To miejsce jest jak pierwsze 10 km autostrady w Polsce – dalej nie ma jeszcze nic. Jednak to, co jest, może zostać zniszczone.
Do 30 września Laboratorium Cogito musi opuścić Ośrodek Recepcyjno-Szkoleniowy „Zielony Dół” – tak zdecydował Jerzy Miller, wojewoda małopolski. Problem w tym, że Laboratorium – z dr. Andrzejem Cechnickim na czele, znanym i cenionym psychiatrą oraz społecznikiem – od trzech lat prowadzi w „Zielonym Dole” projekt, który udowadnia, że rewolucja w psychiatrii jest możliwa.
W „Zielonym Dole” pracuje i laury zdobywa (np. prestiżowy tytuł Małopolskiego Lidera Przedsiębiorczości Społecznej) 15 osób chorujących psychicznie – są kelnerami, kucharzami, pokojowymi, recepcjonistami, ogrodnikami. Obserwując ich podczas wykonywania obowiązków, trudno domyślić się, jakie traumy mają za sobą i jak wiele dają z siebie, by choroba była odległym rozdziałem życia.
Niestety, krakowscy urzędnicy, zamiast cieszyć się, projektowi kibicować i wspierać go jak tylko się da, uznali, że Laboratorium nie wykorzystuje (społecznie) w całości przestrzeni i możliwości, jakie daje „Zielony Dół” (malowniczo położony w sercu Woli Justowskiej), więc trzeba znaleźć organizację (społeczną) i ofertę, która „pozwoli na jak najlepsze zagospodarowanie ośrodka”. Bo przecież organizacji pomagających potrzebującym jest dużo, potrzebujących jeszcze więcej, wszystkim więc trzeba dać szansę...
Nic to, że przy okazji chore osoby stracą pracę i że dla części z nich będzie to oznaczało zrobienie wielu kroków milowych wstecz w terapii (którą pewna, spokojna i bezpieczna praca w znakomity sposób uzupełnia). Nic to, że wychodząc z choroby psychicznej i mając orzeczenie o znacznej lub umiarkowanej niepełnosprawności, nowego pracodawcy raczej łatwo nie znajdą. Nic to, że dr Cechnicki, słysząc o „niewykorzystywaniu w pełni ośrodka” (czego nikt wcześniej Laboratorium nie zarzucał), ma już w zanadrzu salomonowe rozwiązanie patowej sytuacji, czyli utworzenie w „Zielonym Dole” dwóch środowiskowych domów samopomocy.