Matka Zofia poświęciła swoje życie opiece, wychowaniu i kształceniu ubogich dziewcząt. Dała też początek zgromadzeniu sióstr prezentek. Matka Małgorzata, założycielka sióstr serafinek, odnalazła swoje powołanie w służbie chorym, ubogim i dzieciom.
Przez wszystkie lata nasza założycielka stała mi się bardzo bliska, zafascynowała mnie. Kapłani często mówią nam, że trzeba promować tę polską, krakowską Matkę Teresę XVII w., bo jest wielką, lecz mało znana postacią Kościoła. Niestety, w tamtych czasach nie było elektronicznych mediów, które w blasku fleszy informowałyby cały świat o jej dziełach. Dekret wydany pod koniec czerwca (2011 r. – przyp. aut.) przez papieża Benedykta XVI daje nadzieję, że Matka Czeska zostanie kiedyś błogosławioną. Niezbędny do tego cud na razie jest badany. Dotyczy jednego z mieszkańców Małopolski, i ze względu na jego dobro nic więcej nie możemy ujawnić. Możemy się tylko modlić – mówiła nam w lecie ub. roku s. Renata Gąsior ze zgromadzenia sióstr prezentek, postulatorka procesu beatyfikacyjnego Matki Zofii Czeskiej.
Prekursorka
Dziś już wiadomo: Matka Zofia, założycielka sióstr prezentek, zostanie wyniesiona na ołtarze, i to już niedługo, bo za pół roku, a uroczystość ma odbyć się w Krakowie. Urodziła się w 1584 r. Była trzecim z dziewięciorga dzieci Katarzyny i Mateusza Maciejowskich – średniozamożnej małopolskiej i bardzo religijnej szlachty. Gdy miała 16 lat, wydano ją za mąż za Jana Czeskiego, dziedzica miejscowości Czechy, leżącej nieopodal podkrakowskich Słomnik. Sześć lat później została bezdzietną wdową, i choć mogła ponownie wyjść za mąż, postanowiła poświęcić się Bogu i pomocy osieroconym dziewczętom. Po ojcu odziedziczyła część pomieszczeń w dwóch krakowskich kamienicach przy ul. Szpitalnej 18. Kolejne odkupiła od rodzeństwa, wyremontowała, i stworzyła w nich instytut wychowawczy, czyli Dom Panieński Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, nazywany także Domem Sierocym.
– Matka Zofia doskonale rozumiała, że aby mądrze pomagać, nie wystarczy dać dziecku chleb, ale trzeba je wychować i wspierać. W instytucie dziewczęta miały więc zapewnioną opiekę, kształcenie i przygotowanie do dorosłego życia (naukę gotowania, sprzątania i innych kobiecych zajęć). Gdy kończyły 15 lat, zgodnie z ówczesnym zwyczajem były wydawane za mąż, lub – jeśli czuły w sobie powołanie – oddawane do klasztoru. Gdy chciały pracować, mogły też iść na służbę do zamożnego domu – mówi s. Renata Gąsior.