- Modlę się za tych, którzy prześladują chrześcijan, by Jezus przemienił ich serca - mówi Myrna Nazzour, stygmatyczka z Syrii, i prosi Kraków i całą Polskę o modlitwę za swój kraj.
Z mieszkańcami Grodu Kraka spotkała się w środowy wieczór 22 kwietnia w kościele Świętego Krzyża. Najpierw uczestniczyła tam też w Mszy św.
Myrna jest grekokatoliczką, a jej mąż Nicolas jest wyznania prawosławnego. Ślub wzięli w 1982 r., gdy Myrna miała 18 lat. Jak każda dziewczyna marzyła, by założyć rodzinę, by jej dom był szczęśliwy. A jednak stało się coś niespodziewanego.
- Bóg w mocny sposób wszedł w moje życie. Nie wiem, dlaczego wybrał to miejsce - Syrię i Soufanieh, czyli bardzo małą dzielnicę w Damaszku, z której pochodzę. Nie wiem, dlaczego wybrał mnie, ale wiem, że powiedziałam Mu: "Weź moją wolę, pragnę czynić Twoją wolę" - opowiada.
Jak wspomina, tak ona, jak i mąż zawsze byli wierzący, modlili się, mówili o Bogu. A jednak to wszystko było bardzo powierzchowne.
Nawet teraz, po 33 latach, odkąd po raz pierwszy objawiła się jej Maryja, uważa, że jest tylko "Bożym listonoszem", bo to Bóg daje jej różne rzeczy do roznoszenia na cały świat. - Ludzie mówią mi czasem z zazdrością, że jestem błogosławiona, a ja mówię, że błogosławiony jest człowiek, który odkrył miłość Bożą w swoim życiu. Tego i wam życzę: chciałabym, byście odkryli wolę Bożą w swoim życiu - mówi.
Historia jej bliskości z Bogiem zaczęła się 6 miesięcy po ślubie z Nicolasem, w 1982 r. Siostra Nicolasa była chora i dlatego wspólnota, do której należeli, spotkała się w jej domu, by się modlić. - Nie był to pierwszy raz, ale tego dnia czułam jakąś obawę i zobaczyłam, że moje ręce są mokre. Myślałam, że to woda, ale powąchałam i to był zapach oliwy. Nie wiedziałam, co się dzieje. Inni mówili, że to był znak Bożego błogosławieństwa. Mąż śmiał się ironicznie, mówiąc, że coś jadłyśmy i dlatego mam ręce mokre od oliwy - opowiada Myrna.
Tego dnia siostra męża poczuła się dobrze. Mama Myrny była jednak niezadowolona, gdy się o tym dowiedziała, bo też długo chorowała i miała żal, że to nie do niej córka przyszła się modlić. - Odmówiłam więc "Zdrowaś, Maryjo" i "Ojcze nasz". W czasie modlitwy znów pojawiła się oliwa, a mama została uleczona. Teraz mijają 32 lata od tego wydarzenia. A ja wiem, że stało się tak, by pomagała mi w mojej misji - przekonuje kobieta.
Po kilku dniach stało się coś jeszcze: z małego obrazka z wizerunkiem Maryi też zaczęła spływać oliwa. - Gdy to zobaczyłam, pobiegłam z krzykiem do męża. Najpierw nasączyliśmy wacik, a potem oliwą napełniliśmy talerz. Uklękliśmy, mąż nie mógł utrzymać się na nogach. Potem pobiegł jednak po kapłana, a ja usłyszałam kobiecy głos mówiący: "Córeczko, Mario, nie bój się, bo ja jestem przy tobie. Otwórz drzwi i nie zabraniaj nikomu widzieć mnie. Zapal mi świeczkę" - wspomina Myrna.
Kolejny miesiąc Myrna i jej mąż spędzili, przyjmując ludzi, którzy tłumnie zaczęli do nich przychodzić, by dotknąć obrazka i oliwy. W końcu prawosławny pastor wziął obrazek do cerkwi, by mogli normalnie żyć. Po miesiącu im go zwrócił, a lekarze i uczeni przebadali go w szczegółach. Nie znaleźli jednak śladów wskazujących na oszustwo.
Władze proponowały nawet, by Myrna z mężem opuścili swój dom i zamienili go na dom modlitwy. Nie zgodzili się na to, chcąc służyć Bogu poprzez ludzi, którzy przychodzą do obrazka. A przychodzą cały czas, także dziś. Co ciekawe, wspólnie modlą się przy nim zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie.
- Pewnego razu podczas modlitwy poczułam delikatne dotknięcie w ramię. Nikt z obecnych w pokoju, w którym jest obrazek, tego nie zrobił. Niewidzialna ręka delikatnie popychała mnie w kierunku tarasu. Poszłam i zdezorientowana klęczałam tam w środku nocy. To wtedy po raz pierwszy zobaczyłam światło, a w nim kobietę. Maryję - mówi Myrna.
Przestraszona pobiegła powiedzieć o tym księdzu, a on zganił ją nieco, pytając, dlaczego boi się Matki Bożej. Gdy sytuacja się powtórzyła, a Myrna znów poczuła na ramieniu dłoń, już wszyscy zebrani na modlitwie pobiegli na taras. Nikt nie widział jednak tego, co ona. Maryja objawiała się jej do 1984 r. Wtedy zaczął się w jej duchowym życiu kolejny etap - ekstazy, podczas których widzi Jezusa. W takich chwilach z jej twarzy, oczu i rąk spływa oliwa.