- Wejdź do łodzi, zostaw na brzegu swoje problemy i słuchaj Jezusa - zachęcał ks. Łukasz Gołaś, pallotyn, pomysłodawca rejsów ewangelizacyjnych po Wiśle.
– Moja relacja z Bogiem była "poprawna", chodziłem do kościoła, spowiedzi – zaczął swoje świadectwo Oktawian z Pallotyńskiej Wspólnoty Ewangelizacyjnej. – Żona, dwójka dzieci, dom – wydawać by się mogło, że wszystko dobrze się układa. Ale moje serce było owiane ciemną mgłą. Były we mnie jakiś niepokój, lęk przed przyszłością, nieuzasadnione wyrzuty sumienia, złość i frustracja. Nie wiedziałem, dlaczego czuję się taki nieszczęśliwy i nie potrafię się cieszyć z tego, co mam. Zacząłem uciekać od rodziny. Prosiłem Boga o pomoc, nie miałem już sił. I wtedy usłyszałem w sercu słowa: "Jezu, ufam Tobie". To zdanie zaczęło brzmieć we mnie coraz mocniej... A potem przyszły rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym i wszedłem pod "Boży prysznic". W czasie modlitwy wstawienniczej wszystko zniknęło. Zacząłem śmiać się jak wariat i płakać jednocześnie. Uzdrowił mnie najlepszy z lekarzy – Jezus Chrystus! Żona początkowo nie podzielała mojego entuzjazmu, ale potem zaczęła ze mną chodzić na Msze z modlitwą o uzdrowienie. Podczas jednej z nich Bóg uleczył ją z bólu głowy i kręgosłupa. Z Chrystusem zostały przybite do krzyża wszystkie nasze słabości, więc nie bójmy się prosić Go o pomoc! – zachęcał Oktawian.
Kapitanem drugiego rejsu ewangelizacyjnego, który odbył się 22 sierpnia, był ks. Michał Olszewski, rekolekcjonista i egzorcysta. – Przychodzę, by przede wszystkim powiedzieć wam, że Bóg was kocha i jest ponad waszą słabością. Jezus wiedział, że Piotr się Go wyprze, ale wiedział też, że potem się pozbiera i nazwał go "Skałą". Piotr wstydził się tego, co zrobił, ale to Jezus wyszedł do niego z inicjatywą. Powiedział: "Chodź, Piotrek, przejdziemy się na spacer", wziął go pewnie pod rękę i zapytał: "Czy kochasz Mnie?". Dziś przychodzi do każdego z was i pyta, czy Go kochacie – mówił sercanin.
– Jezusa trzeba kochać tak, jak Maria Magdalena. Ona była w Nim zakochana! Bardzo cierpiała, kiedy po śmierci Chrystusa nie znalazła w grobie Jego ciała. Chciała je odszukać i zabrać. To moja ulubiona scena biblijna! Jak trafię do nieba, to będzie pierwsze pytanie, jakie zadam Marii Magdalenie: "Jak taka kobiecina chciała udźwignąć opuchnięte ciało mężczyzny?" – żartował egzorcysta. – A Jezus powiedział do niej tylko: "Miriam" i jej serce wyrwało się z tego bólu, bo wiedziała, że Ukochany żyje. Wasz Ukochany żyje i jest ponad waszym cierpieniem!
Ks. Olszewski poruszył także kwestię grzechu. – Św. Ignacy podaje trzy źródła pokus. Pierwsze – bodźce zewnętrzne. Jest tylko jedna rzecz, która może wtedy pomóc – wziąć nogi za pas i wiać! Ale pamiętajcie też, by nie lekceważyć pokusy, bo może się więcej nie powtórzyć i stracicie szansę na zdobycie łaski. Drugim źródłem jest pamięć o grzechach, które popełniliśmy. Często drobne wykroczenia kojarzą nam się z czymś przyjemnym, zwłaszcza kiedy mamy gorszy dzień. Trzeba się wtedy zająć innymi, pozytywnymi sprawami. Po trzecie – pokusy pochodzą od złego ducha. Na to jest tylko jedna rada: na kolana! Łaska Boża, konfesjonał i praca nad sobą! Nie bójcie się wziąć Jezusa na spacer, nie przerażajcie się rzeczywistością zła i przyjmijcie Go jako swojego Pana i Zbawiciela! – radził rekolekcjonista, który w ramach podziękowania za wygłoszone słowo otrzymał wiosło i czapkę kapitana.
Na zakończenie rejsu każdy mógł podejść do ikony i świadomie oddać swoje życie Chrystusowi, przy pięknym śpiewie chóru i w blasku świec.
Drugi rejs ewangelizacyjny cieszył się jeszcze większym zainteresowaniem niż pierwszy. Nawet spacerowicze, widząc ogromną kolejkę do barki, pytali zaciekawieni: "Co to za impreza?". Być może ci, którzy zostali na brzegu, wsłuchiwali się w słowa płynące z łodzi ukrytej w mroku, a Jezus właśnie wtedy dotykał ich serc.
Kolejna szansa, by wypłynąć w rejs ze słowem Bożym, nadarzy się już za miesiąc. Zapisy ruszą 1 września na stronie internetowej: www.nowohuckie.pl. Tym razem kapitanem będzie bp Damian Muskus.
Relację z pierwszego rejsu można przeczytać tutaj: "Jezus czeka na barce".