- Walka toczy się o życie, zdrowie, rodzinę, przyjaciół, o napotkanego samotnego samarytanina, solidarność międzyludzką - mówi Waldemar Skuratowicz, prezes fundacji działającej przy klasztorze mniszek dominikanek Na Gródku w Krakowie. Jej patronką jest sł. Boża s. Magdalena Epstein, pionierka szkolnictwa pielęgniarskiego i dominikanka.
W jaki sposób włączają się mniszki dominikanki? Jakim wsparciem są dla Pana i całej ekipy?
Po pierwsze, nie byłoby całej akcji, gdyby siostry Na Gródku nie powołały tej fundacji. Po drugie, od samego początku koordynują nasze działania, otwierając nowe możliwości. Po trzecie, poprzez osobę naszej patronki i jej dokonania mają olbrzymie kontakty w służbie zdrowia, co bardzo pomaga w obecnej sytuacji. Po czwarte, wysyłają podziękowania do każdej osoby, która przyczyniła się do walki z koronawirusem. Po piąte, bardzo nam kibicują i wspierają na każdym kroku. Po szóste, jest ich tyle, ilu było apostołów, a siła ich wyrzeczeń i modlitw porusza bramy niebios. Czujemy to na każdym kroku... To uskrzydla nas do walki. Jesteśmy jakby ich niegodnymi rycerzami, ich ramieniem wykraczającym poza mury warowni klasztornej, w której mieszka niebywała cisza, gdzie można znaleźć to, co ciche i piękne, czyli Miłość.
Sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, porównuje Pan do wojny. Skąd takie militarne skojarzenia? O co toczy się ta walka? Jak się bronić? Jak Pan się przed nią broni?
Walka toczy się o życie, zdrowie, rodzinę, przyjaciół, o napotkanego samotnego samarytanina, solidarność międzyludzką, a może nawet o sens powołania do zawodu lekarza, pielęgniarki, służby medycznej, może także i o inne powołania. Cierpienie wyzwala wiele pytań, i to nie tylko o sens, ale również o jego przyczynę. Najlepszą obroną jest jedność w walce, a przede wszystkim jedna z naczelnych zasad etycznych w medycynie: primum non nocere. Moją obroną jest działanie. Jeżeli udało nam się ocalić choćby jedno istnienie, a tego się teraz nie dowiemy, to było warto. Paradoksalnie w dobie tej pandemii widać jaskrawiej, jaki świat jest zero-jedynkowy i jak namnaża się dobro. Oczywiście, stosuję wszystkie dostępne środki ochronne, poczynając od modlitwy, przez noszenie krzyża karawaka (tzw. krzyż morowy), który otrzymałem zanim wybuchła ta zaraza, aż do odzieży ochronnej, środków neutralizujących i zaleceń. Czas pokaże, czy one wystarczyły.