W środku lata ucieka do Polski przed zimą. Zabiera ze sobą zawsze mnóstwo przypraw i koszulkę z napisem Messi. Kiedy wraca, jego torba pęka w szwach od gadżetów z wizerunkiem ojczyzny.
Ojciec Olaf Bochnak pochodzi z Sieniawy koło Raby Wyżnej i co kilka lat przyjeżdża na urlop w rodzinne strony. Tak jak w tym roku. – Bardzo miło wspominam czas dzieciństwa, choć głównie pomagałem wtedy rodzicom w gazdówce. Po raz pierwszy na wakacje wyjechałem dopiero po ósmej klasie. Rodzice zgodzili się, żebym pojechał do rodziny na Mazury – opowiada o. Olaf. Do bernardynów ciągle go ciągnęło. – W Sieniawie było wiele powołań, a ja zawsze trzymałem się blisko parafii. Bardzo dobrze pamiętam śp. ks. proboszcza Tadeusza Kubowicza, któremu zależało na powołaniach kapłańskich. Jednak moja droga nie była taka prosta – opowiada zakonnik. Po podstawówce, którą skończył w 1985 r., za późno złożył dokumenty do szkoły w Nowym Targu. Trafił więc do Kalwarii Zebrzydowskiej, do niższego seminarium ojców bernardynów, jednak po liceum, które ostatecznie skończył w Radomiu, nie zaczął studiów z teologii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.