Światowe Dni Młodzieży udadzą się tylko, jeśli mieszkańcy Krakowa i okolic zobaczą w nich coś więcej niż tylko bilans zysków i strat.
Wtedy łatwiej też będzie znieść nieuniknione utrudnienia. Żeby tak się stało, trzeba - to zadanie organizatorów, władz, mediów, komitetów parafialnych, kapłanów - tak opowiedzieć o ŚDM, byśmy wszyscy "poczuli" to wydarzenie. To nie oznacza braku trudnych pytań. Dobrze byłoby jednak w tym wszystkim traktować się poważnie.
Do takich nie zaliczyłbym raczej wypowiedzi prezydenta Jacka Majchrowskiego i wojewody małopolskiego Józefa Pilcha.
Pierwszy, już od jakiegoś czasu, daje w kolejnych wywiadach do zrozumienia, że wakacyjna impreza, podczas której w tydzień Kraków zobaczą setki tysięcy (a może miliony) osób, jest mu nie na rękę. Krakowianom doradzał wzięcie urlopu i wyjazd poza miasto.
Wojewoda z kolei pomysłami na poprawę planu ŚDM sypie jak z rękawa. Od początku jego słowa o zmianie miejsca niedzielnej Mszy posłania dementuje komitet organizacyjny ŚDM, który jest - nomen omen - organizatorem całego wydarzenia. Wojewoda jednak tak łatwo się nie poddaje.
Nie chodzi o to, czy sugerując przenosiny z Brzegów, wojewoda ma rację. Sęk w tym, jak komunikuje on swoje coraz to nowe koncepcje. Kiedy opowiedział dziennikarzom o pomyśle zorganizowania Mszy posłania na lotnisku w Balicach, okazało się, że nie było to skonsultowane nawet z władzami lotniska.
Wojewoda deklaruje co prawda, że Balice będą potrzebne tylko jeśli do Krakowa przyjadą ponad dwa miliony pielgrzymów. Jednak tylko mniej więcej co trzeci uczestnik niedzielnej Mszy św. w czasie ŚDM to zarejestrowany pielgrzym. Reszta przychodzi i przyjeżdża na własną rękę, często dość spontanicznie. Obawiam się, że gdy będzie już wiadomo, ilu jest chętnych, będzie za późno na jakiekolwiek przenosiny.
Inna rzecz, że - jak napisała na Twitterze rzecznika portu lotniczego Urszula Podraza - zorganizowanie tam Mszy św. kończącej ŚDM wymagałoby zamknięcia lotniska na miesiąc. Pomijając kwestię finansową, spowodowałoby to, że do Krakowa nie przylecą samoloty ani z pielgrzymami, ani z papieżem.
Co na to wojewoda? Jego zdaniem papieski samolot może lądować w Pyrzowicach. Tam też pewnie przeniesie się ceremonię powitania. Trochę to przypomina podejście wojewody do zmiany lokalizacji Radia Kraków (pisaliśmy o tym TUTAJ).
I tu akurat Józefowi Pilchowi wtóruje prezydent Majchrowski, który (także na antenie Radia Kraków) na stwierdzenie Jacka Bańki, że "wojewoda mówi, że w wypadku deszczowego lipca będzie się [ŚDM] przenosić" oparł krótko: "No, to się przeniesie".