Na ścianie budynku Muzeum Archeologicznego odsłonięto tablicę upamiętniającą zamordowanych 70 lat temu partyzantów podziemia niepodległościowego.
W krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich 14 września 1949 r. zostali zastrzeleni: ks. Władysław Gurgacz ps. "Sem" (1914-1949), kapelan Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, oraz żołnierze PPAN - Stefan Balicki ps. "Bylina" (1924-1949) i Stanisław Szajna ps. "Orzeł". Wyroki śmierci wydał w sierpniu tegoż roku komunistyczny Wojskowy Sąd Rejonowy, którego siedziba oraz więzienie, gdzie przetrzymywano żołnierzy podziemia niepodległościowego, mieściły się w budynku przy ul. Poselskiej, gdzie obecnie działa Muzeum Archeologiczne.
Sylwetki upamiętnianych przedstawił prof. Filip Musiał, dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, który z inicjatywy Fundacji „Osądź mnie Boże” ufundował tablicę.
- Ojciec Gurgacz już w Wielki Piątek 7 kwietnia 1939 r. złożył na Jasnej Górze akt „całkowitej ofiary ze swego życia za Ojczyznę w potrzebie”. Tę ofiarę złożył dekadę później w Krakowie - powiedział uczony.
- Spotykamy się pod tablicą, która upamiętnia trzy postacie, trzy odmienne, symboliczne życiorysy. Stefan Balicki gdy umierał miał 27 lat. Jako nastoletni chłopiec był obrońcą Warszawy w 1939 r., w czasie wojny działał w konspiracji koło Krosna. Gdy te tereny zostały zajęte przez Armię Czerwoną, wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego. Walczył o Kołobrzeg, Wał Pomorski, został ciężko ranny podczas przeprawy przez Odrę. Po wojnie osiedlił się na Dolnym Śląsku. Był reprezentantem tych Polaków, którzy sądzili, że da się ocalić rąbek niezawisłości, współpracując w oficjalnych organach rodzącej się Polski - wtedy nie dla wszystkich było jeszcze jasne, że będzie ona komunistyczna. Gdy jednak zaczęły się represje udał się na Nowosądecczyznę i wstąpił do PPAN. Ze względu na swe duże doświadczenie bojowe stał się jednym z dowódców oddziału "Żandarmerii", pionu zbrojnego PPAN.
Stanisław Szajna miał jeszcze inny życiorys. W wieku lat 20 rozpoczął służbę w Armii Krajowej, walcząc na Kresach Wschodnich w ramach Akcji „Burza”. Gdy ginął, miał za sobą także powojenną służbę w oddziałach zbrojnych Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, a także w Samodzielnym Batalionie Operacyjnym "Zuch" Narodowych Sił Zbrojnych na Żywiecczyźnie. Był jedną z tych wielu osób jego pokolenia, które w 1947 r. ujawniły się, usiłując wrócić do normalnego życia. Działalność komunistów nie pozwoliła mu na to. W 1948 r. wstępuje do PPAN i walczy do śmierci.
O. Gurgacz z kolei to jezuita, kapłan, mistyk, artysta malarz, człowiek, który całe swe życie poświęcił Bogu i bliźniemu. Marzył, by być misjonarzem. Po wojnie stał się znany z bardzo odważnych kazań, w których przedstawiał spustoszenie, jakie w ludzkiej duszy czynią związki z materialistycznym komunizmem. Poproszony przez Stanisława Piórę "Mohorta" o roztoczenie opieki nad żołnierzami PPAN, zostaje kapelanem, ujawniając wspaniały rys charakteru w postaci wielkiego oddania człowiekowi i poświęcenia dla niego do samego końca. Miał szansę uratować się przed komunistami, uciekając z Krakowa. Postanowił jednak zostać gdyż - jak tłumaczył potem w śledztwie - „nie mógł opuścić swoich chłopaków” - dodał prof. Musiał.
W uroczystości odsłonięcia tablicy wzięli udział żołnierze nowosądeckiego podziemia niepodległościowego znający o. Gurgacza: 90-letni mjr Zbigniew Obtułowicz ps. "Sarat" i 93-letni kpt. Stefan Kulig ps. "Wicher".
- Działałem po wojnie w oddziale Żandarmerii, do którego wstąpiłem jako 19-latek. Wciągnął mnie od oddziału Mieczysław Rembiasz ps. "Orlik". O. Gurgacza spotkałem kilka razy w lesie w 1948 r. Pierwszy raz było to w Nawojowej, nad rzeką Kamienicą. Ujmował swą pobożnością. Dla nas jest świętym - powiedział mjr Obtułowicz, żołnierz PPAN, więzień polityczny PRL.
Kpt. Kulig miał niezwykły życiorys. Jako 13-latek był zaangażowany we współpracę z kurierami ZWZ/AK, przyjął ps. "Gorol", jako 16-latek trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auchschwitz. Był więziony do maja 1945 r. także w innych obozach m.in. w Sachsenhausen. Po wojnie był aresztowany i torturowany przez UB. W 1948 r. wstąpił do PPAN. Aresztowany ponownie, został skazany za działalność w podziemiu na 5 lat więzienia.
- Nie złamali mnie Niemcy, nie złamali i komuniści. Przysięgę w PPAN składałem na ręce ks. Gurgacza i Stanisława Szajny - mówi „Wicher”, odsłaniając wytatuowany na przedramieniu niemiecki numer obozowy 96664.
Pomordowani niepodległościowcy zostali pochowani potajemnie w grobach obok siebie na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Na szczęście miejsce pochówku szybko stało się znane i z czasem na grobie ks. Gurgacza stanął, tak jak chciał, krzyż brzozowy. Na grobie umieszczono też napis łaciński Attritus pro Deo et Patria (Starty dla Boga i Ojczyzny).
Czytaj także:
Ks. Władysław Gurgacz (pierwszy z prawej) wraz z partyzantami PPAN po odprawieniu Mszy św. Archiwum IPN