Uczeni przedstawili dzieje duszpasterstw środowiskowych na terenie archidiecezji krakowskiej w okresie PRL. Ujawniono sporo nieznanych dotąd szerzej faktów.
Konferencję zorganizował w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej pod patronatem "Gościa" krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. – Działalność duszpasterska, szczególnie wśród młodzieży, była metodą formowania sumień i sposobem obrony przed komunistyczną indoktrynacją – powiedział dr Marek Lasota, dyrektor oddziału.
Wiele nazwisk i szczegółów wymienionych w wystąpieniach referentów nie było dotąd szerzej znanych. Ks. dr Przemysław Mardyła przedstawił dzieje duszpasterstwa młodzieży w latach 1945–1989. Dramatyczna była historia Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, które zostało dosłownie rozgromione przez komunistów w 1953 r. – Represje były bardzo ostre. Wielu duszpasterzy i członków KSM zostało aresztowanych. W powiecie nowotarskim do aresztu trafiło kilkanaście osób. Więziony był sekretarz KSM w archidiecezji krakowskiej ks. Mieczysław Noworyta oraz księża Jan Szybowski ze Spisza i Józef Chojoł z Rabki. W więzieniu znalazł się także pochodzący z Bieńczyc przewodniczący KSM Jan Kotyza. W 1956 r. był inicjatorem budowy świątyni Arka Pana na terenie rodzinnej miejscowości, która stała się częścią Nowej Huty – powiedział ks. Mardyła. Zwrócił uwagę, że warto przypomnieć szerszemu ogółowi nazwiska tych, często szeregowych, członków KSM, którzy za swoje zaangażowanie w życie organizacji katolickiej zapłacili wysoką cenę. – Tymczasem są niekiedy zupełnie zapomniani, nawet na terenie swoich rodzinnych parafii – dodał historyk.
Kontynuacją działań duszpasterskich wśród młodzieży były oazy Ruchu Światło–Życie. Miejsca spotkań oazowych były nachodzone przez milicję, esbeków i urzędników usiłujących je rozgonić pod byle pretekstem. Czasami trzeba było udawać, że to zwykły wyjazd turystyczny. „Ze względów bezpieczeństwa, w trakcie naszych wyjazdów oazowych nie tytułowaliśmy księży ich godnością kapłańską, ale pseudonimami. Np. ks. Jana Głoda nazywaliśmy »Szeryfem« lub »Kentucky«” – wspominał po latach jeden z uczestników ruchu oazowego.