Od kilku dni trwa medialne strzelanie do "żywych tarcz". Tym razem wiele redakcji gazet, portali internetowych i stacji telewizyjnych za cel wzięło siostry serafitki, które prowadzą DPS w Białce Tatrzańskiej. Mam wrażenie, że termin tych perfidnych "zawodów" był dawno zaplanowany.
Publikacje prasowe, jakie pojawiły się kilka dni temu na łamach "Gazety Krakowskiej" oraz na kilku portalach internetowych, "dziwnym trafem" zbiegły się z kanonizacją Matki Teresy z Kalkuty. Mnie to jednak nie dziwi, gdyż mechanizm publikowania tego typu publikacji jest ciągle ten sam. Chodzi o to, aby wielkie wydarzenia w Kościele katolickim, z których płynie przesłanie o świętości, pomniejszyć i odwrócić od nich uwagę przeciętnego człowieka. Czyż nie jest właśnie tak, jak piszę?
Gdyby nie "afera u serafitek", to dzieci na katechezach bez przeszkód dowiadywałyby się od swoich katechetów, że w Kościele są takie siostry, które w bezinteresowny sposób oddają się pracy dla najbiedniejszych, najbardziej pokrzywdzonych. A tak medialna nagonka na serafitki z Białki Tatrzańskiej już wprowadza podejrzliwość, nieufność, powątpiewanie o czystość intencji tych sióstr, które realizując swe powołanie, służą drugiemu, cierpiącemu i pokrzywdzonemu człowiekowi i chcą w ten sposób wielbić Chrystusa. Dlatego w tym tygodniu katecheci, którzy w gimnazjum czy liceum chcieli pokazać piękną postać świętej Matki Teresy, natrafili na uczniowski mur powątpiewania. I o to na pewno chodziło niewidocznym wrogom tego wszystkiego, co święte i Boże!
Gdyby bowiem chodziło o prawdę na temat tego, co dzieje się w Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez siostry serafitki, to publikacja w "Gazecie Krakowskiej" powinna pojawić się dużo wcześniej. Niektóre fakty były bowiem znane dziennikarzom już od kilku miesięcy. Prokuratura w Nowym Sączu prowadzi śledztwo już od kwietnia. Więc dlaczego teraz? No właśnie - komuś zależało na takim akurat terminie "polowania na zakonnice".
To jednak nie wszystko. Gdy czyta się artykuły na temat "afery u serafitek", tylko mało inteligentny człowiek nie zauważy oczywistych manipulacji. O co chodzi? O takie formułowanie przekazu, aby nikt nie miał wątpliwości, że zakonnice są winne. Szanowni autorzy, dlaczego pomijacie milczeniem, że w ośrodku pracują nie tylko siostry zakonne? Czy szukający prawdy dziennikarz może sobie pozwolić na tak oczywisty błąd, że nie pisze w artykule o tym, ile zakonnic, a ile osób świeckich pracuje w DPS w Białce Tatrzańskiej? Kto nie wie, niech się dowie. Pracuje tam 40 osób, w tym 10 zakonnic. A jeśli okrutne nie były zakonnice, i to wykaże śledztwo, to czy "Gazeta Krakowska" poświęci temu kilka artykułów?
Dziwi mnie przekaz zawarty w niektórych tekstach, z których wynika, jakoby wszystko było już jasne na temat ciężaru winy sióstr. Chodzi o z pozoru banalne sformułowanie, że w ośrodku prowadzonym przez siostry dochodziło do "dręczenia ze szczególnym okrucieństwem". To mistrzostwo świata w oddziaływaniu na podświadomość ludzi przy kreowaniu negatywnego obrazu konkretnych ludzi. Tyle tylko że ta metoda jest z znana od tysiącleci. Jezusa też jego wrogowie nazywali Belzebubem… Gdy czytamy, że ktoś kogoś dręczył ze szczególnym okrucieństwem, to co nam przychodzi do głowy? Wyrafinowane tortury zadawane przez sadystę. Czyż nie tak? I taki jest przekaz tekstów o serafitkach. A gdyby ktoś w pierwszej chwili tak nie pomyślał, to zadbano o to, by po chwili jednak tak myślał. W jednym z tekstów ("Gazeta Krakowska" z datą 7 września) jest napisane już wprost: "Te zakonnice to potwory". I chociaż jest to cytat z wypowiedzi jednej z osób skarżących zakonnice, to zgodnie z psychologicznymi regułami oddziaływania na czytelnika, ta wypowiedź jest w leadzie, jako pierwsze zdanie.
Wydaje mi się więc, że rozpętane "polowanie na siostry" jest kolejnym seansem nienawiści pod adresem Kościoła. Kto nie jest świadom technik medialnych manipulacji, ten się na to nabiera.
Na koniec chcę jasno powiedzieć, że nie jestem adwokatem sióstr, więc nie bronię tych, których wina jest oczywista, i uważam, że jeśli ktoś zawinił, powinien być ukarany. A o tym, czy powinien, zdecyduje śledztwo…
Przeczytaj również: Serafitki: Nie mamy nic do ukrycia