Zbigniewa Wodeckiego wspominają krakowscy przyjaciele - Jan Kanty Pawluśkiewicz i Lidia Jazgar.
Jan Kanty Pawluśkiewicz, twórca "Nieszporów Ludźmierskich" przypomina, że Zbigniew Wodecki był jednym z pięciu wiodących artystów, którzy brali udział w tym artystycznym przedsięwzięciu.
- Zapamiętam go jako człowieka niezwykle dobrego, dającego swój głos, swoją osobę, aby nieść pomoc ludziom, którzy mają gorzej. Był bardzo prawym człowiekiem - zaznacza Kanty Pawluśkiewicz.
Krakowski artysta poznał Zbigniewa Wodeckiego jako nastolatka. - Zbyszek miał 17 lat, jak widzieliśmy się po raz pierwszy, jeszcze u pana Marka Grechuty. Przyjaźniliśmy się bardzo. W ostatnim czasie często do siebie dzwoniliśmy - wspomina. - Przychodził na spotkania zawsze uśmiechnięty, był nie tylko artystą wielkiego formatu, był artystą genialnym w tym co robił - dodaje Kanty Pawluśkiewicz.
Jan Kanty Pawluśkiewicz pochodzi z Nowego Targu. Do stolicy Podhala chętnie przyjeżdżał także Zbigniew Wodecki, aby na Długiej Polanie cieszyć się z zimowego szaleństwa na nartach. - To nie do wiary, że już tam nie przyjedzie. Łączymy się z całą rodziną, z kochaną żoną i dziećmi w bólu po utracie Zbyszka - mówi wzruszony Jan Kanty Pawluśkiewicz.
Artysta przypomina, że tata żony Zbigniewa Wodeckiego także był związany z Podhalem. Pracował w kolejowym prewentorium na Kowańcu.
- Był długie lata kierownikiem administracyjnym, a Zbigniew Wodecki wspólnie z żoną Krystyną często do nas zajeżdżali razem ze swoimi dziećmi. Zawsze było tak sympatycznie i wesoło - wspomina Krystyna Pilch, długoletnia pielęgniarka z nieistniejącego już prewentorium. Teściowie zmarłego artysty pochodzili z Rabki.
- Super człowiek i profesjonalista w swoim zawodzie - tak Zbigniewa Wodeckiego wspomina natomiast krakowska artystka Lidia Jazgar. Przyznaje, że wychowała się na jego piosenkach, a samego muzyka znała od lat.
- Zagraliśmy razem niezliczoną liczbę koncertów. Zbyszek występował także na imprezach zamkniętych, firmowych, bo każdy chciał go gościć, a on nie odmawiał. Grał na wielu instrumentach, pięknie śpiewał, mając duże poczucie humoru i dystans do siebie, potrafił bawić ludzi, którzy przy nim odpoczywali - opowiada L. Jazgar.
- Zapamiętam go jako człowieka, który - ponieważ nie odmawiał koncertów i grał ich rekordową liczbę - ciągle się spieszył, ciągle ktoś czekał na niego w samochodzie, by jechać dalej. A potrafił spieszyć się majestatycznie - dodaje.
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku świętowała 30-lecie pracy artystycznej, Zbigniew Wodecki nie mógł uczestniczyć w jubileuszu. Spotkali się jednak później i wspólnie nagrali teledysk do piosenki "Jesień przyszła, ojej!" z mającej się niebawem ukazać płyty Lidii Jazgar.