznaliśmy się na gminnych dożynkach w Łaziskach na Górnym śląsku, skąd pochodził jego ojciec. Odbierał w roku 2012 tytuł honorowego obywatela gminy. W Petrovivach w Czechach przy granicy polskiej podczas kolacji rozmawialiśmy ze Zbyszkiem o Krakowie, o ojcach pijarach i naszych rodzicach, którzy się dobrze znali. W 2013 w Teatrze Ludowym rozpoczął benefis dedykowany pamięci wybitnych polskich artystów utworem „Teatr uczy nas żyć, a życie uczy nas udawać piękna pieśń" w jego mistrzowskiej interpretacji, z jego muzyką i słowami Korczakowskiego. Ten sam utwór w tym samym roku wykonał podczas benefisu Franciszka Pieczki w Warszawie, a ostatnio śpiewał dla Olgierda Łukaszewicza w Teatrze Słowackiego. Jakoś zawsze będzie mi się kojarzył nie tylko z "Chałupami", "Pszczółką Mają" czy "Bachem" - ale właśnie z tym utworem - opowiada publicysta.
- Gdy zapytałem go o stosunek do Śląska i Ślązaków, odparł: „To fantastyczni ludzie. Godów, Łaziska - to moja rodzina” - wspomina Domański.
Przeczytaj także: