- W Bożej wspólnocie jest zarówno element męski, jak i żeński. Wspólnie mogą, a nawet powinni oddawać Bogu chwałę i dobrze Mu służyć – tak o misji rodziny w Kościele podczas Forum CCC mówił emerytowany biskup anglikański Sandy Millar, od wielu lat „mąż jednej żony” i ojciec czworga dzieci.
Bp Millar od 30 lat jest też zaangażowany w prowadzenie kursów Alfa. W tym dziele wspiera go zarówno żona Anette, jak i dzieci.
– Gdy nasz najstarszy syn miał 12 lat, ktoś z parafii skwitował, że będzie ciężko, bo syn wchodzi w trudny wiek. A ja właśnie na to czekałem! Przecież Jezus też był nastolatkiem, i to dobrym nastolatkiem, więc to nie jest coś niemożliwego. Żartuję, że Bóg dał mi i wszystkim rodzicom długą smycz, dlatego możemy zaryzykować i nieco ją poluzować, modląc się za dzieci – przekonuje bp Millar.
Dziś ten najstarszy syn ma 42 lata. – Jest bardzo aktywny we wspólnocie kościelnej, głosi kazania, ma wspaniałą żonę, trójkę dzieci. Wierzę, że tę drogę znalazł i wybrał dzięki Bożej łasce. Wszystkie nasze dzieci ukształtowały swoje własne poglądy na świat, niektóre różnią się od poglądów rodziców. Ale wszystkie miłują Pana – dodaje bp Millar.
Prowadząc kursy Alfa, bp Sandy Millar zauważył, że warto z nich wyodrębnić kursy dla małżeństw i dla rodziców. – Wielu młodych ludzi bardzo chce stworzyć udane małżeństwo, ale mają z tym problem, a to, co widzą wokoło, nie napawa optymizmem. Potrzebują pomocy, dobrych wzorców, bo małżeństwo to klucz do budowania zdrowej wspólnoty Kościoła. Pomagajmy tym młodym ludziom zobaczyć, co się dzieje, gdy do małżeństwa wkracza Jezus, jak wtedy budują się relacje w rodzinie. Co dzieje się, gdy żona i mąż spotkają osobowego Jezusa – podkreśla bp Millar.
Świadectwem swojego życia podzielili się też Iwona i Andrzej Grzeszukowie, małżeństwo z 24-letnim stażem (i dwojgiem dzieci).
Andrzej: – Kiedy byłem na studiach, jeden z kolegów (dziś jest księdzem, proboszczem, spotkałem go na tym forum) przez kilka miesięcy uparcie za mną chodził, żeby porozmawiać ze mną o Jezusie. W końcu pokazał mi Biblię, przekonał do swoich poglądów i zapytał, czy chcę oddać życie Jezusowi. Chciałem. Ale to zawierzenie pociągnęło za sobą pewien konkret: od tego momentu wiedziałem, że moja przyszła żona musi być wierząca.
Ten sam student dwa lata później zadał Andrzejowi kolejne pytanie: „Jaki jest cel twojego życia i czy chciałbyś, aby tym celem było wypełnienie wielkiego nakazu misyjnego w tym pokoleniu?”. – Wiedziałem, co to znaczy, że to wezwanie z Ewangelii: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody...”. Szczęka mi opadła z wrażenia. Powiedziałem jednak, że chcę. Moja przyszła żona miała więc już dwa warunki do spełnienia – mówi Andrzej. Bóg dobrze o tym wiedział…