Zaufaliśmy najlepszemu Reżyserowi, który przeprowadził nas przez doświadczenie niepłodności uzdrawiając wiele sfer naszego życia uwolnił od wszelkich obciążeń. Dał czystą kartę duchowo nam i naszemu dziecku – pisze w swoim świadectwie Ola, współzałożycielka krakowskiego Duszpasterstwa Małżeństw Niepłodnych.
Duszpasterstwo zaprasza wszystkie zainteresowane tematem małżeństwa na kolejne wielkopostne rekolekcje. Pod hasłem „Miłosierdzia pragnę…” poprowadzi je o. Jakub Kruczek OP, a odbędą się one od 9 do 10 marca w klasztorze sióstr nazaretanek (ul. Nazaretańska 1).
Zamieszczamy szczegółowy plan rekolekcji, informacje o zapisach, a także jedno z najbardziej poruszających świadectw.
Pierwszy cud
Ola i jej mąż od samego początku nie mieli wątpliwości, że pragną także tę sferę życia małżeńskiego, jaką jest seksualność i płodność, całkowicie oddać Bogu. Przez pierwsze miesiące po ślubie nie planowali poczęcia dziecka. Byli zaraz po studiach, mieszkali pokątnie gdzieś w wynajmowanych mieszkaniach. Ale po jakimś czasie stwierdzili, że warto już całkowicie otworzyć się na łaskę daru nowego życia i zaczęli starać się o poczęcie dziecka. – Czas mijał i mijał i zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że jednak nie wszystko od nas zależy. Młodzi, w pełni sił ludzie, aktywni, zdrowi, więc wydawałoby się, że poczęcie upragnionego dziecka, to tylko kwestia krótkiego czasu. Teraz już wiem, że czas, dla nas po ludzku długiego oczekiwania, w Bożych kategoriach jest ułamkiem sekundy. Jest czasem niezwykle krótkim, który okazuje się niezbędnym, by wypełnił się Boży plan na nasze życie – zapewnia Ola i dodaje, że ten czas – na który patrzy teraz z perspektywy kilku lat – obfitował w przeróżne, często skrajne, uczucia. Najtrudniejszym jednak było uświadomienie sobie problemu niepłodności.
– Prowadziłam wówczas spotkania przedślubne dla narzeczonych o miłości do dzieci, na których podkreślałam, że dziecko jest darem, że nie jest tak, że bezwzględnie należy się każdemu małżeństwu ot tak, z definicji. Jako małżonkowie jesteśmy powołani do tego aby przekazywać życie, ale może zdarzyć się taka sytuacja, taki Boży plan na nasze życie, że mimo naszych pragnień i starań dziecka nie będzie. Starałam się też uświadamiać narzeczonym, że problem niepłodności dotyczy dziś coraz szerszej grupy małżeństw, mówi się nawet statystycznie o 20 proc. niepłodnych małżeństw. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej czułam, że mówię też o swoim małżeństwie - opowiada.
Ola i Kuba mieli wtedy problem, by znaleźć dla siebie miejsca w rodzinie, w społeczeństwie, w Kościele. Czuli się, jakby byli trędowaci, gorsi, pozbawieni czegoś ważnego.
– I wtedy zdarzył się pierwszy cud. Zawsze zastanawiałam się – szczególnie w okresie wielkiego postu – jaki krzyż jest w moim życiu Byłam zawsze osobą szczęśliwą niezależnie od różnych czysto życiowych strapień i trudno było mi znaleźć i nazwać po imieniu krzyż który dźwigam. W pewnym momencie przyszło rozeznanie, że tym krzyżem jest niepłodność, niemożność posiadania dzieci i świadomość, że taki stan może być stanem przejściowym lub trwałym. Wtedy także zaczęłam coraz bardziej uświadamiać sobie, że przecież mój krzyż Jezus już niósł, że teraz także jest ze mną, z nami, że nie jesteśmy sami w tym doświadczeniu – wyznaje Ola.
Po prawie pięciu latach szukania przyczyn niepłodności Ola i Kuba nadal byli w punkcie wyjścia. Nie znali diagnozy, wyniki badań mieli przeciętne i coraz bardziej uświadamiali sobie, że dziecko jest darem, że to od woli stwórczej Boga zależy czy zostaną rodzicami. Ola dowiedziała się wtedy, że ojcowie reformaci odprawiają w Krakowie Msze św. z modlitwą o uzdrowienie.