Zastępca dyrektora Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki i kierownik Poradni Bioetycznej przy Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie przypomina, jakie jest stanowisko Kościoła w sprawie szczepionek.
Dopóki jednak nie ma na rynku alternatywnej szczepionki, co powinniśmy zrobić?
Uważam, że nie należy odmawiać szczepień, gdy nie ma alternatywnej szczepionki o godziwym pochodzeniu. Niezaszczepienie dziecka może narazić je (albo też inne osoby) na poważne szkody. Równocześnie należy podejmować starania, by zmienić ten stan rzeczy, np. domagając się szczepionek, w których będą wykorzystane linie komórkowe niepochodzące z płodów po aborcji. Innymi słowy: gdy w grę wchodzi ludzkie życie i zdrowie, można sięgnąć po takie szczepionki, ale jednocześnie wyrazić swój sprzeciw wobec sposobu ich pozyskiwania poprzez pisanie protestów do rządu czy firm farmaceutycznych i domaganie się zmiany zaistniałej sytuacji. Takie stanowisko wyraża też Kościół katolicki w instrukcji Dignitas personae (nr 35).
Wynika z tego, że szczepienie (bądź jego odmowa) nie jest tylko i wyłącznie prywatną sprawą rodziców.
Tak, to nie jest tylko prywatna sprawa rodziców. Odmowa szczepienia może być formą zaniedbania i narażania dziecka na cierpienie spowodowane chorobą. Gdyby dorosły człowiek decydował sam o sobie, mógłby odmówić określonej interwencji medycznej. Jednak tu mamy inną sytuację: człowiek dorosły decyduje o zdrowiu i życiu innej osoby, i to dziecka. Jeśli więc działanie szczepionki jest udowodnione medycznie, to nie powinno się jej odrzucać, a jedynie kontestować sposób jej uzyskania oraz szukać lepszych jej wersji. Zapobieganie chorobom jest chrześcijańskim obowiązkiem wynikającym z piątego przykazania Bożego oraz z zasady sprawiedliwości społecznej. Rodzic odmawiający szczepienia swojego dziecka - nie mówiąc już o narażeniu dziecka na choroby - stwarza poważny problem społeczeństwu, obciążając je o wiele większymi kosztami leczenia. Utrudnia też możliwość działania lekarzom. Pamiętajmy o zasadzie: "lepiej zapobiegać niż leczyć".
Stwierdzenie "odmawiam szczepienia dla dobra dziecka" nie jest więc obiektywną prawdą?
Tak trzeba powiedzieć. Może to wynikać z niewiedzy, a może czasem ze złej woli. Trudno powiedzieć i trudno to ocenić. To zrozumiałe, że rodzicom leży na sercu dobro dziecka, jednak otwartym pozostaje pytanie, jak to dobro rozumieją.
W 2005 r. ważne stanowisko w sprawie szczepień opublikował kard. Elio Sgreccia, pierwszy przewodniczący powołanej przez Jana Pawła II Papieskiej Akademii Życia.
Rozróżnił on współpracę bezpośrednią i pośrednią w popełnionym złu (aborcji) podczas wytwarzania szczepionek. Współpraca bezpośrednia polega na aktywnym współudziale w uśmierceniu nienarodzonego dziecka, od którego pobiera się komórki do produkcji szczepionki. Jest to czyn głęboko nieetyczny i w omawianym przez nas przypadku dotyczy rodziców dziecka, personelu medycznego dokonującego przerwania ciąży oraz naukowców pobierających tkanki od zabitego dziecka, aby następnie prowadzić na nich badania - wszyscy oni zaciągają ciężką winę moralną. Współpraca pośrednia polega na wykorzystaniu tak otrzymanych linii komórkowych przez pracowników innych laboratoriów, osób prowadzących badania nad nowymi szczepionkami z wykorzystaniem tkanek z abortowanych przed laty płodów, czy też lekarzy i farmaceutów, którzy te szczepionki aplikują lub dystrybuują. Współpraca pośrednia może być jeszcze czasowo bliska lub odległa. Jeśli ktoś wykorzystuje dziś linie komórkowe pozyskane kilkadziesiąt lat temu, jest to związek odległy czasowo. Współdziałanie w złu jest wówczas pośrednie, czasowo odległe.