- On naprawdę miłował kapłaństwo - wspominał tragicznie zmarłego ks. Kazimierza Majera ks. Tadeusz Dziedzic, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie-Łagiewnikach, gdzie zmarły kapłan pracował ostatnich 7 lat. Tam też odbyły się uroczystości pogrzebowe.
Pogrzebowej Mszy św. przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz, a koncelebrowali ją ks. Piotr Majer - kanclerz krakowskiej kurii i brat zmarłego kapłana, biskupi krakowscy: Tadeusz Pieronek, Grzegorz Ryś, Damian Muskus, a także biskup gliwicki Jan Kopiec oraz przedstawiciele duchowieństwa z archidiecezji krakowskiej, diecezji bielsko-żywieckiej i gliwickiej.
Kapłana żegnali również jego rodzice, siostra z rodziną, bliscy, rodacy z Zabrza i setki wiernych z Krakowa.
- Księże Kazimierzu, zaskoczyłeś nas swoim odejściem, ale głęboko wierzymy, że spotkałeś Tego, któremu służyłeś. Twoje oczy zwrócone do Pana napełniają cię radością. Życzymy ci tej radości, która płynie ze spotkania z Nim - mówił kard. Dziwisz. - W Roku Miłosierdzia polecamy cię Jezusowi Miłosiernemu. Niech ci przebaczy słabości, a nagrodzi za wszelkie dobro, które szeroko dzieliłeś ze wszystkimi, którym służyłeś - dodał.
Słowo do rodziny zmarłego kapłana i wszystkich wiernych, którzy go żegnali, wygłosił też ks. Tadeusz Dziedzic, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Łagiewnikach. - Dla nas chrześcijan śmierć to nowe narodziny, do których dojrzewamy całe życie. Wiara nam podpowiada, że są to właśnie narodziny dla nieba - zauważył ks. Dziedzic.
Mówił również o ogromnej miłości, którą zmarły kapłan darzył swoich rodziców. - Poznałem tę rodzinę. Podziwiałem ich wzajemny szacunek, te radosne spotkania, a ks. Kazimierz zawsze był duszą tych spotkań - wspominał. - To wśród was dojrzewała jego wiara. Tam, w Rokitnicy przy ołtarzu jako ministrant, lektor, a jeśli trzeba było, to nawet organista - odczytał swoje powołanie - zwrócił się do rodziny.
Wspominał również, że w e-mailu, którego otrzymał po śmierci ks. Majera, jeden z wiernych dał o zmarłym kapłanie piękne świadectwo. Pisał tam, że nikt inny nie śpiewał tak ładnie, jak on, oraz że nikt prócz niego nie umie tak mądrze i z optymizmem spowiadać, a przy tym pokazać możliwość poprawy i podnieść na duchu.
- Często mówił mi, że nigdy nie żałował, że został księdzem. On naprawdę miłował kapłaństwo - wspominał ks. Dziedzic. - Sam zanurzał się w Bożym miłosierdziu i dzięki jego kapłańskiej posłudze w wielu sercach gościła na nowo łaska Bożego pokoju i miłosierdzia - zapewniał.
Ks. Dziedzic dziękował m.in. za zaangażowanie kapłana w działalność charytatywną, za wiarę w prawdziwą obecność Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, za Msze św. odprawiane w ogromnym skupieniu i za otwartość na ludzkie słabości. - Był człowiekiem, nie aniołem. Jego życie wiodło różnymi, nieraz zaśmieconymi drogami tego świata. Wiele razy spieszył z pomocą tym, którzy w tych śmieciach ugrzęźli i do niego niektóre śmieci się przykleiły - wspominał.
Zapewniał również, że ostatnie lata ich współpracy przerodziły się w prawdziwą przyjaźń. - Księże Kazimierzu - patrzę na twoją trumnę, ale nadal nie mogę uwierzyć, że tu - na ziemi już się z tobą nigdy nie spotkam - mówił ze wzruszeniem. - Będzie mi ciebie brakowało, ale spotkamy się w domu Ojca. Bracie, odszedłeś - żegnaj, ale do zobaczenia! - zakończył.
Również jego parafianie ze łzami w oczach żegnali swojego kapłana. Niewątpliwie był dla nich kimś wyjątkowym. - To był wspaniały człowiek i kapłan o nieprzeciętnej inteligencji - wspominał Tadeusz Skowronek, parafianin.
- Mój brat jako kapłan głosił Królestwo Boże i chwalił Pana Boga na ziemi zwyczajną, gorliwą, kapłańską posługą, do której bardzo się przykładał. Krótko - za krótko. Wierzę głęboko, że dziś Chrystus z miłością tuli mojego brata do swojego serca, a jego imię jest zapisane w Nim na wieki - mówił z kolei ks. Piotr Majer, brat zmarłego kapłana.
Ks. Kazimierz Majer pochodził z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Zabrzu-Rokitnicy. Święcenia kapłańskie przyjął w 2001 r. i od tego czasu pracował w archidiecezji krakowskiej. Od 7 lat był wikariuszem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie-Łagiewnikach. Miał 40 lat. Utonął 3 lipca, podczas urlopu nad morzem, w Krynicy Morskiej. Jego ciało pochowano na cmentarzu parafialnym w Borku Fałęckim.
*****
Wspomnienie o zmarłym kapłanie można przeczytać TUTAJ