Ojciec Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, wieloletni krakowski duszpasterz akademicki, popularny kaznodzieja i wykładowca filozofii religii, otrzymał dziś srebrny medal Cracoviae Merenti. To najwyższe odznaczenie przyznawane za zasługi dla podwawelskiego grodu.
Uroczystość odbyła się w sali obrad Rady Miasta Krakowa w Pałacu Wielopolskich. -To człowiek mądry i odważny. Takim był także w czasach komunizmu - powiedział Bogusław Kośmider, przewodniczący RMK.
O. Kłoczowski który w bieżącym roku ukończył 80 lat, jest 69 laureatem medalu Cracoviae Merenti. Wśród duchownych którzy otrzymali wcześniej to wyróżnienie byli m.in. Jan Paweł II, kard. Franciszek Macharski, ks. Jerzy Bryła i o. Józef Mońko.
- Nie mam najmniejszej wątpliwości, że wypełniamy dziś wolę licznych krakowian, którzy zawdzięczają o. Kłoczowskiemu swoją formację duchową oraz intelektualną. Na Kłoczowskim wychowały się trzy pokolenia mieszkańców Krakowa. Wskazywał czym jest nadzieja i mądra odwaga. Ze szczerego serca ofiarowujemy mu medal - powiedział w laudacji prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa.
Laureat medalu czuł się zaś "oswojonym" już krakowianinem. - Od dziś mogę już śpiewać "Krakowiaczek ci ja" - żartował o. Kłoczowski. - Nie jestem krakowianinem z urodzenia. Chciałbym jednak wygłosić pochwałę Krakowa i jego władz, że posiedli skuteczny sposób oswojenia obcego. Jestem warszawianinem, ale Kraków był zawsze obecny w mojej pamięci, bo jest on własnością całej Polski. Mieszkam tu od 1964 roku. Zrozumiałem, że to jest mój dom i moje miejsce - dodał laureat medalu.
Wspominał okres swego duszpasterzowania wśród studentów. - Kraków oswajałem, szczególnie będąc duszpasterzem akademickim, wpierw u boku o. Tomasza Pawłowskiego. We wdzięcznej pamięci chowam także o. gen. Adama Studzińskiego, kapelana spod Monte Cassino. To był jeden z tych, którzy przenosili pamięć o przeszłości w teraźniejszość. On mnie inspirował. Uczył, że Polsce trzeba służyć w każdym czasie; Polsce czyli człowiekowi w Polsce - mówił o. Kłoczowski.
"Kłocz" jak się go zwie pod Wawelem, zapisał się dobrze w pamięci krakowian. - Andrzeja poznałem w 1973 r., gdy jako student pierwszego roku przyszedłem do Duszpasterstwa Akademickiego "Beczka". Dyskutował z nami o religii i filozofii, wyjeżdżał na obozy duszpasterskie. Był także motorem i wsparciem naszej aktywności także wówczas, gdy stworzyliśmy Studencki Komitet Solidarności. Zawsze można było na niego liczyć. Do dziś pozostał wypróbowanym przyjacielem - wspominał poseł Bogusław Sonik.