To miejsce jest jak pierwsze 10 km autostrady w Polsce – dalej nie ma jeszcze nic. Jednak to, co jest, może zostać zniszczone.
Umowa zawarta z Laboratorium przez byłego wojewodę Stanisława Kracika na dzierżawę ośrodka skończyła się 16 maja – twardo mówi Urząd Wojewódzki. Dodaje też (z dobrego serca, zapewne), że wojewoda docenia (społeczną) działalność „Cogito”, dlatego dał Laboratorium dodatkowe cztery miesiące na wywiązanie się w różnych zobowiązań i... opuszczenie ośrodka. A jeśli Laboratorium zechce, w październiku może przystąpić do konkursu ofert (czyli na nowego najemcę „Zielonego Dołu”).
Powie ktoś: skoro umowa się skończyła, to w czym problem i dlaczego media tak interesują się sprawą, która trafiła już nawet do Kancelarii Premiera? Przecież wojewoda miał prawo tak postąpić.
Odpowiadam: sztywno trzymając się litery prawa, mógł rozpocząć poszukiwania nowego dzierżawcy ośrodka. Są jednak sytuacje, w których od przepisów ważniejsze są dobro człowieka i dobro społeczne. A w tej konkretnej sytuacji liczy się też sposób sprawowania władzy. I to właśnie ten szczegół od początku sprawy jest oburzający i budzi (uzasadnione) emocje oraz sprzeciw mediów.
W czym rzecz? Ano w tym, że na początku czerwca wojewoda rzucił mocne (lecz nieprawdziwe!) oskarżenia pod adresem Laboratorium „Cogito”: że są „poważne wątpliwości co do jego funkcjonowania w części finansowej”. Urzędnikom nie wolno było jednak wyjaśniać (mediom na przykład, i samemu Laboratorium też), na czym owe nieprawidłowości miałyby polegać. Cóż, trudno wyjaśniać nieprawdę...
I tu dochodzimy do sedna sprawy: rzucanie takich oskarżeń, niepopartych twardymi dowodami, i odmawianie jakichkolwiek wyjaśnień jest po prostu nieetyczne! I – jak słusznie zauważyła wtedy jedna z gazet – jest przejawem arogancji władzy.
Posługiwanie się aluzjami i niedopowiedzeniami może bowiem zasiać zamęt i poważnie nadszarpnąć dobre imię (w tym przypadku Laboratorium). Ktoś, kto rzadko lub pobieżnie czyta gazety i w czerwcu trafił tylko na informację o „poważnych wątpliwościach finansowych”, a przegapił oświadczenie dr. Cechnickiego i burzę, jaka w słusznej sprawie przetoczyła się przez media, może pomyśleć, że „Cogito” samo jest sobie winne, a dziennikarze niepotrzebnie się wtrącają. Potrzebnie!