Na cmentarzu Rakowickim pochowano dziś z honorami państwowymi gen. Tadeusza Bieńkowicza "Rączego" (1923-1919), zmarłego 13 grudnia w 97. roku życia bohaterskiego żołnierza Armii Krajowej, kawalera orderu Virtuti Militari. Pożegnał go prezydent RP Andrzej Duda.
- Miłości do ojczyzny uczył całą swoją postawą przez lata tułaczki wojennej i powojennych prześladowań. Dziś dziękujemy Bogu za jego piękne życie, za jego bohaterską postawę - stwierdził bp Damian Muskus, przewodniczący Mszy św. w kościele karmelitów bosych pw. Niepokalanego Poczęcia NMP.
List do uczestników uroczystości pogrzebowych napisał abp Marek Jędraszewski. "Wielkim smutkiem napełniła mnie wiadomość o śmierci pana generała, a jednocześnie obudziła poczucie wdzięczności za jego życie i służbę ojczyźnie. Składam Bogu dzięki za włożony przez tego żołnierza niezłomnego trud w walkę o to, żeby godność każdego człowieka żyjącego w Polsce była uznawana i respektowana" - napisał metropolita krakowski.
Prezydent RP pożegnał gen. "Rączego" nad jego stojącą w nawie kościoła trumną, przykrytą flagą narodową i przepasaną wstęgą orderu wojennego Virtuti Militari.
- Wielce szanowny panie generale, drogi nasz przyjacielu, wierny synu Rzeczypospolitej. Trudno jest uwierzyć, że dziś żegnamy właśnie pana generała, że ze swoim pogodnym uśmiechem nie spotka nas tutaj za chwilę, jak zawsze uroczy, jak zawsze niezwykle spokojny, jak zawsze bardzo skromny w swej niewątpliwej wielkości - powiedział prezydent.
- Jako 16-letni harcerz stanął w 1939 r. bez wahania do walki przeciwko okupantowi sowieckiemu, niemieckiemu. To harcerstwo, to Armia Krajowa, to wszystko, ta walka z bronią w ręku, którą można dzisiaj - patrząc na to z punktu widzenia wielkiej historii, ale także historii jego życia - zamknąć jednym - tą wstęgą, która spoczywa na jego trumnie i tym orderem, który leży jako pierwszy, bo jest najważniejszy. To krzyż Virtuti Militari - Męstwu Wojennemu. Każdy z żołnierzy tamtej wojny, tamtych czasów doskonale wie, że nie dawano go "za piękne oczy". Było to odznaczenie za wyjątkowe bohaterstwo, za wyjątkowy heroizm, na który stać było niewielu - dodał prezydent.
Zaznaczył, że gen. Bieńkowicz nigdy nie zaparł się swojej wiary i przekonań, nigdy nie poddał swego ducha, nigdy się nie złamał.
- Panie generale, z całego serca w imieniu Rzeczypospolitej dziękuję za pana piękne życie, wspaniałą bohaterską walkę, wspaniałą bohaterską walkę, hart ducha i wielkie oddanie ojczyźnie do samego końca, jako harcerza, jako żołnierza, jako tego, który przeszedł przez piekło cierpień, wreszcie jako świadka, wodza i nauczyciela. Rzeczpospolita nigdy panu tego nie zapomni. Cześć i chwała bohaterom! Spoczywaj w pokoju - zakończył przemówienie prezydent Duda.
Pogrzeb odbył się z pełnymi honorami wojskowymi. Prócz rodziny, prezydenta RP, min. Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, dr Jarosława Szarka, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, wyższych oficerów Wojska Polskiego, wzięli w nim udział także m.in. kombatanci i harcerze.
Wzruszające było świadectwo kombatantki AK z terenu obecnej Białorusi.
- Dla mnie to podwójny ból, bo straciłam rodaka i bohatera, który był dla mnie wzorem. Urodziliśmy na tym samym terenie na Kresach Wschodnich. Dla nas był wielkim bohaterem. Jestem dumna, że nasza ziemia wydała w czasie wojny takich bohaterskich ludzi jak gen. Bieńkowicz, ppłk. Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz", kpt. Jan Borysewicz "Krysia", ppor. Czesław Zajączkowski "Ragner" i ppor. Anatol Radziwonik "Olech". Poznałam go dopiero w wolnej Polsce. Był dla mnie wzorem. Radziłam się go, jak mam żyć w kraju, gdzie nas, żołnierzy AK, nazywają niejednokrotnie bandytami. Gdyśmy się widzieli po raz ostatni w Warszawie, na tegorocznym Święcie Niepodległości, zwrócił się do mnie: "Weronika! Idź tak jak idziesz - prostą drogą, trzymaj tych ostatnich chłopców naszych. Opowiadajcie, jak było w czasie wojny i po niej, jak przeżyliście więzienia i łagry” - powiedziała dziennikarzom 88-letnia płk. Weronika Sebastianowicz "Różyczka" z Grodna, w czasie wojny nastoletni żołnierz AK, po niej zaś WiN na Grodzieńszczyźnie. Aresztowana w 1951 r. przez sowiecką bezpiekę, kilka lat przeżyła w więzieniu i łagrach w Workucie.
Po zakończeniu Mszy św. trumna gen. „Rączego” umieszczona w karawanie konnym, została przewieziona na cmentarz Rakowicki, gdzie złożono ją w nowej Alei Zasłużonych.