Metody działania zła są stare jak świat. Zniszczenie wystawy antyaborcyjnej w Krakowie jest tego dowodem.
Bardzo zasmuciła mnie informacja, że „nieznani sprawcy” zniszczyli wystawę antyaborcyjną, zorganizowaną przez fundację Pro – Prawo do Życia, umieszczoną przed kościołem śś. Piotra i Pawła w Krakowie przy ulicy Grodzkiej. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ. Choć, przyznam szczerze, zaraz doszedłem do odkrycia, że jest to doskonały przykład, ukazujący metody działania zła. Ono bowiem, w istocie rzeczy, zawsze dąży do fizycznego zniszczenia wszystkiego, co mu się sprzeciwia. Dzieje się tak, gdyż zło nie znosi prawdy. Dlatego każdy, kto posługuje się prawdą, jest postrzegany przez nie jako przeciwnik, którego należy zlikwidować fizycznie.
Tak dzieje się zawsze i wszędzie, pod każdą szerokością i długością geograficzną. Tak było, jest i będzie do końca świata, bo zło nie potrafi wygrać z prawdą na płaszczyźnie argumentów logicznych, rozumowych. Gdy więc pojawi się człowiek, potrafiący argumentami rozumowymi wykazać, że jakieś działanie jest złe, wówczas staje się on jego największym wrogiem. To samo dotyczy wszystkiego, co ukazuje prawdę.
Dopiero mając to na uwadze, zrozumiemy sens zniszczenia wystawy antyaborcyjnej. Dlaczego ktoś to zrobił? Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że kierowany siłami zła nie mógł stawić czoła argumentacji prawdy, zamieszczonej na plakatach. Bo przecież tam jest pokazana prawda, że aborcja jest morderstwem człowieka nienarodzonego. Przecież porozrywane ciało zabitego dziecka nienarodzonego ma kształt człowieka, nie zaś zwierzęcia. Nie jest to też tylko „zlepek komórek”, jak chcą ideologiczni zwolennicy mordowania nienarodzonych dzieci. Każdy, kto opiera się na prawdzie naukowej, nawet niewierzący, musi przyznać, że nienarodzony 3-miesięczny człowiek ma ukształtowane narządy, pracuje jego serce, mózg. Co więcej, cierpi on, gdy jest zabijany w haniebnym, zbrodniczym procederze aborcyjnym. Prawda bijąca z tych plakatów jest mocna i wstrząsająca, ale adekwatna w sposobie obrony do stopnia zagrożenia. W zestawieniu z nią zło nie ma argumentów rozumowych, a jedynie te, które należą do arsenału ślepej ideologii. Więc, żeby prawda z plakatów nie docierała do ludzi, trzeba je zniszczyć. I takie jest myślenie ludzi, być może już całkowicie owładniętych przez zło.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Być może osoba, która zniszczyła plakaty, była przekonana, że słusznie postępuje. Tyle przecież czytała ostatnio o złu tej wystawy – np. w publikacji jednej z krakowskich gazet (z 19 lutego), oraz na portalu internetowym tej gazety. Zacytujmy:
„To jest straszne. Takie rzeczy nie powinny być pokazywane w miejscach publicznych. Przecież tu przychodzą ludzie z dziećmi”.
„Jestem w szoku. Czy w ten sposób trzeba wyrażać swój sprzeciw? Czy to jest jakiś manifest Kościoła? Nie wiem, czy to ma ostrzec przed aborcją, czy ją obrzydzić. Nie widzę w tym innego celu poza szokowaniem. I atakiem na kobiety”.
„Takich zdjęć nie pokazano by w telewizji, a wystawia się je przed kościołem. Są pewne granice”.
„To jest oddziaływanie na podstawowe emocje. Krew, Hitler, dziecko. Odbieram to jako tani chwyt marketingowy. Jestem zaskoczony, że Kościół w taki sposób wyraża swoje poglądy. Aborcja to kwestia moralności każdego człowieka. Kto jest wierzący, wiadomo, jak postąpi”.
Myślę, że mało inteligentny czytelnik owej gazety, bez wątpienia zaangażowanej światopoglądowo, może z niej czerpać swe motywacje. Ta publikacja przecież w oczywisty sposób manipuluje czytelnikami, wciskając im do podświadomości następujący przekaz: Wystawa antyaborcyjna jest zła, bo może za bardzo zszokować dzieci. Jest zła, bo atakuje biedne kobiety (pewnie te, które dokonały już aborcji). Jest zła, bo przekracza granice (pytanie, czego?). Jest zła, bo aborcja to kwestia moralności...
O manipulacji mediów, jeśli chodzi o tę wystawę, niech świadczy fakt, że dziennikarka krakowskiego „Gościa” przez pół godziny stała – podobnie jak i ekipa pewnej stacji telewizyjnej – i pytała przechodniów o ich zdanie na temat wystawy. Spośród kilkunastu osób nikt nie był przeciwny. Jakim więc sposobem w cytowanej gazecie znaleźli się sami jej przeciwnicy? Przypadek, czy ideologiczna manipulacja?
Warto więc zauważyć, że zło posługuje się jeszcze jedną metodą – przekazywaniem półprawdy. To działanie zakamuflowane. Pod presją takiego przekazu medialnego ktoś może uznać, że dobrem jest to, co w rzeczywistości jest złem. Być może taki zmanipulowany człowiek doszedł do wniosku, że najlepszym sposobem przysłużenia się sprawie „wolności ludzkiej” jest zniszczenie tego, co narusza spokój sumienia.